[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pozwól uderzyć feniksowi z kryształu!
 Proroctwo Epemitreusa
20
BOGOWIE ZWIATAA I CIEMNOZCI
Z jakichś niezmiernych odległości, przez ciemne oceany zimna i mroku, wzywał go daleki,
łagodny głos&
Kiedy Conanowi wróciła świadomość, ogarnęło go dziwne wrażenie. Poczuł, że trzymają go
mocno twarde dłonie oraz że jego nogi wloką się po kamieniach. Odetchnął głęboko, kaszlnął
i
otworzył oczy, stwierdzając że jest niesiony. Z jednej strony trzymał go Sigurd Rudobrody, a
z
drugiej Goram Singh.
 Postawcie mnie, na Croma  mruknął Cymmerianin.  Mogę sam iść.
Zatrzymali się i pomogli mu stanąć.
 Tak mi się wydawało&  dodał, kiedy bezwładne nogi ugięły się pod nim. Byłby upadł
do przodu i stoczył się po zboczu piramidy, gdyby kamraci znów go nie chwycili.
Posadzili go na jednym z kamiennych stopni. Miliony gorących igieł przeszywały mięśnie
Conana, w miarę jak powracały mu siły. Cymmerianin powoli zbierając myśli rozejrzał się
dookoła.
Ogromna przejmująca cisza panowała w całej okolicy. Piraci znajdowali się w połowie
wysokości piramidy, tuż przed szeregami antilliańskich żołnierzy. Jednak brunatnoskórzy
wojownicy w połyskujących, szklistych zbrojach nie zwracali uwagi na piratów. Z
wytrzeszczonymi oczyma i przerażeniem na twarzach gapili się w górę.
Conan obejrzał się i zadrżał z wrażenia. Nad szczytem piramidy pulsowała, migotała i rosła
dziwna światłość.
 To powstało z klejnotu, który skruszyłeś pod stopą  rzekł Sigurd, zerkając niespokojnie
w górę.  Mitra tylko wie, co tam się dzieje. Wszyscy usłyszeliśmy wewnętrzny głos,
ostrzegający nas, byśmy odeszli stąd i to szybko. Niech mnie utopią jak lądowego szczura, ale
cała ta diabelska magia i czarodziejskie sztuczki odbierają odwagę prostym wojownikom.
Conan zachichotał. Diamentowy pył powstały ze strzaskanego talizmanu uniósł się jako
roziskrzona i migocąca chmura światła. Xotli ciągle wisiał nad kamiennym ołtarzem, a jego
macki poruszały się niespokojnie, szukając śmiertelnego wroga. Wirujące pyłki światła
podnosiły
się i rozbłyskiwały przybierając postać wirującej spirali jasności. Zwietliste ramiona jarzyły
się
na tle ciemnej masy Xotli, jak miliony gwiazd w najczarniejszą noc.
Włosy Conana rozwiał nagle lodowaty wiatr, który mógł wiać tylko między gwiazdami.
Wstęgi światła zgęstniały, uniosły się i zacisnęły na Xotli w morderczym uścisku. W tym
momencie Mitra przemówił. Grzmot tysięcy burz zahuczał i przetoczył się ponad Ptahuacan.
Ziemia zatrzęsła się wraz z piramidą pod nogami piratów. Po stokach świątyni osunęły się
lawiny
kamiennych ozdób. Z ogłuszającym hukiem duża część placu runęła w otchłań, zabierając ze
sobą setki wrzeszczących brunatnych wojowników oraz wzbijając olbrzymią chmurę szarego
pyłu. Conan domyślił się, że właśnie zapadła się jaskinia smoków.
 Wynośmy się stąd!  ryknął Cymmerianin.
Słaniając się na nogach i potykając, pobiegł schodami w dół. Za nim rzucili się tłumnie piraci.
Ci z nich, którzy mieli broń, wysunęli się do przodu. Szeregi antilliańskich żołnierzy
rozbiegły
się jednak w popłochu. Zaczęli uciekać z miasta. Wkrótce ich przygarbione w biegu plecy
zniknęły piratom z oczu.
 Zbierzcie porzuconą broń!  krzyknął Conan. A potem do portu!
Wysoko ponad nimi bogowie światła i ciemności zwarli się w walce. Ogniste błyskawice
wylatywały co chwila z wirującej spirali światła, dookoła której wiły się czarne chmury.
Ziemia drżała i dygotała. Ogromny, szary gmach Przedsionka Bogów w ciągu kilku chwil
zamienił się w kupę gruzów, którą zakryła kolosalna chmura pyłu. Jak gigantyczne drzewo
ścięte
toporem drwala, wysoka, spiczasta wieża pochyliła się i padła z hukiem na ziemię, powodując
kolejny wstrząs gruntu pod nogami korsarzy.
Conań wiódł swych ludzi przez ulice Ptahuacan, nie zważając na mijanych Antillian. Ci zaś,
dbając tylko o własne ocalenie ignorowali ucieczkę jeńców.
 Tędy  pokazał Conan.  Do portu, zanim całe to przeklęte miasto zamieni się w gruzy.
Wokół nich przedwieczorne cienie gasnącego dnia niknęły, co chwila rozświetlane
płomieniami jaśniejszymi niż południowe słońce. Głosy nadnaturalnej bitwy dudniły
huczącym
echem w wąwozach ulic Ptahuacan. Wreszcie trafiona kolejną błyskawicą oślepiającego
światła
czarna chmura zwinęła się wokół siebie, skurczyła, rozrzedziła i& znikła.
Nadludzka moc uwolniła się w potwornym wybuchu. Ziemia zawibrowała jak powierzchnia
uderzonego bębna. Wiele domów zawaliło się, a piramida zniknęła. Na jej miejscu zapłonęła
kula
ognia wielokrotnie jaśniejsza od słońca, która po chwili zgasła z potężnym grzmotem.
Ludziom
Conana aż zadzwoniło w uszach.
Gigantyczna kolumna gęstego, czarnego dymu wzniosła się nad miejscem wybuchu,
przybierając kształt grzyba. Migoczące błyskawice boga światła igrały jakiś czas na jej
szczycie,
niczym nieziemska korona. Wreszcie płomienie zgasły, a słup dymu opadł łącząc się z szarą
chmurą pyłu wiszącą nad ruinami oraz z dymami pożarów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl