[ Pobierz całość w formacie PDF ]

konsumowały banany i ananasy, czyniąc olbrzymie szkody w plantacjach.
Pożyteczny mungo stał się z kolei najstraszniejszą plagą
wyspy. Zresztą nie tylko bezpośrednią, dzielny bowiem ichneumon po wyniszczeniu
szczurów zdziesiątkował ptactwo śpiewające oraz niemal całkowicie wytrzebił jaszczurki i
żaby. Rozpoczęły się więc orgie szkodliwych owadów, które powodowały z kolei na tych
samych plantacjach trzciny cukrowej straty dwukrotnie większe,* niż działo się to za czasów
 gospodarki" szczurzej. Nie pozostawało więc nic innego do roboty, jak czym prędzej
rozpocząć energiczną walkę ze sprowadzonym na wyspę sprzymierzeńcem. Za głowę
każdego zabitego zwierzątka, właśnie tego miłego, pożytecznego, obrońcy, plantatorzy
płacili teraz wysokie nagrody. Dobry ichneumon stał się teraz złym ichneumonem  szczury
zaś, znienawidzone wówczas, gdy było ich mnóstwo, stały się teraz zwykłymi, obojętnymi
zwierzętami, gdyż zostało ich na Jamajce zaledwie kilkadziesiąt rodzin.
Czy mogę zapytać, jakie wnioski wysnuliście z tej prawdziwej historii? Nie wątpię, iż
każdy zgodzi się teraz ze mną, że szkodnictwo nie jest jakąś cechą swoistą dla danego
gatunku zwierząt, lecz przede wszystkim sprawą ilości, w jakiej występują dane osobniki w
interesującym nas środowisku, na przykład na polu, plantacji czy w lesie.
Słowem, szkodnikiem może się stać każde zwierzę lub roślina, jeśli w swym rozradzaniu
się przekroczy normalne granice równowagi biologicznej, właściwej dla określonego terenu.
WIELBAD I JEGO KREWNIACY
Kiedy napisałem tytuł tej pogadanki, zorientowałem się, że z punktu widzenia
przyrodniczego popełniłem pewien błąd. Przyrodnik bowiem na pierwszym planie powinien
postawić zawsze pierwotną formę zwierzęcia, a pózniej dopiero wymienić gatunki od niej
pochodne. Wypada to jednak nie zawsze zrozumiale. Obawiam się więc, że gdybym
pogadankę tę zatytułował poprawnie:  Wiku- nia i guanako oraz ich krewniacy", to może
egzotyczność imion zainteresowałaby czytelników, ale na pewno mało kto domyśliłby się, że
chodzi tu właśnie o wielbłądowatę. Wielbłądy właściwe bowiem, choć są młodszą gałęzią tej
rodziny, posiadają większą od innych jej członków popularność. Dlatego też od nich
zaczynam swą opowieść.
Cała rodzina wielbłądowatych należy do parzystoko- pytnych i przeżuwaczy, aczkolwiek
żołądki ich nie są jeszcze tak precyzyjnymi aparatem czterokomorowym do przerabiania
roślinnego włókna, jak u bydła, jeleni czy antylop. Również i kopyta tego parzystokopytnego
zwierzęcia zostały tak nazwane chyba tylko przez upór przyrodników. W rzeczywistości
noga wielbłąda zakończona
jest dwoma palcami, na czubkach których widzimy osadzone niezbyt ostre, ale z wyglądu
typowe pazury. Stojąc, wielbłąd nie opiera się na nich jak na kopycie. Sterczą one ku
przodowi, podczas gdy podłoża dotyka gruba, płaska podeszwa, dość silnie zrogowaciała,
która dzięki swej pokaznej średnicy nie dopuszcza do zbyt głębokiego zapadania nogi w
piasek pustyni. Trzeba przyznać, iż rzadko które zwierzę jest tak przystosowane do znoszenia
warunków raczej przykrych i nie sprzyjających życiu ssaków, jak wielbłąd.
Ciepły, w miarę wilgotny klimat, obfity, pożywny pokarm, czysta, świeża woda do picia
 oto są podstawowe warunki raju ziemskiego dla każdego przeciętnego ssaka. Wielbłąd zaś
okazuje się pod tym względem typowym ssakiem-ekscentrykiem. Zwieża, słodka trawa,
soczyste owoce, pożywne ziarna nie tylko nie dają mu zadowolenia smakowego, ale zwierzę
przymuszone sztucznie do takiej pasay, choruje, chudnie, a czasem nawet zdycha. Twarde
listki i gałązki tamaryszka, suche słomiaste łodygi trzcin, grubym oskórkiem pokryte rośliny
pustynne nie są, jak sądzą niektórzy, pokarmem, do którego wielbłąd zabiera się w braku
innego, ale strawą, do jakiej jest przystosowany i która jest dlań najwłaściwsza. Inna sprawa,
że ma on w dodatku olbrzymią zdolność uznawania za pokarm  w wypadku głodu 
niemal każdej substancji organicznej. A więc chętnie jada mięso i ryby; nieco dziwniejsze, iż
żuje w razie potrzeby stare, wybielałe na słońcu kości. Przyciśnięty zaś głodem rozpoczyna
konsumpcję wyś- ciółki własnego siodła, rzemieni, futra, ewentualnie wielbłądziego filcu, z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl