[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostatnich dniach na planecie. Zachowywały się, jakby zupełnie postradały rozumy. Opętała je
żądza zabijania; polowały na siebie nawzajem, jak i na Ludzi. Zresztą, zabijały wszystkie
żywe stworzenia, które akurat były pod ręką. I nie wygląda na to, że nic się nie zmieniły.
Przecież bez żadnego powodu porwały dwóch młodych Tusketów...
- Nie bądz tego taki pewien - wtrąciła Liliha. - Może wzięły Tusketów, żeby im się
przyjrzeć, żeby zbadać, jakie stworzenia żyją teraz na planecie, którą one przed wiekami same
spustoszyły?
- Nie sądzę - powiedział Furtig. Wierzył, że to Foskatt ma rację, odgadując motywy
działania Demonów, jednak nie był w stanie tego udowodnić. Nie wątpił, że Tuskerowie
porwani zostali bez żadnego ważnego powodu. Po prostu kaprys Demonów. - Przecież gdyby
było tak, jak mówisz, Liliho, porwałyby również mnie i Ku-La w ten sam sposób.
Od chwili, kiedy usłyszał o porwaniu, dokonanym z pokładu latacza, zaczął
zastanawiać się, dlaczego nie spotkał go taki sam los. Przecież tak łatwo było porwać i jego, i
Ku-La z odkrytego mostu. Oczywiście, gdyby Demony próbowały go schwycić, Furtig
broniłby się, korzystając z broni miotającej płomienie. Może właśnie dzięki tej broni
przetrwał? Może Demon rozpoznał ją z góry i dlatego właśnie odleciał? Jeśli tak, to plan
Gammage a, aby wyposażyć w nią jak najwięcej Ludzi, nabierał ogromnego znaczenia.
Liliha jakby czytała w jego myślach.
- Przecież jesteś wojownikiem, byłeś wówczas uzbrojony, w przeciwieństwie do
Tuskerów, którzy walczą przecież jedynie za pomocą tego, w co wyposażyła je natura. Sądzę,
że Demon zamierzał złapać takiego jeńca, z którym mógłby mieć jak najmniej kłopotów... Jak
daleko jeszcze do tych twoich pieczar? - gwałtownie zmieniła temat.
- Jeżeli nie zboczyliśmy z właściwej drogi, dotrzemy do nich krótko po wschodzie
słońca.
Starali się przez cały czas iść w cieniu. Otwartą przestrzeń pokonywali biegiem, z
niepokojem nasłuchując, czy za chwilę z nieba nie spadnie na nich latacz. Zwit zastał ich w
niewielkiej odległości od pieczar. Wkrótce Furtig usłyszał wołanie pierwszego strażnika,
nawołującego kolejnego. Okrzyki błyskawicznie przebiegały przez las i natychmiast dotarły
do uszu Starszych. Furtig nie miał pojęcia, czy został rozpoznany osobiście, czy też
uprzedzono Starszych, że oto nadchodzą jacyś nieznani Ludzie.
Fakt, że nie kryli się ze swym przybyciem, działał na ich korzyść. Wkrótce luznym
kołem otoczyli ich strażnicy, jednak nie próbowali ich zatrzymywać. Kiedy stanęli przed
skalistym zboczem, w którym znajdowały się wejścia do pieczar, z suchej trawy wynurzyła
się kobieta, czekająca na ich przyjście. Miała piękne szare futro, lśniące w jasnym słońcu.
Mimo że była niska, stanęła przed nimi, dumnie wyprostowana, na dwóch łapach.
- Eu-La! - Na jej widok Furtiga zalała ciepła fala wzruszenia. To ona przecież niemal
nakazała mu udać się w tę daleką wędrówkę i to właśnie uzbroiła go, nie tylko w kleszcze,
znalezione nie wiadomo gdzie, ale także w swą wiarę w niego.
- Och, bracie z pieczar - powiedziała Eu-La z westchnieniem. Nie było w niej nic z
młodzieńczego zadowolenia z życia; przypominała raczej matronę, która już dawno
wychowała swoje młode. Mimo to w chwili, gdy spojrzała na Lilihę, jej wargi rozwarły się i
wydała cichy syk.
- Przyprowadziłeś tę, która wybiera - powiedziała z wyrzutem do Furtiga. - I to obcą,
dziwną jakąś...
- Nie denerwuj się. - Powinien był spodziewać się takiej reakcji na widok obcej
kobiety. Przecież wojownik też natychmiast staje się czujny, gdy spotka obcego wojownika.
Tak samo jest między kobietami. - Przedstawiam ci Lilihę. Urodziła się w legowiskach. Ona
nie wybiera, chyba że wśród tych, którzy przyszli na świat w legowiskach. Takie jest prawo,
prawo legowisk.
Eu-La wciąż podejrzliwie obserwowała Lilihę.
- Nie wygląda jak te, które wybierają, pochodzące z pieczar, to prawda.
- I prawdą jest to, co powiedział ci współplemieniec. - Liliha uznała za wskazane
odezwać się. Jej głos brzmiał przyjaznie, ciepło. - Nie przybywam tutaj, żeby wybierać wśród
was. Mam zupełnie inne zamiary. Chcę porozmawiać o grożącym wam niebezpieczeństwie.
Najchętniej z najstarszą spośród tych, które wybierają.
Podeszła bliżej Eu-La, a ta, jakby nagle przekonana, nie opierając się, przyjęła
pocałunek przyjazni, który Liliha złożyła na jej policzku.
- Otwarta jest Pieczara Eu-La dla Lilihy z legowisk - powiedziała Eu-La. Następnie
popatrzyła na Foskatta, który do tej pory trzymał się trochę z tyłu. - To chyba także jest obcy -
zauważyła.
- Nie całkiem, siostro z pieczar. Mieszkałem w pieczarach, zanim udałem się na
poszukiwanie Gammage a. Jestem Foskatt, chociaż moje imię nic ci zapewne nie powie, gdyż
opuściłem pieczary wiele pór roku temu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]