[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To długa historia - ciągnęła Lilah - ale krótko mówiąc, chciałam
zastosować nową metodę pokazu mody, z nią jako organizatorką
przedsięwzięcia. Co, nawiasem mówiąc, wywołało trochę zamieszania.
Gabe spojrzał na nią uważnie.
- 41 -
- W jakim sensie? - zapytał.
- Powiedzmy, że kilku moich wolontariuszy miało mi to za złe.
- Co mianowicie?
Lilah wzruszyła ramionami.
- To, co przewidywałeś. Czy można jej powierzyć tę pracę, zaufać jej?
Czy ma po temu kwalifikacje? Czy trzeba będzie pilnować portfela, gdy ona
będzie w pobliżu?
- Chyba żartujesz?
- Chciałabym. Ale bogaci ludzie, i nie tylko bogaci, strzegą swoich
pieniędzy. - Przerwała i wypiła trochę wody. - Ludzie zastanawiają się również,
czy ona sobie z tym zadaniem poradzi. - Spojrzała na Gabe'a. - Na pewno stoi za
tym ktoś wpływowy, ale kto, nie wiadomo.
Gabe wzruszył ramionami.
- Nie patrz tak na mnie. Już ci powiedziałem, że jestem tu tylko dlatego,
że lubię towarzystwo mojej ciężarnej bratowej.
Jakiś błysk pojawił się w niebieskich oczach Lilah, ale jego powodu wolał
nie dociekać.
- Przestań - ofuknęła go. - Wiem, i nie mów, że to nieprawda, że Dominic
cię prosił, żebyś miał na mnie oko podczas jego pobytu w Londynie.
- Niech ci będzie - rzekł. - Ale co w tym złego?
- Absolutnie nic. Poza tym, że jeśli on nie przestanie się zadręczać tą
zazdrością, to wyląduje w szpitalu szybciej niż ja. I nie udawaj, że nie uważasz,
że on trochę przesadza - mówiła, nie dając mu dojść do słowa. - Rozmawiałam z
Cooperem i wiem, że nazywacie go doktorem Demento.
Gabe już się miał roześmiać, ale dostrzegł na jej twarzy wyraz szczerego
zatroskania.
- Nic mu nie będzie, Li - uspokajał. - To człowiek czynu i dlatego też
dużo oczekuje od swojego dziecka. Za swój obowiązek uznał chronienie cię, a
- 42 -
teraz czuje się winny, że się znalazłaś w takiej sytuacji. Wcale mu się nie
dziwię.
- Oszalałeś? - zapytała ostro.
- Możliwe. Z mojej strony to tylko sugestia, ale mogłabyś być trochę
mniej samowystarczalna - wytknął Gabe, biorąc z tacy przechodzącego kelnera
szklankę wody. - Może gdyby Dom był bardziej zajęty, poczuwałby się bardziej
do odpowiedzialności za to, co robi. W końcu od dzieciństwa przywykł do
pracy.
Patrzyła na niego chwilę, po czym skinęła głową z wyrazem głębokiej
refleksji na twarzy.
- Nie pomyślałam o tym w tym kontekście. Ale może masz rację. Może
po prostu starałam się nie obarczać go troskami. Nie chciałam, żeby sądził, że
nie jest mi potrzebny. Nic bardziej błędnego. - Uśmiechnęła się. - Jesteś
ogromnie spostrzegawczy.
- Dzięki za uznanie. - Wykrzywił usta w uśmiechu. - Też tak uważam.
Przez chwilę panowała błoga cisza. Ale wkrótce otoczyli ich ludzie -
winszowali Lilah ciąży, pytali o Doma, dlaczego go nie ma, omawiali nagłe
zmiany pogody, imprezę, która ma się odbyć, a nawet padło parę pytań, czy
nowy koordynator nadaje się do tej pracy.
Dopiero po godzinie ludzie się rozeszli, a oni rozejrzeli się dookoła.
Właściwie tylko Lilah, bo Gabe niezmiennie wpatrywał się w Mallory.
Stała w głębi pokoju, gawędząc z parą starszych ludzi. Gabe z
przyjemnością patrzył na jej ładną twarz i podziwiał sposób, w jaki mówiła.
Nagle odwróciła się i spojrzała na niego, jakby ich łączyła jakaś
niewidoczna więź. I przez chwilę miał takie uczucie, jakby poza nimi świat nie
istniał.
Trwało to tylko przez moment. Zaraz potem uniosła głowę i odwróciła się
od niego.
- 43 -
- Chodziłyśmy do tej samej szkoły - zagadnęła Lilah, pochylając się ku
niemu. - Mallory była parę klas niżej i już wtedy miała opinię...
Popatrzył na nią uważnie.
- Jaką? - zapytał.
- Źle się zachowującej. Nie interesowałam się tym zanadto, ale pamiętam
jakieś nocne szaleństwo na koniach i zniszczoną bieżnię w Country Clubie. I
bardzo dobrze pamiętam rozmowę z jej przyjaciółmi o tym, jak źle się stało, że
Cal Morgan pozwalał jej na wszystko. O ile sobie przypominam, uciekła kiedyś
z grupą młodzieży na karnawał do Rio. Miała wtedy chyba nie więcej niż szes-
naście lat.
Przekraczało to niemal wyobraźnię Gabe'a. Bo on zawsze robił wszystko,
by rodzina trzymała się razem, choć przenoszono go często z bazy do bazy.
- Interesujące dzieciństwo - zauważył.
- Tak sądzisz? - zapytała Lilah z zadumą. - Według mnie to ty... Tyle
obowiązków spoczywało na twoich barkach.
- I co z tego?
- Bo ja wiem... Moim zdaniem młodzież nie powinna mieć tyle swobody,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]