[ Pobierz całość w formacie PDF ]
porcelany.
- Z twoich ust, Evie.
- Co...
- Wyobraz sobie moje zaskoczenie, kiedy lord Alvington przyszedł do mnie po
południu ze
swoim kuzynostwem, moja droga siostro. Lord i lady Huntley przypadkiem
usłyszeli, jak na
pikniku generała Barretta mówiłaś do St. Aubyna... pewne rzeczy, między innymi
to, \e
chcesz go pocałować. Tego... łotra! U\yłbym mocniejszego określenia, ale w
naszym gronie
są damy.
- Mogę wyjaśnić? - zapytała Evie, choć nie miała pojęcia, co powiedzieć oprócz
prawdy...
albo przynajmniej takiej jej części, jaką brat był w stanie znieść.
- Nie, nie mo\esz. Myślałaś, \e mo\esz zachowywać się, jak chcesz? śe będziesz
zadawać się
z tym... łotrem, a ja nie zareaguję? Wypytałem naszą ciotkę o twoje nieobecności
na
herbatkach, a ona przyznała, \e traciłaś czas na te cholerne sieroty, wybaczcie
język, drogie
panie. Na przytułek Ufne Serce, ten sam, w którego radzie nadzorczej zasiada St.
Aubyn!
Evelyn spojrzała na ciotkę.
294
- Powiedziałaś mu? - zapytała spokojnym głosem, który ją samą zaskoczył.
- Wybacz, Evie - rzekła markiza. - Twój brat i tak się domyślił. Nie miałam
wyboru.
- Chwała Bogu, \e Huntleyowie poszli do lorda Alvingtona, a nie do plotkarskich
gazet -
ciągnął Victor. - I chwała Bogu, \e mamy dostateczne środki, by zapobiec
nieodwracalnym
szkodom.
Evie na chwilę zamknęła oczy. Marzyła o tym, \eby wszyscy ju\ sobie poszli.
Chciała
porozmawiać z Saintem. On wiedziałby, co robić.
-, Co zamierzasz? - spytała. Clarence zakaszlał nerwowo.
- Po rozmowie z pani bratem i przyrzeczeniu przez niego bardzo hojnego posagu
zgodziłem
się wziąć panią za \onę.
Serce Evelyn zatrzymało się na chwilę. Wiedziała, \e coś się szykuje, ale kiedy
usłyszała...
- Zgodził się" pan wziąć mnie za \onę? - powtórzyła, patrząc mu w twarz.
- Tak - wtrącił się Victor. - Niewiele osób wie o tej całej historii, a
zapowiedz ślubu
powstrzyma komentarze odnośnie do słabości twojego charakteru.
- Ale ja się nie zgadzam - oświadczyła Evie. Dość tego! Brat potrzebował a\
sześciu osób,
\eby ją zaatakować, ale ona poradzi sobie sama. Przynajmniej tak postanowiła.
-Będę
krzyczeć i bronić się, a\ w końcu ludzie przestaną podziwiać twoje talenty
polityczne i zaczną
szeptać, \e jesteś tyranem, który wykorzystuje siostrę.
Genevieve Ruddick gwałtownie zaczerpnęła powietrza.
- Evie!
- Będą raczej podziwiać moją siłę i cierpliwość - rzekł Victor. - Widać zbyt
długo
Strona 151
Rozpustnik i dziewica
tolerowałem twój egoizm i kapryśność. Idz do swojego pokoju i nie wychodz, póki
się nie
opamiętasz. śadnych więcej sierot, \adnych zakupów z płochymi przyjaciółkami,
\adnych
rozmów z St. Aubynem.
295
Evelyn odło\yła serwetkę na stół i wstała.
- Nie wiem, co ci powiedziano, ale pamiętaj, \e nie znasz mojej wersji. Mogłeś
mnie zapytać,
Victorze, zanim upokorzyłeś w obecności rodziny i przyjaciół. Będziesz świetnym
politykiem, ale byłbyś lepszym bratem, gdybyś mnie wysłuchał. Dobranoc.
Z godnością opuściła jadalnię i udała się do swojego pokoju. Oparła się o drzwi
i przez długą
chwilę starała się uspokoić oddech. Szybko jednak uświadomiła sobie, \e nie tyle
jest
zdenerwowana, co wściekła. Przekręciła klucz. Nie chciała, \eby ktoś inny
zamknął ją od
zewnątrz. W ten sposób przynajmniej miała wra\enie, \e panuje nad sytuacją... i
własnym
\yciem.
I rzeczywiście nawet Victor nie był w stanie zmusić jej do niechcianego
mał\eństwa.
Oczywiście mógł ją za karę wysłać do rodowej posiadłości w West Sussex i odmówić
zgody
na poślubienie innego mę\czyzny. Mógł równie\ wstrzymać jej pensję pod
pretekstem, \e nie
wypełniła obowiązków wobec rodziny.
Najbardziej jednak Evie niepokoiła się o sieroty. Wiedziała, \e Saint nie wycofa
się z
obietnicy przeniesienia ich do nowego domu, ale ona złamałaby dane im słowo.
Dzieci
uznałyby, \e je porzuciła, tak jak wszyscy inni w ich \yciu.
- Nie, nie, nie - powtarzała, chodząc od drzwi do okna i z powrotem.
Gdyby sześć miesięcy temu Victor kazał jej poślubić Clarence'a Alvingtona,
płakałaby i
protestowała, ale w końcu by ustąpiła.
Teraz było inaczej. Od tamtej pory się zmieniła. Zaprzyjazniła się z sierotami i
zrozumiała, \e
mo\e poprawić ich \ycie. Odwiedziła inne przytułki i zobaczyła, ile jest jeszcze
do zrobienia.
Przekonała się, jak jest w ramionach mę\czyzny i czym jest namiętność.
Otworzyła okno i wyjrzała. Zobaczyła jedynie gładki mur, a w dole ogród. Do
licha! W
romantycznych histo-
296
riach zawsze była jakaś rynna albo krata na pnące ró\e, pomocne w ucieczce...
albo randezvous
o północy. W ciemności nikt nie czekał, \eby podstawić jej drabinę.
Usiadła w fotelu przy oknie. Najchętniej poszukałaby St. Aubyna i przekonała go,
\eby ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]