[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wynajmie pokój w motelu i trochę się prześpi. Policja będzie go szukała, to jasne, ale nie przyjdzie im
do głowy, że podejrzany może być tak blisko, w jakimś zawszonym motelu. Musi tylko ukryć
samochód. Pózniej, kiedy już odpocznie, ukradnie inny i wyruszy w dalszą podróż do wolności.
ROZDZIAA 14
Bez trudu odnajduję Purple Queen. Lokal jest duży, wielkości kina. Ta część Koulunu, Tsim Sha Tsui
East, to centrum nocnego życia w Hongkongu. Wszędzie wokół siebie widzę nie tylko takie eleganckie
kluby z hostessami, jak Purple Queen, ale również bary karaoke, dyskoteki, restauracje, a nawet
pozostałe po Brytyjczykach angielskie puby. Neony hipnotyzują, w powietrzu czuć podniecenie. Po
zachodzie słońca Koulun może śmiało rywalizować z Las Vegas. Trudno uwierzyć, że teraz rządzą tu
komuniści.
Frontowych drzwi pilnują dwaj potężni Sikhowie, gotowi odstraszyć każdego, kto wyda im się
niepożądanym gościem. Mam na sobie kombinezon, bo chcę tylko zrobić rozpoznanie i zorientować
siÄ™ w terenie.
Trzymam się w mroku, żeby mnie nie zobaczyli, i okrążam budynek. Z tyłu jest mały parking. Jedno z
miejsc oznaczono jako: ZAREZERWOWANE;
prawdopodobnie należy do szefa. Wszystkie pozostałe stanowiska są zajęte. Nie wiem, gdzie
parkingowy ustawia samochody gości. Tutaj się nie mieszczą, a na zatłoczonych ulicach nie ma szans,
aby zaparkować. Z tyłu nie ma okien, ale są drzwi, a obok stoją śmietniki. Dobrze byłoby tędy wejść.
Jak na zawołanie z budynku wychodzi facet i wrzuca do pojemnika worek ze śmieciami. Jest w
garniturze i okularach przeciwsłonecznych. Najwyrazniej pracuje w tej knajpie jako ochroniarz.
PodchodzÄ™ to niego.
- Te śmiecie cuchną - zagaduję po chińsku. - Jak często je wywożą? Patrzy na mnie jak na wariata.
- %7Å‚e co? - pyta.
- Mówię, że te śmiecie cuchną. Och, przepraszam, to nie śmiecie, to ty. To wywołuje reakcje. Facet
sięga pod marynarkę. Uderzam go szybko
kantem dłoni w szyję. Pistolet, sądząc na oko - walther, upada na ziemię. Walę gościa mocno w
brzuch, aż zgina się wpół, potem poprawiam w tył głowy. Kiedy pogrąża się w krainie snów, zaciągam
go do śmietników, pakuję bezceremonialnie do jedynego pustego pojemnika i zamykam pokrywę.
Powinien smacznie spać co najmniej pół godziny, może dłużej. Wrzucam jego pistolet do innego
śmietnika i zakrywam go.
Wchodzę tylnym drzwiami do środka. Przed sobą mam korytarz z czworgiem drzwi. Słyszę muzykę
rockową i kiepski śpiew. Karaoke. Dzwięki dochodzą z klubu za drzwiami na końcu korytarza.
Pomieszczenie na prawo ode mnie wygląda na salkę konferencyjną. Jest tam stół, sześć krzeseł, biała
tablica na ścianie i telefon. Co dziwne, dwie ściany są zasłonięte plastikową folią, jakiej malarze
pokojowi używają do zakrywania mebli, ale nie widać, żeby salka była ostatnio odnawiana. Już mam
mszyć dalej, gdy na folii dostrzegam plamkę. Kucam, żeby się lepiej przyjrzeć. To nie farba.
To zaschnięta krew.
Wyobrażam sobie całe to pomieszczenie zabezpieczone folią. Coś się tu stało i niedokładnie
posprzÄ…tali.
Odrywam szybko kawałek folii z plamką krwi, chowam do kieszeni i idę dalej korytarzem. Za
następnymi drzwiami jest biuro. Panuje tu bałagan. Na biurku walają się papiery, szuflady szafek na
akta sÄ… do poÅ‚owy wysuniÄ™te, Å›mierdzi karton po żarciu na wynos, który ktoÅ› tutaj zostawiÅ‚. Zer¬kam
na dokumenty. Ledwo mogę coś zrozumieć z chińskiego pisma. To rachunki, zamówienia i akta
personalne pracowników Purple Queen.
Wchodzę do kolejnego pokoju. W każdej chwili spodziewam się ujrzeć członków triady. Ale to kolejne
biuro, tylko tutaj panuje większy porządek niż w pierwszym. Nie ma tu nic ciekawego.
Dalej jest kuchnia i zmywak. Przy zlewach stoją dwaj zajęci faceci w fartuchach. Są odwróceni do
mnie tyłem. Obaj mają na uszach słuchawki i walkmany przy paskach. Po drugiej stronie widzę
uchylne drzwi, które najprawdopodobniej prowadzą do klubu.
Nagle otwierają się drzwi na końcu korytarza. Wchodzę do kuchni i staję za progiem. Mijają mnie
dwaj faceci w garniturach i okularach przeciwsłonecznych. Ignorują kuchnię i idą dalej korytarzem.
Wychodzą na dwór tylnymi drzwiami i zatrzaskują je za sobą. Nie ruszam się przez chwilę, wdzięczny
losowi za to, że pomywacze są zbyt zapracowani, żeby się obejrzeć i zobaczyć mnie za swoimi
plecami.
Uznaję, że mogę bezpiecznie wyjść, i wymykam się z kuchni. Biegnę do tylnych drzwi i uchylam je.
Dwaj faceci wsiadają do samochodu. Czekam, aż wyjadą z parkingu i znikną z widoku, potem
wychodzę z budynku. Czas przeistoczyć się w turystę i wejść do klubu nocnego.
Znajduję w zaułku ciemny kąt, żeby włożyć na kombinezon cywilne ciuchy. Ubieram się i
zastanawiam, co może oznaczać krew na plastikowej folii. Klub prowadzi triada, więc to może być
[ Pobierz całość w formacie PDF ]