[ Pobierz całość w formacie PDF ]

koniec.
Strażnicy natychmiast znalezli duże, szybkie auto, do którego wpakowało się tyle
osób, ile mogło pomieścić. Pasażerami okazali się adwokat Marholm, Lund, Helle, Peter,
Christian, dwóch konstabli i pewien młody chłopak, który nie wiadomo, czego tam szukał.
Szybko go wyproszono i rozpoczęła się szaleńcza pogoń. Samochód, kierując się na zachód,
minął w pędzie budynek banku i przerażonych ludzi, szukających schronienia za słupami
latarni i w bramach.
Helle siedziała na tylnym siedzeniu, wciśnięta między Petera a Christiana,
funkcjonariusze zajęli miejsca naprzeciw, a adwokat i Lund zmieścili się na przodzie obok
kierowcy. Pędzili z zawrotną szybkością pięćdziesięciu kilometrów na godzinę.
- Myślicie, że go złapiemy? - spytała Helle oszołomiona.
- Z pewnością, jeśli uda się nam zachować taką prędkość - odparł Christian. - Chyba
że Bernland obrał jakąś inną drogę.
Marholm odwrócił się nieznacznie do tyłu.
- Zakładamy, że będzie próbował dostać się na prom, żeby pózniej dotrzeć do
Niemiec. Szwecja jest już bowiem zamknięta dla niego jako pisarza. Ale jeżeli uda mu się
przetłumaczyć powieści Helle na niemiecki, to dopnie swego.
- Nie poddaje się tak łatwo - mruknął Lund. - Obyśmy tylko go dostali, zanim
wsiądzie na prom!
Dawno już wyjechali z miasta. Dokoła rozpościerał się niebieskawy, błotnisty
krajobraz, typowy dla duńskiego przedwiośnia.
- Gdzie jesteśmy? - spytała Helle.
- Niedaleko Vildehede - odparł Lund. - Majątek leży dokładnie na północ stąd.
- Tam widać jakiś samochód! - krzyknął Christian. - Na skraju tego pola. Teraz zniknął
w lesie.
- Może to być zupełnie przypadkowy wóz, Ale załóżmy, że to Bernland. Czy możemy
trochę przyspieszyć?
- W tym błocie to niemożliwe - odpowiedział kierowca.
Dotarli do lasu. Dopiero wtedy Helle uświadomiła sobie, że z całej siły zaciska pięści i
zagryza zęby.
Samochód kołysał się w głębokich koleinach. Helle przysunęła się blisko Petera,
musiała przyznać, że bijące od niego ciepło sprawiało jej przyjemność. Nigdy w życiu nie
czuła się tak wytrzęsiona i obolała, ale za nic w świecie nie zrezygnowałaby z tej jazdy!
Wreszcie pomiędzy drzewami pozbawionymi jeszcze liści dojrzeli wóz, którym
uciekał Bernland.
- Depczemy mu po piętach! - zawołał Christian. - Już nas zobaczył. Patrzcie, odwrócił
się! To jego gęba!
- Teraz możemy chyba zwiększyć szybkość - zaproponował Marholm.
Przez chwilę siedzieli w napięciu, obserwując, jak na zmianę oddalają się, to znowu
zbliżają do uciekającego.
- Mamy go - rzucił Lund.
Helle czuła mdłości.
- Co to takiego fruwa w powietrzu? - spytał nagle Peter. - Wygląda jak duże płatki
śniegu.
- Ten drań coś wyrzuca! - zawołał Christian. - Jakieś papiery.
Ziemia pokryła się drobnymi, białymi strzępami papieru.
Helle ogarnęło niedobre przeczucie.
- Zatrzymajcie się! - pisnęła. - A jeżeli to...
Samochód zahamował tak gwałtownie, że dziewczyna wpadła w ramiona jednego z
konstabli. Christian wyskoczył z wozu, złapał jeden ze skrawków podartej kartki, po czym
opadł z powrotem na siedzenie.
- To przypomina pismo Helle. Co tu jest napisane?  ...kiedy byliśmy w Odense - rzekł
Erl...
- To moja najnowsza powieść! - jęknęła Helle. - Porwał ją na strzępy! A ja nie mam
nawet kopii!
- Chodz! - odezwał się Peter przytomnie. - Wysiądziemy i pozbieramy wszystkie
kawałki rękopisu.
- Czy mam wam pomóc? - spytał Christian bez entuzjazmu.
- Nie, lepiej goń tego łotra! Czy zauważyłaś, Helle, kiedy zaczął sypać ten  śnieg ?
- Chyba dopiero za ostatnim zakrętem.
- Pózniej po was przyjedziemy - rzekł Lund. - Wezcie torbę na te drobinki.
Samochód ruszył i Helle z Peterem zostali sami w lesie.
- Nigdy nam się nie uda pozbierać wszystkiego - jęknęła dziewczyna.
- Uda się - rzekł Peter, próbując jej dodać otuchy.
Pobiegli do zakrętu i od razu znalezli miejsce, w którym Bernland zaczął drzeć
rękopis. Na szczęście nie było wiatru, ale kawałki papieru wyrzucone z pędzącego
samochodu i tak rozsypały się dokoła. Niektóre pofrunęły pomiędzy drzewa.
Szli po obu stronach drogi, żeby zebrać możliwie wszystko.
Nagle w lesie rozległ się huk i Helle aż podskoczyła.
- Czyżby strzelał?
- Nie, to chyba coś z samochodem, może awaria układu wydechowego lub koła.
- Miejmy nadzieję, że to nie nasz wóz się zepsuł - mruknęła Helle i dalej zbierała
porozrzucane kawałki papieru.
Przez chwilę oboje szli w milczeniu.
- Helle, dużo rozmyślałem - odezwał się nagle Peter. - O tym wszystkim, o co miałaś
do mnie pretensje.
- Nie miałam do ciebie pretensji, Peter.
- W każdym razie muszę ci przyznać absolutną rację. Byłem ślepy i uparty.
Helle zdjęła z gałęzi kawałek kartki.
- Ja także wiele rozmyślałam, kiedy mieszkałam na Fionii, i doszłam do wniosku, że
potraktowałam cię niesprawiedliwie. Powinnam uszanować twój stosunek do kobiet. Zresztą
ja także nie potrafię zrozumieć, jak można strzelać do zwierząt jedynie dla własnej
przyjemności
- Wiele się w tym czasie nauczyłem, Helle! Możesz mi wierzyć! Zrozumiałem, że są
także wspaniałe kobiety. Jest wśród nich taka, bez której nie potrafię żyć. Boże, omal nie
oszalałem! Nieustannie napotykałem mur nie do przebycia, kiedy usiłowałem się z tobą
skontaktować. Miałem ci tak wiele do powiedzenia... O, popatrz, już się tak nie stara, wyrzuca
całe arkusze.
- To dobrze. Robi mi się słabo na samą myśl o tym, ile mnie czeka pracy, żeby
poskładać powieść w jedną całość. Ale myślę, że warto. To najlepsza rzecz, jaką do tej pory
napisałam.
- Pomogę ci w tej układance. Helle, jest coś, o co chciałbym cię spytać...
Umilkł i zaczął nasłuchiwać.
- Posłuchaj! Są tuż za wzgórzem. Samochody się zatrzymały, chyba go złapali!
Helle, która strasznie chciała usłyszeć, o co Peter zamierzał ją zapytać, westchnęła
zrezygnowana. Obiegli wzgórze i zobaczyli oba wozy, które zatrzymały się przy moście,
prowadzącym przez niewielką, leniwie płynącą rzekę. Na jednym końcu mostu stali policjanci
i rozgorączkowany Christian, gotowi zaatakować Bernlanda, który niezdecydowany stał
pośrodku. Jego kierowca leżał na deskach mostu i sprawdzał, dlaczego samochód utknął.
Lund wołał coś do ściganego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl