[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Chyba mówię wyraznie, zakładamy Straż Porządkową.
 Wy? Takie łotry? To do was nie pasuje.
 Jeśli tak myślisz, to nas nie znasz.
Ela milczała przez chwilę, a potem zapytała:
 Na czym to będzie polegać?
Teraz ja z kolei zastanawiałem się, co powiedzieć Eli, żeby nie wzbudzić jej
podejrzeń i nie odstraszyć jej. Zdecydowałem wreszcie, że najlepiej być śmiertel-
nie poważnym i zagrać na społecznych uczuciach Eli. Należałoby zadąć zasadni-
czo i minorowo  pomyślałem. Ela lubiła takie zadęcia.
 Chodzi o szkołę, Bambosz wysiada  zamruczałem  nie daje rady, przez
tę budowę wszystko się wywraca. . . %7łarty na bok, Elka. . . zabawa się skończy-
ła. . . Musimy porozmawiać poważnie. . . Fatalnie jest. . . czystość, porządek, bez-
pieczeństwo i higiena są zagrożone. . . Musimy ująć te rzeczy we własne ręce.
 Chcecie pilnować porządku?  w głosie Eli zabrzmiało niedowierzanie.
 Tak.
 Od samego pilnowania nie zrobi się czysto, nie zniknie błoto ani doły na
podwórzu, ani nie pomalują się brudne ściany i płoty  zauważyła Ela zdradzając
dużą przenikliwość.
 Jasne  zgodziłem się  trzeba orać.
 A więc?
 Zapędzi się malców do roboty  powiedziałem.
 Więc ty. . .
168
 Ja właśnie kompletuję kadrę kierowniczą do zarządzania  wyjaśniłem
pośpiesznie  chcemy, żebyś została filarem tej kadry.
 I zapędzała dziewczęta. . .
 Gdybyś była tak łaskawa. . .
 Sami nie potraficie?
 Niestety  westchnąłem  dziewczęta uprzedziły się do nas.
 Dziewczęta? To wy. . .  zasapała Ela  to wy nas traktujecie jak powie-
trze? Wszyscy jesteście zarażeni adelizmem!
 Kto tak powiedział?!
 Gnat! Powiedział publicznie, że jesteśmy dla niego jak powietrze.
 To znaczy, że was potrzebuje. . .
 To znaczy, że nas nie zauważa!
 Gnat urósł od tego czasu.
 Urósł, ale czy dorósł?
 Urósł fizycznie i dorósł do twojego poziomu. Umysłowego.
Ela chrząknęła. Czułem, że jej opór topnieje.
 Chyba już nie masz wątpliwości  powiedziałem  a zatem wpisuję cię
na naszą listę. . .
 Poczekaj jeszcze  przestraszyła się.
 Na co mam czekać?
 Muszę się upewnić. . . Nie mówiłeś jeszcze, czy działacie legalnie i czy
Oberon wie. . .
Skrzywiłem się z niesmakiem. Okropna lojalistka! A głośno powiedziałem:
 Możesz być spokojna. Działamy na zlecenie Oberona jako jego powolne
narzędzia. . .
 Powolne?
 To znaczy posłuszne.
 Trudno mi to sobie wyobrazić.
 Niestety, tak się złożyło. . . I radzę ci skorzystać z okazji. Zyskasz sobie
uznanie Oberona, gdy pierwsza przystąpisz do naszego ruchu. To jest ruch po-
pierany odgórnie. Jutro rano idziemy z listą i regulaminem Straży do Oberona.
Byłoby świetnie, gdyby twoje nazwisko świeciło tam na czele. . . Ale skoro nie
masz zaufania, to trudno, zadzwonię do Matyldy Opat. Ona na pewno się zgodzi.
Nie wiem, który argument bardziej poskutkował, w każdym razie faktem jest,
że Ela Melasińska połknęła haczyk w tym momencie.
 Za. . . zaryzykuję  powiedziała.  Nie potrzebujesz dzwonić do tej Opat.
Możesz mnie wpisać na listę i zgłosić do Oberona. . . ale czy to ci załatwi sprawę?
Mnie słucha tylko połowa dziewczyn. . . to znaczy harcerki. Wiesz, że druga poło-
wa to są artystki i one słuchają tej okropnej Brunhildy Przypory. Musisz pomówić
z nią.
 Wiem. I wiem, co mnie czeka  mruknąłem.
169
Artystki to były najokropniejsze dziewczyny w naszej klasie. Kiedyś Przypora
i kilka jej koleżanek wystąpiły w sztuce zrobionej z  Ani z Zielonego Wzgórza i
dały parę przedstawień w sali gimnastycznej w szkole, żeby uzbierać pieniądze na
Centrum Zdrowia Dziecka. Od tej pory wszyscy nazywali je artystkami, a im się
przewróciło w głowie. Już przestały odróżniać teatr od życia i grały bez przerwy.
