[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Daniel uśmiechnął się.
- Nie możesz nazywać mnie po prostu Danielem?
Dotarli już do zamkowego ogrodu i szli ścieżką pod drzewami owocowymi. Księżyc skrył się za
chmui-ą i okolicę spowił łagodny nocny mrok. Daniel zatrzymał się, a Vibeke poczuła, że serce uderza
jej szybciej, podczas gdy ciało wypełniło przyjemne ciepło. Gdy delikatnie obrócił ją twarzą do siebie,
wszystkie ponure myśli na chwilę pierzchły.
- Piękna Vibeke... - powiedział cicho. - Nikt nie wyrządzi ci już żadnej krzywdy.
Pogładził ją po policzku, znów z tą zadziwiającą delikatnością jak ostatnio. A potem pochylił się nad
nią i przycisnął wargi do jej ust w pocałunku, który niczego nie żądał ani o nic nie błagał, a tylko
budził pragnienie, by nigdy się nie skończył.
Ku zdumieniu Vibeke Daniel wyprostował się zaraz i znów zaczął iść. Ruszyła za nim zawstydzona
własnymi myślami.
Przy wejściowych drzwiach do nowej ośmiokątnej wieży schodowej w skrzydle namiestnika po
przyjacielsku poklepał ją po ramieniu.
- Powodzenia! I nie zapominaj spojrzeć czasem na zachodnie skrzydło! - dodał wesoło i szybkim
krokiem ruszył w stronę głównego wyjścia od południa.
Vibeke długo za nim patrzyła, nim wreszcie pospiesznie weszła do środka.
Daniel szedł wzdłuż wewnętrznej strony muru i zbliżał się już do głównego wejścia dla służby przy
Wieży Mnicha, gdy nagle wychwycił jakiś dzwięk, który rozległ się tuż za jego plecami. Odwrócił się
gwałtownie, lecz za pózno. Coś twardego uderzyło go w głowę. Osunął się na ziemię, nie
zobaczywszy, kto też go zaatakował.
Na górze w małej alkowie na północnym krańcu mieszkania namiestnika Vibeke zapaliła łojową świe-
cę i podeszła prosto do okna, nie oglądając nawet dokładniej swojej nowej sypialni. Stanęła tam,
czekając, i wyglądała na dziedziniec zamkowy. Po obu stronach wejścia w Ciemny Korytarz płonęły
pochodnie, nie mogła więc nie zauważyć nadejścia Daniela.
Kamienna posadzka była zimna, od ścian ciągnęło nocnym chłodem. Ciepło, jakie dal jej Daniel, z
wolna uchodziło, lecz Vibeke nie od razu to zauważyła.
Powinien już tu być...
Może spotkał znajomych po drodze? Ale przecież wydawało się, że cały zamek śpi. Nawet z komnat
księżniczki nie dobiegał żaden odgłos.
Vibeke odstawiła świecę i mocniej otuliła ramiona chustą. Wstrząsnął nią dreszcz. Noce wciąż były
zimne, a w grubych murach chłód zawsze utrzymywał się długo. Rozgrzała się podczas marszu z
Hustangen, ale teraz, stojąc nieruchomo, znów zmarzła.
Na nic się zdała próba stłumienia tego nagłego wrażenia niepokoju, który ją ogarnął. Nie miał on nic
wspólnego z chłodnymi wiosennymi nocami.
Nim porzuciła nadzieję, w jej okienku ukazał się księżyc.
On musiał pójść jakąś inną drogą, może przez Sekretny Korytarz od zachodu i dalej przez zamkową
kuchnię... Albo przez Wieżę Knuta. Potem widać musiał się położyć, nie zapalając świecy, i przejęty
sprawą Tonnisa całkiem o niej zapomniał.
Rozebrała się do naga i cala się trzęsąc, wsunęła się do łóżka.
Sen jednak nie chciał przyjść.
Nagle jej myśli powróciły do namiestnika. Choć nieoczekiwane spotkanie z nim miało miejsce
zaledwie dzisiejszego ranka, odniosła wrażenie, że od tamtej pory upłynęła cała wieczność. Teraz,
kiedy przypomniała sobie słowa, jakie padły, i spojrzenie, jakim ją obrzucił, pożałowała, że nie
znalazła jakiejś wymówki, by nadal mieszkać w domu. Mogła przecież powiedzieć, że ma chorą
matkę i nie byłoby to nawet kłamstwem.
Leżała, nasłuchując.
Na zamku panowała nienaturalna cisza. W domu przyzwyczajona była do hałasów pijanych mężczyzn
wracających z gospody, od czasu do czasu rozlegało się poszczekiwanie lisów w zagajniku i parskanie
koni.
