[ Pobierz całość w formacie PDF ]
człowiekiem zepsutym i wyzutym z zasad. Wydawało się raczej, że nie miał
doświadczenia z kobietami.
Pani Carelius wróciła ze szklanką wody i znowu zniknęła. Zamknęła za sobą drzwi i
Tessa ponownie zasnęła.
Nie wiedziała, czy spała jeden dzień, czy dłużej. Obudziła się ze złego snu, w którym
słyszała nierówne kroki Johanny i jej złowrogi szept: Teraz chłopiec już nie żyje .
Tessa usiadła na łóżku i próbowała uświadomić sobie, gdzie się znajduje. Daniel, co z
Danielem? Las... sosnowy las za stodołą... głosy dzikich zwierząt... Drzwi, których nie
dało się zamknąć na klucz... Wszystko się mieszało, nie odróżniała, co było koszmarem
sennym, a co jawą. Wyskoczyła z łóżka, nie zauważając, że uginają się pod nią nogi,
dotarła po omacku do drzwi i wybiegła z pokoju.
Wyglądało na to, że znalazła się w dużym hallu. Zwiatło księżyca wpadało przez okna,
nie rozjaśniając zbytnio pomieszczenia.
- Daniel?- zawołała Tessa cicho i rozpaczliwie. - Daniel!
Po obu stronach znajdowały się drzwi, ale które miała wybrać?
Jakaś czeluść otworzyła się przed nią. Schody prowadzące w dół na parter. Widocznie
była na pierwszym piętrze zamku.
Jej chłopczyk! Maleńki Daniel, co oni z nim zrobili?
W tej samej chwili dostrzegła cień majaczący w drugim końcu hallu. Znikał, kiedy mijał
ciemne przestrzenie między oknami, a potem - nagle i brutalnie - skąpe światło księżyca
padło na jakąś twarz tuż obok jej twarzy, na groteskową, diabelską maskę. Krzyknęła,
lecz spod dłoni, którą zakryła usta, dobył się tylko stłumiony jęk.
54
ROZDZIAA V
- Czy wystraszyłem panią? - usłyszała głos dochodzący z ciemności. - Nie miałem
takiego zamiaru.
Tessa oddychała gwałtownie.
- Majorze af Ilmen, to pan? Czy wszystkie drzwi są zamknięte na klucz?
Było to może dziwne pytanie, ale wydawało się, że major zrozumiał.
- Tak, nikt nie może tu wejść. Pani syn jest bezpieczny, opiekuje się nim pani Carelius.
Ale co pani tu robi? Powinna pani być w swoim łóżku.
Nadal trwała w półśnie i odpowiedziała bez związku:
- Stodoła... Nie zamknęłam jej. Ona mogłaby wejść w każdej chwili. A las był taki ciemny i
tajemniczy. Tutaj także jest las, ale to piękny park... Och, nie wiem, co mówię, jestem
taka zmęczona - dokończyła z rozpaczą.
- Chodz! - rzucił sucho i podprowadził Tessę do stojącej parę kroków dalej sofy. - Niech
pani tu usiądzie i trochę odpocznie.
Usłuchała. Jak dobrze było zapaść się w miękkie poduszki! Major trwał obok
nieporuszony. Duży stojący zegar tykał głośno, przez okno sączyło się słabe światło.
Tessa zdołała zobaczyć świecznik na stole. Pochyliła się, ażeby go zapalić. Major
natychmiast powstrzymał ją ruchem ręki.
- Nie pozbawiaj mnie ciemności!
Uśmiechnęła się słabo.
- Ale ja ciemności się boję!
- Dobrze, zapalmy zatem świecę.
Płomień nabierał mocy. Tessa zmusiła się, ażeby spojrzeć na zniekształconą twarz
gospodarza, ale powinna przewidzieć, że odwróci się do niej zdrową stroną. Zobaczyła,
że jest zupełnie ubrany.
- Musi być środek nocy - zauważyła. - Czy nigdy pan nie śpi?
- Rzeczywiście, często czuwam - przyznał. - Ale czy pani nie jest zimno?
Nagle Tessa uświadomiła sobie, że ma na sobie tylko cienką koszulę nocną.
55
- Ojej! - wykrzyknęła zakłopotana. - Najlepiej będzie, jak wrócę do łóżka.
Wstała niepewnie i chwyciła majora za rękę, żeby nie upaść. Nikolas af Ilmen wziął
świecznik w drugą rękę i odprowadził Tessę do jej pokoju.
- Lekarz mówi, że powinna pani zostać w łóżku przez kilka dni. Właściwie chciałem
zaproponować pani i chłopcu domek w parku. Moglibyście tam mieszkać, dopóki
sytuacja się nie wyjaśni. Jednak najlepiej, jeżeli zostaniecie tutaj, w budynku głównym.
Jego ręka była silna i pewna. Trochę się zawahał, kiedy dotarli do drzwi jej pokoju, jak
gdyby nie chciał wchodzić do damskiej sypialni. Tessa nie była jednak w stanie pójść
dalej o własnych siłach, więc doszedł z nią aż do łóżka. Wślizgnęła się szybko pod koce,
a on ostrożnie ją nimi otulił.
Wciąż stał, niezdecydowany.
- Muszę przyznać, że byłem bardzo sceptyczny, zanim panią zobaczyłem. Dziewczyny
Rutgera...
- Proszę! - przerwała. - Ten Rutger af Ilmen, którego spotkałam, to wspaniały człowiek.
Bardzo dobrze się rozumieliśmy. Był umierający, powiedziała mi o tym jego matka.
Proszę nie niszczyć wspomnienia o nim!
Major zacisnął wargi. Najwyrazniej nie mógł zrozumieć, jak mogła być tak zaślepiona. W
świetle świec jego oczy wydawały się czarne niby węgiel, a cała postać sprawiała
wrażenie silnej i dominującej. Skinął głową.
- Johnsen mówił, że na stryszku widział rysunki. A ja widziałem ten z chłopcem. Czy
mógłbym przysłać tu akcesoria malarskie, ażeby miała pani co robić? Dzieckiem zajmuje
się pani Carelius i pewnie już się zaprzyjaznili.
Tessa starała się ukryć niepokój, lecz major mimo to zauważył, że jest zdenerwowana.
- Nikt nie zamierza zabrać pani chłopca, Tereso Hammerfeldt, musi pani to zrozumieć -
powiedział niecierpliwie. - I jeszcze jedno: Nie mam takich planów, ażeby usunąć pani
syna ze swej drogi. Johnsen sierdzi, że Johanna mówiła chyba coś podobnego. Być
może sprawiam takie wrażenie, lecz nie jestem bestią.
- Wcale tak nie myślałam - odrzekła Tessa ze słabym uśmiechem. - I jeżeli pan chce,
może mnie pan nazywać Tessą. Proszę mi mówić na ty. Ja jednak wolałabym nazywać
pana majorem af Ilmen.
Skinął głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]