[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chyba, że zostanę tam na zawsze? Ten rodzaj empirycznych badań po jakimś czasie
znuży nawet literata.
Wariat - znowu się uśmiechnęła. - Chcesz mnie zawiezć do pracy?
- Z rozkoszą.
Jessie wstawiła filiżanki do zlewu i sięgnęła po swój nowy płaszcz, przewieszony
przez oparcie krzesła. Narzuciła go na dobrze skrojone dżinsy i beżowy
kaszmirowy sweterek. Znów wyglądała jak dawniej... z wyjątkiem oczu. Chyba
czytała mu w myślach, bo włożyła ciemne okulary.
- Lepiej będzie, jeśli ponoszę je przez kilka dni - powiedziała. - Wyglądam jak
po dwutygodniowym pijaństwie.
- Wyglądasz pięknie i kocham cię - objął ją od tyłu i wtulił się w jej szyję. -
I nawet pachniesz pięknie.
- Nic szczególnego. To "Eau de Mule Pieds" - zachichotała, a on jęknął.
- Na rany boskie! - Był to jeden z ich najstarszych wspólnych żartów. "Woda z
tysiąca stóp".
W drodze do butiku pokazała mu dom Astrid.
- Bardzo miła kobieta. Spokojna i uprzejma.
- Pewnie. Ja też byłbym spokojny i uprzejmy, gdybym
- Wstydz się! - potargała mu włosy. Było jej tak dobrze, kiedy czuła go obok
siebie! Ostatniej nocy budziła się setki razy, żeby sprawdzić, czy przypadkiem
nie zniknął.
- Wpadnę po ciebie koło dwunastej, dobrze?
Chwilę patrzyła na niego, potem skinęła glową.
- Na pewno?
- Och, skarbie... na pewno. Obiecuję. - Wiedział, że myśli o dniu, gdy został
aresztowany i nie przyjechał po nią na lunch. - Bądz grzeczna.
Uśmiechnęła się, wyskoczyła z samochodu i posłała mu ostatni pocałunek, nim
wbiegła po schodkach do butiku.
Lan zaciągnął się papierosem i spojrzał na statki na zatoce. Babie lato mijało i
nie było już tak gorąco jak parę dni temu, ale niebo wciąż było bezchmurne i
wiała lekka bryza. Miał wrażenie, że od tamtych chwil upłynęły lata. Nadal nie
wszystko do niego docierało.
Szmaragdowy pierścionek Jessie poszedł na kaucję. To przerastało jego możliwości
rozumienia! Wiedział, jaką wagę miały dla Jessie pamiątki po matce - ostatnie
święte relikwie. A ten pierścionek znaczył dla niej najwięcej. Tylko raz
widział, jak wsuwała go na pałec. Ręce jej drżały. Odłożyła go do pudełka i
nigdy więcej nie zajrzała do skrytki. A teraz oddała go poręczycielowi. Dla
niego.
Było to bardziej wymowne niż jakiekolwiek słowa. Miał uczucie, że kocha ją
jeszcze bardziej. Może teraz oboje dc cenią to, co mieli. Wiedział jedno: dni
jego dyskretnych romansów minęły. Miał żonę; czegóż więcej mógłby jeszcze
chcieć? Może tylko dziecka, ale z tym, że Jessie nie tęskni macierzyństwa,
zdążył się już pogodzić. Było im razem tak dobrze...
- Dzień dobry, drogie panie. - Jessie weszła do sklepu z lekkim uśmieszkiem na
ustach. Katsuko spojrzała na nią zza biurka.
- No, no, któż to do nas zawitał! I to w my już, że znalazłaś sobie lepszą
pracę.
- Niestety, nie udało mi się.
- Już wszystko w porządku?
- Tak. Wszyściutko. - Widać było,
Znów była sobą.
- Cieszę się. - Kat podała szefowej filiżankę kawy, a ta usadowiła się na rogu
eleganckiego biurka.
- Gdzie Zina?
- Na zapleczu, sprawdza zapasy. Wczoraj szukała cię pani Bonner. Mierzyła te
nowe aksamitne spódnice.
- Głowę dam, że było jej w nich świetnie. Próbowała je zestawić z kremową
jedwabną bluzką?
- Zgadza się. Wzięła jedno i drugie, i jeszcze zielony aksamitny garnitur.
Pieniądze muszą wypalać jej dziury w kieszeni.
Tak, a samotność wypala jej dziurę w sercu. Jessie wiedziała już, jak to
smakuje.
- Mówiła, że jeszcze wpadnie - dodała Katsuko.
- Mam nadzieję. Nawet gdyby miała nic nie kupić. Lubię
Czy ktokolwiek myślał o pokazie?
- Zostawiłam ci notatki na biurku.
Strona 34
Steel Danielle - Teraz i Na Zawsze
- Zaraz je przejrzę - Jessie przeciągnęła się leniwie. Dzisiejszy ranek nie
nastrajał jej do pośpiechu. Czuła się osłabiona, rozbita jak po długiej
chorobie. Choć teraz wszystko wyglądało inaczej: sklep był taki zadbany,
dziewczęta śliczne, niebo niebieskie, Lan taki przystojny... Wszystko było
lepsze.
