[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zdawało się mistrzowi (jak się to wszystkim w takim przypadku zdaje), że z równą siłą kochać ją
będzie wieki chciał więc mieć ją żoną.
Szatan mocno się temu przeciwił i on to zapewne oświadczenie stanowcze swoimi
podmuchami wstrzymywał.
Mistrzu mówił mu miarkuj się, rozważ to niesłychane dzieciństwo, stracisz na
sławie, stracisz na szczęściu, zwiążesz sobie ręce jedną kobietą, dasz jej prawo do twego życia,
czasu, zatrudnień, majątku, wszystkiego; uczynisz się dobrowolnie lichym niewolnikiem jednej
ładnej twarzyczki, z swobodnego króla! Nie dziwię się, że jej żądasz, że ją chcesz posiadać, ani się
temu przeciwię ale na cóż te śluby? na cóż dozgonny węzeł, który tylko bez niebezpieczeństwa
może wiązać uczciwych mieszczan i godnych pasibrzuchów? Ci bowiem potrzebują niewoli, nie
potrafiliby żyć bez postronka na szyi. Miarkuj tylko, mistrzu, chciej rozważyć całą sprawę, nie
będzieli to małżeństwo rodzajem przeniewierzenia się piekłu z twej strony?
Masz moją duszę, ja mam tymczasem moją wolę odpowiedział Twardowski daj mi
pokój, uczynię, co zechcę.
Tać! zapewne rzekł szatan ale na bok interesa piekła, mówię tylko w twoim
własnym. Chceszli ty koniecznie biedy, kłopotu, niewoli, dzieci i życia w troskach i znoju,
zaprzedanego za dwa kwadranse śmietanki na długie lata mętów paskudnych? Chceszli, żeby ci
nawet nie wolno było być szczęśliwym, jak ci się podoba, gdy wszystkim będziesz się musiał
dzielić na dwoje? Znaszże ty zresztą tę pannę Agnieszkę, wielkie twojej wyobrazni cudo?
Doskonale! odpowiedział mistrz. Jest to jedyna na ziemi kobieta, której ciało
również jest piękne jak dusza. Naczynie i napój odpowiadają sobie.
Doprawdy? zawołał szatan ze śmiechem cha! cha! sama zapewne uosobiona
doskonałość, porachuj się z sobą, czy cię potrafi uszczęśliwić? Czy ona się zgodzi ż tobą? Tyś
zwykł do swobody, ona do regularnego życia jak zegar ratuszowy, który swoje dwadzieścia cztery
godzin wybiwszy znowu od pierwszej niechybnie zaczyna. Ty dotąd nie znałeś nocy i dnia, nie
znałeś koniecznego przeznaczenia godzin tej nieznośnej niewoli, nie znałeś żadnego musu, jadłeś,
piłeś, spałeś, dumałeś, gdy ci się podobało. Na potem będziesz tylko o tyle swobodny, o ile ci
pozwoli twoja pani. Wyliczą ci godziny snu, jadła, kochania, uścisków, myśli i pracy. Każą ci iść
spać, gdy się jejmość położy, jeść, gdy będzie jadła, cieszyć się, gdy będzie wesoła, płakać, gdy
będzie smutna, ściskać, gdy zapragnie uścisku. Nie będziesz już sobą, będziesz tylko jej cieniem,
dopełnieniem jej, glosą przy tym żywym tekście. Gdy siędniesz dumać o wielkich przedmiotach,
ona ci pod nos podetknie podarty twój kubrak z wymówkami za zbyt prędkie jego znoszenie; gdy
zaśniesz po trudach małżeńskiego życia, zbudzi cię pytając, co jutro będziesz jadł, opęta cię,
obejmie, usidli, zwiąże i umęczy.
Dajże mi pokój z twymi przywidzeniami niewoli rzekł Twardowski. Nie chcę jej
mieć inaczej tylko ślubem.
Przyznam ci się odpowiedział diabeł że inaczej jak wykradzioną mieć nie będziesz,
bo choć ona cię żąda gorąco, choć p. Stanisław cię lubi wiesz zapewne, że pod tym tylko
warunkiem zapisuje jej z żoną całe swoje mienie, aby szła koniecznie za ich krewniaczka, bogatego
kupca. Jest on tak przynajmniej bogaty jak ty w oczach ludzi. %7ładna zaś kobieta nie rzuci pieniędzy
dla miłości, chyba piętnastoletnia przepiórka, twoja zaś ma coś więcej podobno nad piętnaście. Jeśli
masz łaski u niej, to tylko dla sławy twojej; ona cię kocha, boś wielkim człowiekiem, a zapewne nie
szkodzą i wieści chodzące o twej zamożności. Co się tycze jej, ona się ku tobie skłonić może, ale
mówiłem ci przyczyny, dla których nie zgodzą się jej krewni.
Więc ją wykradnę rzekł mistrz ale muszę się ożenić ona inaczej, ręczę, nie
zechce być moją i nie będzie.
Hm! rzekł diabeł po namyśle. Trudna z wami rada. Bierzcie przynajmniej gdzieś
ślub w lesie, w pustelniczej chacie, albo w jakiej na rozdrożu opustoszałej kaplicy. Ja się już dla
was za księdza przestroję; ty będziesz mógł powiedzieć, żeś mnie tam wezwał z klasztoru od św.
Bernardyna.
Twardowski zamilkł, nic na to nie odpowiedział, spojrzał na diabła i spuścił oczy, diabeł
mówił dalej niezmięszany. Nie wszystkoż ci to jedno?
Oszukiwać!
Miłość uczyniła cię, mistrzu, do zbytku trwożliwym. Dość na tym, że ślub będzie wedle
formy, a gdy zechcesz ją potem porzucić...
Porzucić! ja ją porzucić! zakrzyknął Twardowski wielkim głosem.
No, no! nie krzycz tak bardzo i nie dziwuj się mojemu śmiałemu przypuszczeniu
powiesz jej potem, że diabeł ślub dawał. No i kiedyż ją wykradniesz?
Powoli, powoli! odpowiedział mistrz jeszcze z nią o tym ani słowa nie mówiłem,
ani słowa nawet, że ją kocham.
Zda mi się, że już chyba nie powiesz, jeśliś tego dotąd nie uczynił rzekł diabeł ale
możesz się obejść bez słów, jeśli cię one tyle kosztują. Można pismo posłać. Nade wszystko
dodał życzliwy doradca szafuj bez końca obietnicami zapisu, pieniędzy itd. to nigdy nie
szkodzi z tymi ziemskimi aniołami. Potrzebują one złocić sobie skrzydełka, żeby się wydawały
piękniejsze a nie ma pozłoty, gdzie nie ma złota.
ROZDZIAA VII O DZIADACH I BABACH I JAK TWARDOWSKI
U%7łYA STAREJ KACHNY
Twardowski po odejściu diabła a raczej tylko po zniknieniu jego (gdyż szatan podobno
nigdy go nie odstępował), rozważył dobrze, jak mu postąpić wypadało, uczuł, że nie będzie mógł
się nigdy zebrać na śmiałość oświadczenia pannie Agnieszce, i postanowił wyprawić do niej pismo.
Ułożył więc je i w nim odmalował swoją gorącą miłość zresztą widoczną od dawna;
przyrzekał jej złote góry dostatków, niebieskie swobodne życie bez końca, szczęście bez chmury.
Uznał słuszność diabelskiej rady i nie zaniedbał także wysoce podnieść stan swojego majątku,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]