[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- W takim razie przepraszam za najście.
- I słusznie.
- Pani profesor, proszę mi wybaczyć te spóznione odwiedziny -
oświadczył skruszony grubas.
- Zapomnijmy o tym niemiłym incydencie - odparła
wspaniałomyślnie Samantha.
- Pod warunkiem, że to się więcej nie powtórzy, jasne? - dodał
Jonathan.
- Obiecuję- zapewnił Crispy.
- Niech pan chwilę zaczeka, Green. - Jonathan usiadł na łóżku. -
Kochanie, podaj mi ręcznik.
Spokojnie obserwował dziewczynę, która biegała gorączkowo
po pokoju, aż w końcu odnalazła ręcznik leżący na podłodze koło
łóżka. Rzuciła go natychmiast rzekomemu kochankowi, jakby
kawałek miękkiej, wilgotnej tkaniny parzył jej palce. Jonathan owinął
starannie biodra, zsunął się z łoża, poczłapał na bosaka ku
osłupiałemu Greenowi i wyciągnął do niego obie ręce.
- Moja narzeczona twierdzi, że nie jest głodna, ale ja mam
ochotę na małą przekąskę. Dzięki za wino, owoce i ser.
- Nie ma za co - odparł machinalnie zdumiony natręt,
wytrzeszczając szeroko oczy.
Jonathan odprowadził go do drzwi i zatrzasnął je natychmiast.
119
RS
- Dobranoc - zawołał, a po cichu dodał: - Idz do diabła. -
Odwrócił się do Samanthy. - Na pewno umierasz z głodu, kochanie.
Burczy ci w brzuchu.
-Ale...
- Najpierw coś zjedz. Potem będziemy rozmawiać.
Samantha przyznała mu rację. Przysiadła na rogu łóżka i rzuciła
się na przekąski. Co parę kęsów wypijała łyk wina z podsuwanego
przez Jonathana kieliszka.
- Byłam głodna jak wilk-przyznała z pełnymi ustami.
- Nic dziwnego. Nie tknęłaś jedzenia, które zostawiłem ci pod
drzwiami.
- Straciłam poczucie czasu. Gdy przed chwilą usłyszałam
pukanie do drzwi, pomyślałam, że przyniosłeś mi coś do jedzenia.
- Nie otwieraj drzwi, póki się nie upewnisz, kto cię odwiedza -
przestrzegł Jonathan, rzucając jej karcące spojrzenie.
- Sądziłam, że nie mam powodów do obaw - odparła
zakłopotana Samantha. - Jesteśmy przecież w dobrze strzeżonej
rezydencji.
- To nie takie proste - tłumaczył Jonathan, obserwując ją
uważnie. - Trzeba pamiętać, że po tym domu kręci się mnóstwo
rozmaitych ludzi.
- Słuszna Uwaga.
- Nie ma co do tego wątpliwości.
- Dzięki, że przepędziłeś tego typa. - Samantha wpatrywała się w
trzymaną w ręku cząstkę jabłka. Jonathan spostrzegł, że łzy zakręciły
120
RS
jej się w oczach. Nagle zapytała: - Nie jesteś głodny? Może zjesz
kawałek sera albo jakiś owoc? Jedzenia starczy dla nas obojga.
- Chętnie coś przegryzę.
- Mamy tylko jeden kieliszek wina, ale dla mnie to stanowczo za
dużo. Podzielę się z tobą.
- Daj mi łyczek.
- Piłam z tej strony, więc jeśli obawiasz się moich bakterii, obróć
kieliszek.
Jonathan umyślnie dotknął ustami miejsca, które zachowało
jeszcze ciepło warg Samanthy. Podniósł wzrok, zauważył krople wina
na skórze dziewczyny, pochylił się i zlizał delikatnie cierpki napój.
Samantha natychmiast spłonęła rumieńcem.
- To było...
- Podniecające?
- Niezbyt higieniczne.
Jonathan parsknął śmiechem. Urażona Samantha zapytała:
- Co cię tak ubawiło?
- Sam, kochanie moje, tydzień temu całowałem się z tobą,
jakbym chciał cię zjeść - przypomniał żartobliwie. - Oboje to
przeżyliśmy, więc nie musimy się przejmować drobnoustrojami.
- Jak się tu dostałeś? - zapytała niespodziewanie Samantha.
Jonathan westchnął ponuro. Zapomniał, że profesor Wainwright nie
ma sobie równych, jeśli chodzi o umiejętność nagłego zmieniania
tematu. Zjadł kawałek sera, upił łyk wina i powtórzył:
- Chcesz wiedzieć, jak się tu dostałem?
- Skąd się wziąłeś w mojej sypialni?
121
RS
- Wszedłem drzwiami.
- Którymi drzwiami? - wypytywała spokojnie dziewczyna. -
Jedyne, które widzę, zatarasował ten grubas Crispy Green.
- Znalazłem inne drzwi - oznajmił chełpliwie Jonathan.
- Co to ma znaczyć? - Samantha była wyraznie zirytowana jego
unikami.
- Słyszałaś. Inne drzwi to inne drzwi.
- Gdzie one są? - Pani profesor omiotła spojrzeniem cały pokój. -
Nie widzę dodatkowego wejścia.
-Oczywiście.
- Jak to?
- To ukryte drzwi.
- Jasne! - zawołała Samantha, uderzając się w czoło otwartą
dłonią. - Ależ ze mnie idiotka! Zamaskowane przejście. Egipcjanie
umieszczali je we wszystkich budowlach.
- Na ten sam pomysł wpadł współczesny architekt.
- Gdzie one są? - Dziewczyna zerwała się z łóżka-Nie! Nie
podpowiadaj! Ciekawe, czy potrafię je znalezć.
- Zobaczymy. - Jonathan ułożył się wygodnie na posłaniu i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]