[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nazywam się ... - Chciał oblizać usta, które były tak wysuszone, że aż popękały i krwawiły.
Harry natychmiast sięgnął po bukłak z wodą, który zawsze woził przy siodle. Ale zanim Harry
zdążył podnieść nieznajoomemu głowę i podać wodę, ten nadludzkim wysiłkiem wyyszeptał:
- Nazywam się ... O'Hara ... lan ... O'Hara.
9
Harry uniósł brwi i poczuł radość, gdy zrozumiał, kim jest obszarpany nieznajomy. lan, brat Seana
O'Hary. Pomógł rozbitkowi napić się wody, nie zważając na to, że cieknie mu po brodzie. Boże, ten
człowiek przebywał tu od kilku dni. Nie da się powiedzieć, co musiał przeżyć, myślał Harry,
oglądając poszarpane ubranie lana, które miejscami odkrywało zdartą lub posiniaczoną skórę.
- Spokojnie, człowieku, spokojnie - powiedział, kiedy Irrlandczyk łapczywie pił świeżą zródlaną
wodę. - Zwrócisz wszystko, jeśli przesadzisz.
lan oderwał usta od bukłaka i nieznacznie skinął głową, po czym zamknął oczy Lgłowa bezwładnie
opadła mu na trawę. Wziął kilka długich, głębokich oddechów, z wysiłkiem otworzył oczy i
spojrzał na swojego wybawiciela.
- Kim ... ?
- Nie próbuj teraz mówić - powiedział Harry. - Oszczędzaj siły; a ja zastanowię się, jak cię stąd
wyciągnąć. Popatrzył na Whista, który stał tuż za nim, spokojnie skubiąc delikatne młode pędy,
wyrastające z gęstego mchu. - Czy możesz się ruszać? - zapytał. - Masz jakieś kości złamane?
lan pokręcił głową.
- Jestem tylko zmęczony - wymamrotał cicho.
- Dobrze. Pomogę ci wstać, jeśli sądzisz, że dasz radę. Potem wsadzimy cię na mojego konia.
Po kilku minutach zmagań Harry'emu udało się wsadzić młodszego z braci O'Hara na grzbiet
Whista. Nie było to łatwe, biorąc pod uwagę rozmiary mężczyzny, który był co najmniej tak wysoki
jak Sean i wcale nielekki, chociaż po wielu dniach spędzonych w dżungli bez pożywienia na pewno
stracił na wadze. Wreszcie Harry wsiadł sam na konia, dzięękując w duchu Bogu, że tyle czasu
spędził na tresurze Whista, ponieważ zwierzę stało nieruchomo podczas wszystkich tych czynności.
Włożył stopy w strzemiona i trzymając Irlandczyka przed sobą, złapał uzdę. Zaczął mówić, bardziej
aby mężczyzna nie stracił przytomności, niż aby udzielić mu informacji o sobie:
- Nazywam się Harry Belmont - powiedział i przerwał, bo wszystkie mięśnie lana naprężyły się. -
Postaram się prowadzić konia jak najdelikatniej - rzekł, sądząc, że mężczyzna cierpi z bólu. -
Wróciłbym do domu po paru ludzi do pomocy i nosze, gdybyśmy mieli na to czas, ale patrząc na
ciebie, nie sądzę, aby to było możliwe. Masz za sobą ciężkie chwile, człowieku. Błąkałeś się tu po
sztormie czy ... Nie staraj się mówić. Kiwnij tylko głową albo pokręć.
Mimo wyczerpania, lan wydusił z siebie dwa słowa:
- Rozbity statek ...
- Tak, wiem o tyln - powiedział Harry. Whist tymczasem
sam wybierał drogę przez wąski tunel zieleni. - Na pewno ucieszysz się, słysząc, że nie jesteś
jedynym rozbitkiem, który -przeżył, dzięki Bogu! Twój brat, Sean, jest teraz u mnie w domu ...
- Sean! - zawołał lan zachrypniętym, ale radosnym głoosem. - Sean żyje?
_ l to niezle, kolego. - Harry zaśmiał się. - Chociaż poczuje się jeszcze lepiej, kiedy dowie się, kto
właśnie ...
W tym momencie świetnie wytrenowany koń, którego Harry sobie gratulował, wydał przenikliwy
pisk, cofnął się, wierzgnął przednimi kopytami w powietrzu i w jednej chwili pozbył się obu
pasażerów z grzbietu.
Harry poczuł ostry ból w nodze, gdy uderzył o ziemię, a jednocześnie zrozumiał, co wystraszyło
konia. Na wprost przed nimi z gałęzi zwisał' ogromny i jadowity wąż; rozzszczepiony na końcu
język gada macał powietrze. Nie zważając na palący ból przeszywający udo, Harry zawołał:
- Whist, stój!
lan, który mocniej odczuł upadek, gdyż przywaliło go dość potężne ciało Harry' ego, nagle zrobił
się bardziej czujny. Adrenalina wyraznie wpłynęła na ostrość widzenia i kojarzenia. Paniczna
reakcja konia, zwisający wąż, w połowie w powietrzu, w połowie owinięty wokół gałęzi przed
nimi, upadek, noga Harry'ego ze stopą wygiętą w nienaturalny sposób.
l pistolet przywiązany do uda Harry'ego. .,
Gdy wybawca lana wydawał polecenia zdenerwowanemu zwierzęciu, Irlandczyk sięgnął po
pistolet, odciągnął spust, wycelował...
Pistolet wypalił, a Whist szarpnął uzdę, którą Harry zdołał chwycić z ziemi. Długie, oślizgłe ciało
węża spadło z gałęzi z odstrzeloną głową.
Harry westchnął gło,śno z ulgą i zaraz skrzywił się, bo poczuł przeszywający ból od kostki do
kolana, gdy lan poruszył się, aby się spod niego wydostać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]