[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedział łaskawie.
Ojej jęknęła Dolly, zaglądając do dzbanka.
Tej wody chyba za mało.
Ja przyniosę! zawołał Jamie, podrywając się
122 Heather Graham
z ziemi. Chwycił dzbanek i szybkim krokiem ruszył
ku ścieżce wiodącej do zródełka. Tess patrzyła za
nim zamyślonym wzrokiem, a kiedy znikał już
wśród drzew, zerwała się nagle i pobiegła jego
śladem.
Tess! krzyknęła Dolly. A ty dokąd?
Zaraz wracam!
Dopadła go już przy samym zródle. No cóż,
porucznik, jak zwykle, był bardzo szybki. Stał przy
skalnej ścianie i podstawiwszy dzbanek pod spływa-
jącą strużkę wody, czekał cierpliwie, aż naczynie się
napełni. Tess przez dłuższą chwilę wpatrywała się
w dzbanek, po czym wyrzuciła z siebie jednym
tchem:
Ile pan chce tej ziemi?
Porucznik wzruszył ramionami.
Bo ja wiem... Trudno powiedzieć. Przecież nie
wiem, ile pani jej ma.
Niech pan coś zaproponuje.
To może... połowę. Tak, połowę tego, co pani
posiada.
Połowę? Pan oszalał!
Połowę. Albo wracam do fortu.
Pan nie wie, ile ja mam tej ziemi!
Nie wiem. I nigdy nie targowałem się jeszcze
o coś, czego na oczy nie widziałem.
Dam jedną czwartą.
Połowę!
Nigdy!
No to naprawdę nie mam tam po co jechać.
A może... może ja dam panu pieniądze.
Z nadzieją w sercu 123
Nie. Powiedziałem już, czego chcę.
Zadrżała. Bo właściwie to wcale nie wiedziała,
czego on tak naprawdę chce. Uczepił się tej ziemi,
a jednocześnie jego wzrok bez przerwy przemykał
po jej całej postaci, w górę i w dół, w górę i w dół. No
i ten jego uśmiech...
Jedna czwarta, poruczniku.
Nie. Połowa.
Dzbanek był już pełen i porucznik bez słowa
szybkim krokiem ruszył ścieżką. Tess właściwie
biegła za nim, starając się dotrzymać mu kroku. Na
próżno, on i tak pierwszy wkroczył na polanę.
Raptem przystanął. Zdążyła wyhamować w ostat-
niej chwili.
Połowa syknął.
Pózniej o tym porozmawiamy rzuciła pół-
głosem. A pan oszalał. Tak. Oszalał albo jest tak
samo pazerny jak von Heusen. Jest pan po prostu
jeszcze jednym jankeskim carpetbaggerem.
Porucznik nie odezwał się, tylko jakby stężał.
Sztywnym, wojskowym krokiem podszedł do og-
niska, postawił dzbanek na kamieniu i usiadł koło
Jona.
Kawa będzie lepiej smakowała na pełny żołą-
dek odezwała się wesołym głosem Dolly. Zabie-
ramy się do królika!
Jon, krzywiąc się niemiłosiernie, ostrożnie ode-
rwał królikowi nogę.
Ojej, jakie gorące... Według mnie, już gotowe.
Częstujcie się!
Nieszczęsny królik migiem został rozszarpany na
124 Heather Graham
kawałki. Mięso bylo pyszne, wszyscy pałaszowali
w milczeniu. Jamie przyniósł z wozu bochenek
chleba. Był czerstwy, ale nikomu to nie przeszka-
dzało. Potem pili kawę, i tak jak zapowiedziała
Dolly, na pełny żołądek smakowała nadzwyczajnie.
W czasie gdy jedli i pili, przyszła noc. Bardzo szybko
świat spowiła ciemność, ciemność niezwykła, pachną-
ca, aksamitna. Księżyc na niebie był raczej mizerny, ale
gwiazd srebrnych i błyszczących było mnóstwo.
Pięknie, prawda? powiedziała rozmarzonym
głosem Dolly.
O, tak, bardzo pięknie przytaknęła Tess
i nagle ziewnęła. Chyba trzeba zanieść naczynia
do zródełka i pozmywać.
Wolne żarty prychnął Jamie. Przecież
ciemno jak w Hadesie.
I czegóż on znowu się wścieka? Przetrawia ich
dyskusję na temat zapłaty? Chyba nie. On, zdaje się,
po prostu bardzo lubi drażnić się z panną Stuart. Bo,
ogólnie rzecz biorąc, wcale nie jest do niej usposo-
biony przychylnie. A już na pewno nie teraz, kiedy
patrzy na nią tak, jakby chciał ją udusić.
Nic dziwnego, że musiała odezwać się wręcz
opryskliwie.
I co z tego? Wezmę ze sobą latarnię.
W odpowiedzi usłyszała pełen irytacji okrzyk:
Do diabła! Po nocy nigdzie nie będzie pani
sama chodziła!
Poderwał się z ziemi, resztkę kawy wylał w krza-
ki. Niemal cisnął kubkiem o kamień. I wielkimi
krokami ruszył przed siebie w ciemność.
Z nadzieją w sercu 125
Co go ugryzło? spytała cicho Tess.
A kto go tam wie mruknął Jon. Powoli
podniósł się z ziemi i przeciągnął leniwie. Szanow-
ne panie! Nie wiem, jak panie, ale ja udaję się już na
spoczynek.
Ale dokąd on poszedł?
Będzie pierwszy stał na warcie.
A my wszyscy idziemy spać oświadczyła
Dolly. Tess, chodz do wozu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]