Przejrzała pocztę, zapłaciła kilka rachunków, zmieniła dekoracje na wystawie i
zaczęła omawiać z Katsuko pokaz mody podczas gdy Zina czekała na klientów. Lan
zjawił się za
pięć dwunasta z naręczem delikatnych łososiowych róż - jej ulubionych.
Lan! Są bajeczne! - Było ich prawie czterdzieści, a kieszeń jego marynarki
rozpychał jakiś pakunek.
- Czy może mi pani poświęcić chwilę na osobności, pani Clarke?
- Tak, sir. Za tyle róż może mnie pan mieć na dwa tygodnie!
Dziewczęta wybuchnęły śmiechem, a lessie weszła do:
biura. Ian cicho zamknął za nimi drzwi.
- Jak tam dzionek? Miły?
- Zaciągnąłeś mnie tu, żeby spytać, czy miałam miły dzionek?
Uśmiechnął się tajemniczo.
- No już, gadaj, o co chodzi - zachichotała. - Czy to coś dużego?
- Co takiego?
- Ta niespodzianka, którą masz dla mnie.
- Jaka niespodzianka? Dostałaś róże i jeszcze ci mało? Tyo zachłanna,
rozpuszczona bestio! - oburzył się, lecz był:
zanadto z siebie zadowolony, by ją zwieść. - AI O tym. mówisz? - wyciągnął z
kieszeni pudełko.
Była w nim gruba złota bransoleta z wygrawerowanym napisem: "Kocham, łan". Lan
stał nad jubilerem i poganiał go, póki ten nie skończył dedykacji. Pora nie była
może odpowiednia na takie zakupy, ale czul, że i jemu coś takiego jest:
potrzebne. Pomysł wpadł mu do głowy, kiedy zasiadł do::
pracy. Wstał, pojechał do miasta i wydał na bransoletkę swoje ostatnie
pieniądze.
- Och, kochanie.., jest piękna. - Jessie wsunęła bransoletkę na rękę. - Chyba
oszalałeś!
- Owszem. Z miłości do ciebie.
- Zaczynam podejrzewać, że oprócz tego dałeś sobie w żyłę. Przepuściłeś na nią
fortunę. Czekaj, pokażę dziewczynom! - Cmoknęła go w kącik ust, otworzyła drzwi
i wpadła wprost na Zinę, która właśnie szła do magazynu
- Patrz, jakie cudo!
- O-ho-ho! Czy to znaczy, że zadałaś się z tym przystojniakiem od róż? - Zina
puściła oko do Lana.
- Och, przestań. Odjazdowa, prawda?
- Zliczna. Chciałabym tylko wiedzieć, gdzie można znalezć drugiego takiego
faceta?
84
- Spróbuj w Central Casting. - lan z uśmiechem wyjrzał sponad ramienia Jessie.
- Niezła myśl. - Zina zniknęła na zapleczu, a Jessie z triumfem pokazała
bransoletkę Katsuko. Kilka minut pózniej wyszli z lanem na lunch.
- Zliczna! - Jessie wyciągnęła rękę przed siebie. Cieszyła się jak dziecko,
które dostało nową zabawkę. - Jak ich zmusiłeś, żeby na poczekaniu wygrawerowali
napis?
- Trzymałem ich pod bronią oczywiście. Jakże inaczej?
- Wiesz, naprawdę masz klasę
Jak na gwałciciela...
-lan!
- Słucham? - zerknął na nią z niewinną miną. Miał większą klasę niż jakikolwiek
znany jej mężczyzna.
Wieczorem poszli do kina, a potem spali do pózna. Niedziela była także ciepła i
pogodna, wypełniona delikatnymi obłokami snującymi się z wolna po niebie
- Pojedziemy nad morze? - Jan przeciągnął się leniwie na łóżku, po czym
przysunął się do niej i pocałował ją w szyję. Lubiła, kiedy łaskotał ją porannym
zarostem.
- Chętnie. Która godzina?
- Prawie południe.
- Ażesz. Na pewno jest dopiero dziewiąta.
- Otwórz oczy i sama sprawdz.
- Nie mogę. Jeszcze śpię.
Aaskotał ją dotąd, aż w końcu musiała otworzyć oczy.
Strona 35
Steel Danielle - Teraz i Na Zawsze
- Przestań!
- Nie przestanę. Wstawaj i rób śniadanie.
- Wyzyskiwacz. Nie słyszałeś o równouprawnieniu kobiet? - Jessie leżała na
plecach ziewając rozdzierająco.
- O czym?
- O równouprawnieniu kobiet. W niedzielę mężowie robią żonom śniadania. Chociaż
z drugiej strony... - zerknęła na bransoletkę - nie muszą im dawać tak pięknej
biżuterii. Toteż poświęcę się chyba i zrobię ci to śniadanie.
- Ciepło, ciepło...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]