Vibeke niespokojnie rzucała się w łóżku. Kiedy przestało ją już dręczyć wspomnienie namiestnika,
zaczęła rozmyślać o Tordzie. Rozgniewa się do szaleństwa, kiedy się dowie o tym, że się
przeprowadziła. Prawdopodobnie będzie szukał jakiegoś pretekstu, żeby z nią porozmawiać.
Westchnęła ciężko, próbując odgonić nieprzyjemne uczucia. Wolała raczej myśleć o Danielu.
W nocnym mroku na ustach ukazał jej się lekki uśmiech. Jakie to dziwne... Aż do dzisiaj był on
jedynie rachmistrzem na zamku, jednym z zaufanych lu-
dzi namiestnika, tym, za którym dziewczęta słały powłóczyste spojrzenia, i tym, którego Tonnis
nazywał  towarzyszem broni". I tak nagle...
W myślach ponownie przeżyła chwilę, kiedy zatrzymali się w zamkowym ogrodzie.
Niemal zupełnie obcy człowiek...
A ona pragnęła, by nie przestawał jej całować.
Zdumienie z wolna zmieniało się w drżące pożądanie.
3
Kiedy Daniel doszedł do siebie, dookoła niego panowała ciemność. Pierwszą rzeczą, jaką poczuł, był
silny ból w tyle głowy, a potem przejmujące zimno, od którego zdrętwiało mu całe ciało.
Zaczął sobie przypominać ostatnie wydarzenia.
Uniósł rękę i natknął się na coś twardego i zimnego. Przez moment wydało mu się, że został wtrącony
do lochu. Nagle jednak chłodny powiew wiatru musnął mu twarz, usłyszał też fale bijące o brzeg i ku
swej uldze pojął, że leży pod gołym niebem. Z wielkim wysiłkiem obrócił głowę i próbował się
podnieść, zaraz jednak, jęcząc z bólu, z powrotem osunął się na ziemię.
Nieco pózniej podjął kolejną próbę i tym razem powiodło mu się lepiej. Księżyc wyłonił się zza chmu-
ry i dzięki niemu Daniel mógł się zorientować, gdzie się znajduje. Leżał dokładnie w tym samym
miejscu, w którym upadł, napastnik widać, dokonawszy niecnego uczynku, po prostu uciekł.
Czy to uderzenie w zamiarze miało być śmiertelne, nigdy zapewne się nie dowie.
Po długiej chwili zdołał podnieść się na nogi i zrobić kilka kroków wzdłuż zamkowego muru, wkrótce
jednak znów pociemniało mu przed oczami i nieprzytomny osunął się po murze.
Zaczęło świtać, gdy Daniel zdołał wreszcie przejść przez cały zamek i dotrzeć do mieszkania rachmi-
strza. Ułożył się na łóżku w ubraniu, próbując pokonać skutki napadu.
Dopiero póznym rankiem, gdy doszedł jako tako do siebie i zmusił się, by zasiąść za biurkiem i zabrać
się do pracy, przypomniał sobie zalotnika Vibeke. Powinien był zrozumieć, że dziewczyna mówiła
poważnie. Vibeke wyglądała na mądrą i zrównoważoną osóbkę, nie bałaby się tak bardzo bez
istotnego powodu.
Ale cóż, na Boga, sprawia, że piękna i bystra dziewczyna ulega mężczyznie tego rodzaju? Takiemu,
który bije, zamyka ją i pragnie usunąć z drogi wszelkich możliwych rywali?
Daniel bowiem nie miał żadnych wątpliwości, kto go zaatakował. Gdy razem z Vibeke szli przez
ogrody, kierując się do zamku, odniósł niejasne wrażenie, że są obserwowani. Jeśli ten pomyleniec
śledził ich od samego Hustangen i zobaczył, że się zatrzymują, to ich objęcia i pocałunek zapewne
sprawiły, że całkiem postradał zmysły.
Daniel zrezygnowany pokręcił głową. Czyż nie dość ma już kłopotów z Tordem, czyżby na dodatek
miał na karku szaleńca?
Przez resztę dnia Daniel nie opuszczał swojego mieszkania i wcześnie poszedł spać. Pokazywanie się
kasztelanowi w takim stanie, i jeszcze po to, by wstawić się za Tonnisem, byłoby bardzo niemądrym
posunięciem.
Kiedy położył się do łóżka, jego myśli powędrowały do Vibeke. Powinien trzymać się od niej z
daleka, dopóki ten wariat nie nabierze większego dystansu do całej sprawy. Skoro powodowany [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl