[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie gniewaj się powiedział wreszcie S. Strasznie się spieszę i podał mu rękę. Zadzwonię
do ciebie.
Kiedy jego koledzy wówczas pogardzali nim z powodu jego domniemanego tchórzostwa, wszyscy
uśmiechali się do niego. Teraz, kiedy już nie mogą nim pogardzać, kiedy nawet są zmuszeni go szanować,
unikają go.
Zresztą również i dawni pacjenci już go nie zapraszali i nie witali szampanem. Sytuacja
zdeklasowanych intelektualistów przestała być czymś wyjątkowym; stała się trwałym i niemiłym elementem
rzeczywistości.
20.
Przyszedł do domu i położył się wcześniej niż zwykle. Mniej więcej po godzinie obudził go ból
żołądka. To były jego stare dolegliwości, które zawsze zjawiały się w momentach depresji. Otworzył
apteczkę i zaklął. Nie było tam żadnego lekarstwa. Zapomniał się o nie postarać. Starał się zlikwidować atak
siłą woli i prawie mu się to udało, ale nie mógł zasnąć. Kiedy Teresa wróciła do domu o wpół do drugiej,
miał chęć z nią pogadać. Opowiadał jej o pogrzebie i o tym, jak redaktor nie chciał z nim rozmawiać i o
spotkaniu z kolega S.
Praga zrobiła się paskudna powiedziała Teresa.
To prawda powiedział Tomasz.
Po małej pauzie Teresa powiedziała cicho:
Najlepiej by było wynieść się stąd.
Tak powiedział Tomasz. Ale nie ma dokąd.
Siedział na łóżku, a ona przysiadła obok niego i objęła go wpół.
Na wieś powiedziała.
Na wieś? zdziwił się.
Tam bylibyśmy sami. Tam byś nie spotkał ani redaktora, ani swych byłych kolegów. Tam są inni
ludzie, no i przyroda, która została taka sama jak przedtem.
Tomasz znów poczuł w tym momencie lekki ból żołądka, wydawał się sam sobie stary i miał
wrażenie, że nie pragnie niczego oprócz odrobiny spokoju.
Może masz rację powiedział z trudem; przy bólu trudno mu było oddychać. Teresa ciągnęła:
Mielibyśmy tam domek z małym ogródkiem i Karenin by się przynajmniej porządnie wylatał.
Tak powiedział Tomasz.
Potem wyobraził sobie, jakby to było, gdyby naprawdę pojechali na wieś. Na wsi nie mógłby mieć
co tydzień nowej kochanki. Jego erotyczne przygody musiałyby się skończyć.
Tylko że na wsi byś się ze mną nudził powiedziała Teresa, jakby czytając jego myśli.
Ból znowu narastał. Nie mógł mówić. Przyszło mu do głowy, że jego gonitwa za kobietami była
także jakimś es muss sein! , imperatywem, który czynił z niego niewolnika. Pragnął wakacji. Ale
zupełnych wakacji, a więc pozbycia się wszystkich imperatywów, wszystkich es muss sein! . Skoro mógł
odpocząć (i to na zawsze) od stołu operacyjnego, dlaczego by nie miał odejść od operacyjnego stołu świata,
na którym imaginacyjnym skalpelem otwierał szkatułkę, w której kobiety ukrywały jedną milionową
nienaśladowalnego?
Ciebie boli żołądek! dopiero teraz poznała Teresa. Przytaknął.
Zrobiłeś sobie zastrzyk? Pokręcił głową:
Zapomniałem go załatwić.
Gniewała się na jego niedbalstwo i gładziła go po czole, lekko spoconym z bólu.
Już mi trochę lepiej powiedział.
Połóż się powiedziała i przykryła go kocem. Poszła potem do łazienki, a po chwili położyła się
obok niego.
Odwrócił ku niej głowę na poduszce i zmartwiał: smutek, który bił z jej oczu był nie do zniesienia.
Powiedział:
Co ci jest, Tereso? Coś się z tobą dzieje w ostatnich czasach. Czuję to, widzę.
Nie, nic mi nie jest pokręciła głową.
Nie kłam!
To ciągle to samo powiedziała.
Ciągle to samo oznaczało jej zazdrość i jego zdrady. Ale Tomasz wciąż nalegał:
Nie, Teresko. Tym razem to co innego. Tak zle jeszcze nie było. Teresa powiedziała:
Więc ci powiem. Idz umyj głowę.
Nie zrozumiał jej.
Powiedziała smutnie, bez agresji, prawie czule:
Twoje włosy już od kilku miesięcy mają intensywny zapach. Czuć je kobiecym kroczem. Nie
chciałam ci o tym mówić. Ale już wiele nocy muszę wdychać zapach chwoji jakiejś twojej kochanki.
Ledwie to powiedziała, znów rozbolał go żołądek. Był zrozpaczony. Tak starannie się myje! Tak
pieczołowicie szoruje całe ciało, ręce, twarz, żeby nie pozostał na nim nawet ślad obcego zapachu. Unika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]