[ Pobierz całość w formacie PDF ]

więzienia. Chciała poczuć ciepło słońca na całym
swoim ciele, poczuć woń kwiatów, które widziała
z daleka ze swego miejsca na kamiennym progu.
Chciała zobaczyć świeżą, zieloną trawę, poras-
tającą dziedziniec, zobaczyć, jak wysoko wspina
się bluszcz po ścianach kaplicy.
Chwyciła go za rękę, jakby nagle pojmując, że to
wystarczy, aby marzenie się spełniło. Palce Brade-
na mocno zacisnęły się na jej palcach i Joanna
zeszła z progu na wyłożoną kamieniami dróżkę.
 Milordzie  odezwał się półgłosem strażnik,
przystępując do Bradena.  Masz już ją. Możemy
jechać.
Czuła, jak palce Bradena zaciskają się mocniej.
Ale lord podniósł drugą rękę, stanowczo powstrzy-
mując strażnika.
90 Terri Brisbin
 Nie, Rajmundzie. Dałem milady słowo, że jej
schronienie obejmuje również kamienną dróżkę do
furty. I niech tak będzie.
Joanna, każdy kolejny krok stawiając coraz
śmielej, doszła do muru otaczającego kaplicę. Pod
murem rosła cała kępa kwiatów. Irysy, dzikie róże
i piękny, granatowy tojad. Przez cały tydzień
Joanna spoglądała z daleka na ich pąki, teraz
powitały ją w pełnym rozkwicie, wabiąc słodkim
zapachem.
Nasyciwszy się kwiatami, Joanna zaczęła obra-
cać się na wszystkie strony, chłonąc inne oznaki
wiosny. Posłuchała głośnych treli ptaków, wiją-
cych gniazda wśród gęstych konarów drzew za
murami zamku, popatrzyła na młodą trawę, ziele-
niejącą pod ścianami zamku i na każdym wolnym
skrawku ziemi wśród kamieni dziedzińca.
 W Silloth już prawdziwa wiosna.
Kwiaty w jej ogrodzie na południu Anglii już
pewnie przekwitają. Kto teraz o nie zadba?
 Dlaczego jesteś smutna, Joanno? Myślałem,
że opuszczenie kaplicy choć na chwilę sprawi ci
radość.
 Sprawiło mi wielką radość, Bradenie, napraw-
dę. Ale przypomniałam sobie o moim ogrodzie.
Teraz nie ma tam nikogo, kto by się o niego
troszczył.
 Kiedy zostaniesz panią na zamku Wynwydd,
czeka cię nowe wyzwanie. W moich włościach nie
zabraknie miejsca, gdzie będziesz mogła hodować
swoje zioła i kwiaty.
Lady Joanna z Blackburn 91
 W Wynwydd...
Twarz Joanny posmutniała jeszcze bardziej.
Jakżeż ona ma jechać do Wynwydd, skoro jeden
strach, przeogromny strach, jeszcze pozostał.
Strach przed karą, którą lord niechybnie wymierzy
jej za nieposłuszeństwo i upokorzenia, jakich do-
znał z jej powodu na królewskim dworze. Przecież
to na polecenie lorda już raz omal nie zachłostano
jej na śmierć.
 Powiedz, Joanno, co tak naprawdę cię trapi?
Wziął Joannę za rękę i podprowadził do ławki
koło furty. Usiedli i Braden poprosił ponownie:
 Mów, Joanno.
 Dobrze, Bradenie. Ale ja pragnę, żebyś to ty
mi coś powiedział. Wiem, że sprzeciwiłam się
twojej woli i upokorzyłam cię na królewskim
dworze. Chcę wiedzieć, czy kara chłosty, już mi
wymierzona, będzie dostateczną karą za moje
niegodne czyny? Czy po przyjezdzie do Wynwydd
zamierzasz ukarać mnie jeszcze raz?
 Chłosta?! O czym ty mówisz? Joanno!
 Moi rodzice zadbali, abym dowiedziała się, że
wszystko, co czynią, dzieje się na twój rozkaz.
