[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprawia Fordowi szczerą przyjemność.
- Aha - potwierdził Ford. - Robią w UFO. Znajdują odosobnione, słabo
zaludnione miejsca, lądują przed nosem jakiejś biednej, nieświadomej duszy,
której nikt nigdy nie uwierzy, i spacerują sobie tam i z powrotem z
idiotycznymi antenami na głowie, robiąc "bip-bip". Naprawdę szczeniackie
zagrywki. Ford oparł się plecami o materac i założył ręce za głowę, a jego
zadowolona z siebie mina mogła doprowadzić do szału.
- Ford - powiedział zdecydowanie Artur. Domyślam się, że to pytanie może
zabrzmieć głupio, ale co ja tu robię?!
- Przecież wiesz - rzekł Ford. - Uratowałem cię z Ziemi.
- A co się stało Ziemi? - Została zniszczona.
- Naprawdę? - zapytał Artur słabym głosem. - Owszem. Po prostu
wyparowała.
- Posłuchaj - zaczął Artur. - Jestem tym trochę zmartwiony.
Ford zmarszczył lekko brwi i przyjrzał się tej myśli ze wszystkich stron.
- Owszem, potrafię to zrozumieć - powiedział w końcu.
- Potrafisz to zrozumieć! Ford zerwał się na nogi.
- Popatrz na książkę! - syknął ostro. - Co takiego?
- "Bez paniki"!
- Wcale nie panikuję! - Owszem, panikujesz.
- Niech ci będzie, panikuję, a co innego mogę zrobić?
- Możesz jezdzić ze mną i niezle się bawić. Galaktyka to świetne miejsce.
Musisz mieć tylko tę rybkę w uchu.
- Przepraszam bardzo? - zapytał Artur, lak mu się zdawało, bardzo
uprzejmie.
Ford trzymał w rękach słoiczek, w którym znajdowała się mała, złota,
trzepocząca się rybka. Artur zamrugał gwałtownie. %7łyczył dobie, żeby
znalazło się coś prostego i możliwego do zidentyfikowania, coś, czego
mógłby się chwycić. Poczułby się bezpiecznie, gdyby obok bielizny
Dentrassich, stosów materacy ze Sqornshellusa i człowieka z Betelgeuzy
trzymającego małą rybkę, którą należało włożyć do ucha, mógł ujrzeć choćby
najmniejsze pudełko płatków kukurydzianych. Ale nie mógł i dlatego nie czuł
się bezpieczny.
Nagle usłyszeli wściekły hałas, którego zródła nie mogli zidentyfikować. Artur
wstrzymał oddech, wsłuchując się ze zgrozą w dzwięki przypominające
płukanie gardła podczas zażartej walki z całym stadem wilków.
- śśś... - szepnął Ford. - Słuchaj, to może być ważne.
- Wa... ważne?!
- To kapitan Vogonów ogłasza komunikat na Tannoyu.
- Chcesz powiedzieć, że to jest mowa Vogonów? - Słuchaj!
- Ale ja nic nie rozumiem!
- Nie szkodzi. Po prostu włóż tę rybkę do ucha. Ford z szybkością błyskawicy
przyłożył rękę do ucha Artura, który odczuł nagłe mdlące wrażenie, że po
jego przewodzie słuchowym ześlizguje się ryba. Wstrzymując z obrzydzenia
oddech, przez sekundę czy dwie grzebał w uchu, lecz nagle przestał i
popatrzył na Forda wytrzeszczonymi ze zdumienia oczami. Przeżywał
słuchowy odpowiednik patrzenia na rysunek dwóch czarnych profilów, które
niespodziewanie okazują się białym świecznikiem. Albo patrzenia na
zbiorowisko kolorowych kropek, które nagle składają się w cyfrę sześć,
oznaczającą, że twój okulista zaraz zażyczy sobie ciężkich pieniędzy na
nowe okulary.
Artur ciągle słuchał skowytu połączonego z płukaniem gardła, wiedział o tym,
tylko że teraz w niepojęty sposób przybrał on postać czystej, nieskazitelnej
angielszczyzny.
A oto, co usłyszał...
ROZDZIAA 6
- Auuu auuu gargl auuu gargl auuu auuu auuu gargl auuu gargl auuu auuu
gargl gargl auuu gargl garę gargl auuu skup uuuurgl miałby się dobrze bawić.
Uwaga, powtarzam komunikat. Mówi wasz kapitan, a więc przestańcie robić
to, co robicie, i słuchajcie uważnie. Przede wszystkim odczytuję z naszych
przyrządów, że mamy na pokładzie parę autostopowiczów. Witam was,
gdziekolwiek jesteście. Chcę tylko, żeby było to absolutnie jasne: jesteście tu
bardzo niemile widziani! Ciężko pracowałem na moje dzisiejsze stanowisko i
nie zostałem kapitanem Vogońskiej Floty Budowlanej po to, żeby przerobić ją
na taksówki dla bandy zdegenerowanych gapowiczów. Wysłałem już oddział
poszukiwaczy i gdy tylko was znajdą, natychmiast wyrzucę was ze statku.
Jeżeli będziecie mieli sporo szczęścia, przeczytam wam najpierw trochę
mojej poezji.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]