Nawet klasę uważały za scenę do popisów. To było nieznośne. Nie cierpieliśmy
ich. Nigdy nie można było wiedzieć, czy są poważne czy się zgrywają. Ale nie
mieliśmy na nie sposobu. Były zbyt obkute i wyszczekane. A Przypora Brunhilda
to w ogóle ma najlepsze stopnie w klasie, jeszcze lepsze niż Ela.
 Co cię tak zatkało?  zapytała Ela.  Przestraszyłeś się Przypory?
 O, nie  powiedziałem zamyślony  to będzie przykre, ale ja mam sposób
na Przyporę, stara.
 Stara?
 Przepraszam. Nie chciałem cię urazić. . .
 Cóż to za poufałość?!
 Tak mi się wyrwało. . . to chyba dlatego, że zawsze uwielbiałem cię skrycie.
Ela umilkła na moment zaskoczona.
 Teraz znów jesteś niepoważny.
 Jestem śmiertelnie poważny i jeszcze raz przepraszam, że mi się tak wy-
rwało. . .
 Nie szkodzi  powiedziała Ela  jak chcesz, możesz do mnie mówić
 stara .
 To ładnie z twojej strony i. . .
 Przepraszam cię  przerwała  bo mama coś chce.
Urwałem. Z daleka dobiegł mnie matowy alt pani Melasińskiej:  Elu, jak dłu-
go jeszcze?
 Już kończę mamo  odpowiedziała Ela.
 I w ogóle, co to za flirty przez telefon?
 To w sprawach szkolnych. Kolega, mamo .
 Kto?
 Mama go zna. Tomek Okist .
 Okist? Ten bęben?
Słuchałem z rosnącym wzburzeniem. Bęben? Cóż to za wyrażenie! Tymcza-
sem Ela próbowała mnie bronić.
 Jak mama może. . . tak mówić na Tomka!
Ale pani Melasińska dalej wyrażała swe ujemne o mnie opinie:
 On był zamieszany w tę aferę w starym browarze i chyba brał udział w napa-
dzie na pana Potępę. Tak, na pewno był w tej bandzie, co gromadziła rozpylacze i
szykowała się do rabunków .
 Niech mama tak nie mówi! Mama słyszała wstrętne plotki. Naprawdę to oni
znalezli broń z czasów wojny i oddali .
170
 Och, ludzie różnie mówią; pewne jest, że grasowali w browarze. . . 
 Mama nie bierze pod uwagę ich intencji. . . 
 Dobrymi intencjami jest wybrukowane piekło! Powinnaś się trzymać z dale-
ka od tego świszczypały. On ma pstro w głowie!
 Ależ mamo, on jest poważnym redaktorem szkolnej gazety. Niech mama go
lepiej pozna, a potem dopiero mówi. . .  Słuchaj, Tomciu  wróciła do rozmowy
ze mną  przepraszam za tę przerwę, ale mama mnie oderwała. . . Nie mogę już
dłużej rozmawiać z tobą, może dokończymy w szkole.
 Najważniejsze, że się zgodziłaś, reszta to detal, nie przejmuj się  powie-
działem i odłożyłem słuchawkę.
Wciąż jeszcze było mi gorąco i czułem się cały podminowany. Ależ ja mam
opinię! Jeśli wszyscy tak myślą o mnie, no to nie mam nic do roboty w Odrzy-
wołach!  Ale zaraz otrząsnąłem się.  Nie, nie wszyscy tak myślą. Ela tak nie
myśli o mnie, a nawet mnie broni! Trudno zaprzeczyć.
To mnie bardzo podniosło na duchu.
Chciałem od razu zadzwonić do Brunhildy Przypory i z kolei załatwić z nią
sprawę, ale rozległo się energiczne stukanie do budki. Dopiero teraz zauważyłem,
że utworzył się ogonek z trzech osób. Chyba trochę za długo rozmawiałem.
 Kto widział tak blokować telefon?!  oburzał się mężczyzna z futerałem
od skrzypiec w ręku.
 Zamknął się i nie raczy nawet odpowiadać na nasze stukanie  dodała
wzburzona kobieta z siatką.
 Natrzeć mu uszu!  krzyknął z tyłu zdenerwowany młody człowiek z
czarną brodą.
 Co to za wychowanie! Z jakiej szkoły jesteś?  pytał skrzypek.
Nie miałem ochoty odpowiedzieć na to pytanie. Uchyliłem drzwi, ale brodacz
przytrzymał je nogą.
 O nie, teraz nie uciekniesz. Z pewnością jesteś rejtaniakiem. Tylko chłopak
od Rejtana może być tak bezczelny.
 Tak, on na pewno jest rejtaniakiem  powiedziała kobieta z siatką  ma
rozbiegane chytre oczka.
 Od razu sobie pomyślałem, że on jest rejtaniakiem  powiedział muzyk 
ja chodziłem osiem lat do Defonsiarni i wiem, że żaden defonsiak nie pozwoliłby
sobie na taką bezczelność.
Zrozumiałem, że cała trójka to byli defonsiacy i ścierpła mi skóra. Niektórzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl