[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zgnilizny przez pół tysiąclecia? Słyszeli, jak ich wzywałem przez długie noce, ale czy przyszli mnie
uwolnić? Nie! A więc Ladislau Giresci uważa się z tropiciela wampirów, czy nie? Pokazałem jak tropić
tych, którzy zostawili mnie wśród łajna i robaków na długie stulecia. Gdybym tylko mógł powstać! No
dobrze, odeszli, a z nimi moja zemsta...
Borys uśmiechnął się ponuro.
- Powraca do mnie pytanie: Tibor, dlaczego opuścili cię, pozostawili na łaskę losu? Na przykład twój
ojciec, Faethor Ferenczy? Kto znał ciebie lepiej niż on? Dlaczego twój brat, Janosz tak bardzo cię
nienawidził? Coś ukrywasz. Czarna owca wśród wampirów? Niesłychane! Sam nieraz wspominałeś o
swoich występkach. Czy dręczy cię sumienie? Czy wampiry mają sumienie?
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
- Przesadzasz, Dragosani.
- Chyba nie. Zaczynam cię rozumieć, Tibor. Gdy nie kłamiesz otwarcie, tylko wykrzywiasz prawdę.
- Aatwo ci mnie obrażać, bo wiesz, że nie mogę tobie nic zrobić. Jak to wykrzywiam prawdę? - głos
zadrżał z wściekłości.
- Jak? Powiedziałeś przecież, że "dałem" ci sposobność dowiedzenia się, co stało się z twoimi
krewnymi. Naprawdę to ty stworzyłeś tę możliwość. Nie miałem takiego zamiaru, kiedy wyjeżdżałem z
Moskwy, gdy odwiedzałem bibliotekę w Pitesti. Kto więc zaszczepił we mnie ten pomysł? A gdy
dowiedziałem się o Ladislau Giresci, dlaczego pojechałem go odwiedzić?
- Posłuchaj, Dragosani...
- Nie. To ty posłuchaj. Wykorzystałeś mnie, jak wampir z opowieści wykorzystuje swoich ludzkich
wasali, tak jak wykorzystałeś swoich cygańskich niewolników pięćset lat temu. Ale ja nie jestem
niewolnikiem. Tiborze Ferenczy. To był twój błąd, którego pożałujesz.
- Dragosani, ja...
- Nie chcę nic więcej słyszeć, Szatanie, wynoś się z mojej jazni!
Umysł Borysa był w pełni rozwinięty, wytrenowany, ostry jak jego skalpele. Wypróbowany w
nekromancji, której nauczył go Wampir. Myślał szybko. Teraz miał się przekonać, jaka była jego siła.
Zdusił wampira w sobie, wyrzucił daleko od siebie.
- Niewdzięcznik! - oskarżał Tibor w odwrocie. - Nie myśl, że to koniec. Pewnego dnia będziesz mnie
potrzebował - wrócisz. Tylko nie zwlekaj Dragosani. Najwyżej rok, potem zapomnij o poznaniu wiedzy
wampirów, bo będzie za pózno. Rok, mój synu, nie dłużej niż rok! Będę czekał i może wtedy
prze...ba...czę...ci Dragosaaaaniiii...
Odszedł.
Borys poczuł się śmiertelnie wyczerpany. To nie było łatwe wypędzić Tibora. Teraz wiedział, że potrafi
on potajemnie zakraść się do świadomości. Postanowił bardziej uważać na Starego Diabła.
Rumuńskie "wakacje" skończyły się prędzej niż zaczęły. Wszystko czego pragnął, to znalezć się jak
najdalej od upiornego mieszkańca grobu.
Dragosani zatrzymał się za Bukaresztem, na stacji benzynowej. Próbował wezwać Tibora. Biło światło
dnia, ale udało się. Słaba odpowiedz - echo w głowie odbiło się jak w trumnie, skurczyło niczym
robak-trupojad. Pod wieczór za miejscowością Braida spróbował ponownie. Obecność nasilała się wraz
z nastaniem ciemności. Tibor był tam i odpowiedziałby, gdyby Dragosani dał mu szansę. Ale on
rozproszył myśli i pojechał dalej. W Reni, po kontroli celnej, zrezygnował z obrony, zaprosił Tibora. Była
już pełna noc, ale szept pojawił się słaby, jakby z odległości tysiąca kilometrów.
- Dragosaaaaaniii, tchórzu! Uciekasz ode mnie, od Starego Diabła uwięzionego w ziemskiej pułapce.
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
- Nie jestem tchórzem, Szatanie. Nie uciekam. Wychodzę poza twój zasięg. Tam, gdzie już mnie nie
dopadniesz. Widzisz teraz, Tibor, potrzebujesz mnie bardziej niż ja ciebie. Polez sobie i przemyśl
wszystko. Może pewnego dnia wrócę, ale to ja będę stawiał warunki. %7łegnaj Tibor.
- Borys! Ja... - głos zanikał, rozpraszał się w nocnej mgle. Dragosani z każdym kilometrem oddalał się
od tajemnych miejsc, uwalniał się od zimnych westchnień Upiora.
ROZDZIAA JEDENASTY
Dragosani przez trzy miesiące szlifował swój angielski. Był już koniec lipca, wracał do Rumunii - do
Wołoszy, jak nazywał w swoich myślach strony rodzinne. Przyczyna powrotu była jedna - minął "ostatni"
rok. Stary Diabeł ostrzegał, że czas jest niezwykle ważny. Dragosani nie miał pojęcia, co to miało
znaczyć, ale jednego był pewien, że nie może pozwolić, by Tibor Feren-czy wygasł przez jakiekolwiek
jego przeoczenie. Jeśli jego koniec miał być nieunikniony, to może teraz Wampir będzie bardziej skłonny
podzielić się z nim tajemnicami, w zamian za przedłużenie półśmierci.
Borys przejeżdżał przez Bukareszt. Zatrzymał się na targowisku, kupił parę żywych kurcząt w
wiklinowym koszyku. Przykrył je kocem i umieścił z tyłu swojej wołgi.
Kiedy minął stolicę, spróbował skontaktować się z Tiborem - bezskutecznie. Skoncentrował się
całkowicie na wywołaniu diablej jazni z wiekowej drzemki. Nie usłyszał odpowiedzi - może już było za
pózno. Jak długo wampir może leżeć w ziemi, żyć w półśmierci - zapomniany. Mimo wielu rozmów ze
starym smokiem i Ladislau Giresci - nadal mało wiedział o wampirach. To była strzeżona wiedza,
powiedział kiedyś Tibor, ale Dragosani posiądzie ja, gdy zostanie przyjęty do braterstwa wampirów.
Znalazł kwaterę w gospodarstwie nad brzegiem rzeki Oltul. Wrzucił rzeczy do pokoju, po czym
natychmiast pojechał w kierunku zadrzewionych krzyżowych wzgórz. Teraz stał na obrzeżu
niepoświęconego kręgu, pod posępnymi sosnami. Przyglądał się zniszczonym płytom porozrzucanym na
ciemnej ziemi pomiędzy poskręcanymi korzeniami, wystającymi niczym zwoje martwych węży.
- Tibor, jesteś tam? - wyszeptał w mroku, przyzwyczaił oczy do ciemności, penetrował wzrokiem teren
dookoła. - Tibor, wróciłem. Przyniosłem podarunki. - Kurczęta gdakały w koszyku, miały związane
[ Pobierz całość w formacie PDF ]