[ Pobierz całość w formacie PDF ]

radoÅ›ni chÅ‚opcy, którzy pierwszego sierpnia w godzinie »W« wybiegli z domu,
by walczyć zbrojnie z okupantem".
Podporucznik Wilk stanął przed frontem, jak generał] w czasie defilady. Był
młodym dowódcą, ale zaprawionym w długotrwałych walkach. I cieszył się ogromnym
auto-1 rytetem,
38
__Następnych sześciu pójdzie za pięć minut  Wyliczał
kolejno pseudonimy, patrząc uważnie w oczy tych, których wysyłał na śmierć.
%7łbik, zastępca dowódcy, wyjmował z plecaka butelki. Pochylony, widział tylko
wyciągające się opalone, poranione dłonie. Nagle od strony mostu zagrzmiało.
Potem nastąpił słośny wybuch i długa seria z karabinu maszynowego.
__ Dostał!  twarz %7łbika pojaśniała na moment. Wilk
zastygł w bezruchu. Czekał sekundę, dwie, trzy. Chłopcy wstrzymali oddech.
Czekali w napięciu. Ale wybuchy już się nie powtórzyły. Tylko gdzieś tam daleko
karabin maszynowy terkotał bez przerwy plując nabojami.
%7łbik podniósł wzrok na dowódcę.
__Może... należałoby wysłać zwiadowcę...
Wilk spojrzał na niego z bezbrzeżną pogardą. W tej samej chwili rozległ się nowy
wybuch. %7łelazo rozrywane ogniem zajęczało, zazgrzytało i stanęło. W ciszy, która
zapadła nagłe, szeleścił tylko osypujący się gruz. Chłopcy milczeli zaciskając
dłonie na karabinach. %7łbik znów oblizał wysuszone usta. Patrzył na własne
zbielałe kostki palców, jakby to były obce dłonie.
Znów zagrzechotało. Jakiś dzwięk wysoki zabrzmiał w powietrzu jak skowyt.
Człowiek? I znów detonacja rozrywająca chmurę pyłu.
 Czołg dostał  powiedział Wilk z cieniem uśmiechu. W kąciku warg ukazała się
smużka krwi. Otarł ją dłonią.  Wydaje mi się, że to już trzeci.
%7łbik czuł jak mu serce bije. Nie był to przecież strach, tego uczucia nie zaznał
już od wielu dni. Czekał w napięciu na powrót chłopców. Liczył sekundy, a potem
minuty.
' Powinni już wrócić!  nie wytrzymał.
Wilk spojrzał na niego spod oka.  Rozkleja się chłop, słowo daję"  pomyślał.
Ale i on czekał.
Znów zagrały silniki.  Pantery" wycofywały się chyba, żeby ominąć zagradzające
im drogÄ™ wraki.
 Spocznij!  Wilk przypomniał sobie o komendzie! Wyprężeni jak struna
powstańcy przyjęli rozkaz z wyrazną ulgą.  Na razie nikt z wyznaczonych nie
wyrusza!
Jakiś hałas rozległ się nagle z boku, skąd przez otwór w murze przechodziło się
do bramy od frontu.  Front" słowo względne, skoro na dobrą sprawę budynek jako
pojęcie architektoniczne nie istniał.
Chłopcy błyskawicznie pochowali się w załomach. Wilk Wzrokiem dał rozkaz Małemu,
by zbadał sytuację. Mały był zwinny jak wiewiórka. Przyszedł do oddziału prosto
z piekarni, gdzie pracował jako pomocnik. Kiedy już nie było co i z czego piec,
stał się żołnierzem. Miał osiemnaście lat i rude loki, jak dziewczyna. Teraz
błyskawicznie podpełzł aż do barykady. Zlustrował teren. Nikogo. Tylko pokryta
kurzem gałązka, jedyna pozostałość po rosnącym ?? podwórzu drzewku, chwiała się,
jakby trącona w biegu. Mały zmarszczył brwi. Bał się wychylić głowę, by nie
oberwać kulką od jakiegoś  gołębiarza". Nie powinno ich tu być, ale... Mały
nauczył się już nie dowierzać niczemu ? nikomu. Znów jakiś dzwięk podobny do
tego, jaki wydaje V górach osypujące się piarżysko. Mały już wiedział, Se tam
ktoś jest. Wytknął lufę karabinu przez dziurę w cegłach i cicho szepnął:
 Wyłaz, zgago jedna, bo jak ci dosolę...
W tej samej chwili gruz osunął się z szelestem i w otworze pojawiła się
pucułowata twarz.
 Jak rany, ale się przestraszyłem! Myślałem, że to Szkop!
Mały wstał i opierając karabin o biodro wrzasnął:
 Wyłaz stamtąd, ale już!
Dziecinne jeszcze policzki wydęły się i chłopiec już bez strachu przelazł przez
barykadę. Miał najwyżej dwanaście )at, olbrzymi poniemiecki hełm na głowie,
który opadał mu ^ż na kark,- kryjąc włosy i uszy, biało-czerwona opaskę na
kamieniu i brezentową torbę, którą przyciskał z całych sił ?? piersi.
10
.__ Ochotnik... tego... melduje...  wystękał i otarł dłonią pot z podbródka.
Mały przyjrzał się chłopcu. Wiek dzieciaka wcale go nie zdziwił. Takich w czasie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl