[ Pobierz całość w formacie PDF ]
83
- Niewykluczone. Pomóż mi, Irving. Chcę to skończyć jak najszybciej. Proszę.
- Pomóż jej - rzekł Luther.
Może dlatego, że poprosiłam. A może za sprawą dysponującego sporą siłą perswazji
Luthera. Tak czy owak, Irving skinął głową.
- Moja koleżanka po fachu mówi, że to kaleka, jezdzi na wózku. - Skinęłam głową. Zero
współpracy, cała ja. - Lubi niepełnosprawne kobiety.
- To znaczy? - Przypomniałam sobie puste oczy Cicely.
- Niewidome, na wózkach, bez kończyn, każda ułomna ma u Henry ego spore szansę.
- Głuche - podsunęłam.
- Jak najbardziej.
- Dlaczego? - spytałam. Jestem specjalistką od bystrych pytań.
- Może czuje się przez to lepszy. - Irving wzruszył ramionami. - Bo przecież sam też jest
przykuty do wózka. Moja koleżanka po fachu nie wie, dlaczego stał się dewiantem, ale jest
nim bez wątpienia.
- Co ci jeszcze powiedziała?
- Nigdy o nic go nie oskarżono, ale na jego temat krążą naprawdę paskudne plotki.
Rzekome mafijne powiązania, ale żadnych konkretnych dowodów. Jedynie plotki.
- Mów dalej - ponagliłam.
- Pewna kobieta chciała wnieść przeciw niemu oskarżenie do sądu. Zniknęła bez śladu.
- Zniknęła i najprawdopodobniej nie żyje - rzekłam.
- Otóż to.
Uwierzyłam w to. A więc Bruno i Tommy już wcześniej wykonywali dla niego mokrą robotę.
Może zlecenie po raz drugi zabójstwa jest łatwiejsze. A może Gaynor wielokrotnie zlecał
swoim oprychom mordowanie ludzi, tyle że nigdy nie został na tym przyłapany.
- Co miałby robić dla mafii, że ma przy sobie aż dwóch ochroniarzy?
- Och, widzę, że poznałaś już jego straż przyboczną. - Skinęłam głową. - Moja koleżanka po
fachu z przyjemnością by z tobą porozmawiała.
- Nie mówiłeś jej o mnie, prawda?
- Czy ja wyglądam na żółtodzioba albo durnia? - Uśmiechnął się do mnie.
Nie skomentowałam jego słów.
- To jak, czym się zajmuje dla mafii? - spytałam.
- Pomaga im prać pieniądze, a przynajmniej tak właśnie podejrzewamy.
- %7ładnych dowodów? - spytałam.
- Zero. - Nie wyglądał na zadowolonego. Luther pokręcił głową, strzepując popiół z
papierosa do popielniczki. Kilka szarych drobin wylądowało na kontuarze. Starł je białą
ścierką.
- Ten gość to nic dobrego, Anito. Chcesz mojej rady? Dam ci ją, trzymaj się od tego faceta z
daleka.
Dobra rada. Niestety.
- Wątpię, aby on zechciał odwdzięczyć mi się tym samym.
84
- O nic nie pytam. Nic nie chcę wiedzieć. - Jakiś klient rozpaczliwie domagał się kolejnego
drinka. Luther podreptał w tamtą stronę. Mogłam obserwować cały bar w długim lustrze
wiszącym na ścianie za kontuarem. Nie musiałam się nawet odwracać, by zobaczyć drzwi.
To było wygodne i pocieszające.
- A ja zapytam - rzekł Irving. - I chcę wiedzieć. - Pokręciłam głową. - Wiem coś, czego ty nie
wiesz - mruknął.
- A czy chcę to wiedzieć? - Przytaknął energicznie głową. Westchnęłam przeciągle. - No to
mów.
- Ty pierwsza.
Miałam już dość.
- Powiedziałam ci dziś wszystko, co miałam do powiedzenia. Mam akta. Przejrzę je. Tylko
zabierasz mi czas, a nie mam go wiele. Tej nocy każda chwila jest dla mnie droga.
- Och, daj spokój, pozbawiasz mnie całej przyjemności z wykonywanego zawodu. - Sprawiał
wrażenie, jakby miał zamiar zacząć się na mnie dąsać.
- Powiedz mi, co chcę wiedzieć albo zrobię coś strasznego.
Omal nie wybuchnął śmiechom. Chyba mi nie uwierzył. A powinien.
- No, już dobrze. Dobrze. - Zamaszystym gestem, jak iluzjonista, wyjął skądś fotografię. Było
to czarno-białe zdjęcie kobiety. Miała dwadzieścia kilka lat, długie ciemne włosy i modną
fryzurę. Była ładna. Nie rozpoznałam jej. Zdjęcie chyba nie było upozowane. Wydawało się
zbyt naturalne, a kobieta sprawiała wrażenie osoby, która nie zdaje sobie sprawy, że jest
fotografowana.
- Kim ona jest? - spytałam.
- Jeszcze pięć miesięcy temu była jego dziewczyną - rzekł Irving.
- A więc jest... niepełnosprawna? - Spojrzałam na to piękne, radosne oblicze. Patrząc na
zdjęcie, nie sposób się domyślić.
- Wanda Wózek.
- Chyba żartujesz. - Spojrzałam na niego ze zdumieniem.
- Wanda Wózek krąży po ulicach na swoim wózku inwalidzkim. - Uśmiechnął się. - Jest
bardzo popularna w pewnych kręgach.
Prostytutka na wózku. Nie, to zbyt dziwne. Pokręciłam głową.
- W porządku, gdzie mogę ją znalezć?
- Ja i moja koleżanka po fachu chcemy mieć ten materiał.
- To dlatego nie włożyłeś jej zdjęcia do akt.
- Wanda nie zechce z tobą mówić, Anito. - Nawet się nie zawstydził.
- A z twoją koleżanką rozmawiała? - Zmarszczył brwi, jego wzrok sposępniał. Wiedziałam,
co to oznacza. - Ona nie chce rozmawiać z dziennikarzami, prawda, Irving?
- Boi się Gaynora.
- Powinna.
- Dlaczego miałaby pomówić z tobą, skoro z nami nie chce?
- Bo mam ujmującą osobowość - odparłam.
85
- Daj spokój, Blake.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]