Powtarzano mi to za każdym razem, kiedy spadał na
mnie kolejny cios. Teraz chciałabym wiedzieć, czy
tamtakaraciwystarczy, czykażeszznowumniebić?
 Bić?  powtórzył głośniej Braden.  Na mój
rozkaz?  Wstał.  Nigdy nikomu nie wydałem
takiego rozkazu!
 Ale ja sama słyszałam, jak mówiłeś do ojca, że
chcesz mojej zgody za wszelką cenę.
92 Terri Brisbin
Twarz Bradena poczerwieniała z gniewu. Zacis-
nął zęby, zrobił kilka gniewnych kroków, znów
stanął nad Joanną. Przeraziła się. Zerwała się
z ławki, zebrała spódnicę w garść i kamienną
dróżką pobiegła z powrotem do kaplicy.
Stąd nie było już ucieczki.
 Powiedz, jak cię bili  usłyszała jego zdławio-
ny szept.  Powiedz mi, co czynili ponoć na mój
rozkaz.
Odwróciła się do niego, ale jej spojrzenie
umknęło w bok. Nie chciała mu patrzeć w twarz,
kiedy będzie opowiadała o swoim poniżeniu.
 Kiedy to się stało, Joanno?
 Zaraz potem, jak w obecności króla nie wyra-
ziłam zgody na małżeństwo.
 A dlaczego się nie zgodziłaś? Co cię we mnie
przeraziło?
 Uwierzyłam w to, co ludzie rozpowiadają.
O nieszczęsnym losie twojej pierwszej narzeczo-
nej i o tym, że rzucasz na ludzi klątwę. Nie chcę
jeszcze umierać, Bradenie. A byłam przekonana, że
kiedy zostanę twoją żoną, czeka mnie niechybna
śmierć. I dusza moja przeklęta pójdzie do piekła.
Dlatego odmówiłam. Wtedy ty zażądałeś od rodzi-
ców, żeby przywiezli mnie do Wynwydd, ale
przedtem mają wymusić na mnie zgodę. Najpierw
przez kilka dni nie dawano mi jadła, potem ojciec
wezwał sługę, który potrafił bić dotkliwie, pozo-
stawiając mało śladów.
Na próżno próbowała straszne wspomnienia
wyrzucić z pamięci. O tym, jak pachołek bił ją
Lady Joanna z Blackburn 93
otwartą dłonią, potem pięściami, a ojciec siedział
na krześle i spokojnie się przyglądał. Na początku
po każdym ciosie jakoś udawało jej się wstać,
potem już nie, wszystko zlało się w jeden ogłusza-
jący ból.
 Nie zgodziłam się, więc bito mnie dalej.
Najpierw trzciną, potem biczem.
Zadrżała. Nie, tego nigdy nie zdoła zapomnieć.
Zwist trzciny i zaraz potem straszny ból, jakby
ktoś nożem kroił jej ciało. Audziła się, że wytrzy-
ma. Ale kiedy bat rozerwał jej ciało i zaczęła słabnąć
z upływu krwi, poddała się. Wypowiedziała słowa,
których tak bardzo nie chciała wypowiedzieć.
 Zgodziłam się, Bradenie, ale lęk o moją duszę
nieśmiertelną nadal tkwił we mnie. Dlatego po-
stanowiłam uciec do siostry, do Szkocji. Byłam
półprzytomna z bólu, trawiła mnie gorączka. Lord
Orrick może i miał rację, kiedy powiedział, że to
gorączka skłoniła mnie do takiej desperacji. Wie-
działam, że to przedsięwzięcie niebezpieczne. Ale
gotowa byłam narazić swoje życie, żeby tylko ra-
tować duszę.
 Joanno, czy kiedy ciebie wtedy... dotykałem,
sprawiłem ci ból?
 Tak. Wenda powiedziała, że te rany będą
bolały, póki całkowicie się nie zagoją.
 Chciałbym je zobaczyć.
 Nie...
Zbliżył się do niej, a ona natychmiast zaczęła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl