[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Naprawdę? W takim razie musiałem cię pomylić z jakąś inną Shelley
Sinclair, która praktycznie mieszkała w naszym domu.
- Na pewno.
Kiedy uśmiechnął się do niej, od razu poczuła się razniej. Jego uśmiech
zawsze działał na nią tak kojąco.
- Czy ta szczera rozmowa z matką coś wtedy pomogła? - spytał.
Shelley skinęła głową.
- W pewnym sensie tak. Starałam się, żeby matka wiedziała, ile dla mnie
znaczy. Ale i tak uciekłam z Chivaree najszybciej, jak tylko mogłam - dodała,
uśmiechając się żałośnie.
Rafe splótł jej palce ze swoimi.
- A teraz?
- Teraz?
- Mieszkacie razem, prawda?
- Tak. I pomagam jej, jak tylko mogę, w kawiarni. - Shelley westchnęła. -
Staram się, żeby trochę odpoczęła. Chciałabym zarabiać tyle pieniędzy, aby
matka mogła przestać pracować i prowadzić spokojne życie. Teraz ja
powinnam się nią zająć.
- Jesteś dobrą córką - powiedział, ściskając jej palce.
- Tak myślisz? Nie jestem pewna.
76
S
R
Kiedy znów tańczyli, Shelley zauważyła, że Lindy i jej towarzysze
zniknęli. Rozejrzała się po salce, ale nie dostrzegła już nikogo ze znajomych.
Wkrótce potem wyszli. Tłum na ulicy przerzedził się, a powietrze było
ciepłe i przyjemne. Lekki wietrzyk powiewał znad pustyni. Nie mieli wcale
ochoty wracać do hotelu. Stanęli pod drzewami, rozmawiając o różnych
drobiazgach, ale potem Rafe nagle spoważniał.
- Powiesz mi, o co w tym wszystkim naprawdę chodzi? O dziecko?
Shelley spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Och! Tak. Penny urodziła dziecko.
- Rozumiem. - Przez chwilę milczał, a potem spytał: - A więc o to ci
naprawdę chodzi, tak?
- Tak.
Odczekał chwilę, a ponieważ Shelley się nie odzywała, spojrzał na nią
zirytowany.
- Przestań, Shelley. Czy muszę wyciągać z ciebie każde słowo? Chyba
możesz mi zaufać.
Westchnęła, czując, że nie ma sensu ukrywać dłużej tajemnicy.
Rzeczywiście mogła mu zaufać. Choć jeszcze wczoraj czy przedwczoraj
byłaby innego zdania. Ale teraz, gdy dłużej przebywali z sobą, nabrała do
niego zaufania.
- Dobrze. Opowiem ci wszystko.
Z wyjątkiem jednego szczegółu, którego nie miała prawa zdradzić. Nie
mogła mu powiedzieć, że robi to wszystko dla jego własnego brata.
- Mój przyjaciel - od którego to wszystko się zaczęło - dowiedział się
niedawno, że jego dawna dziewczyna Penny Hagar wkrótce po ich rozstaniu
urodziła dziecko. Nie wiedział przedtem, że ona jest w ciąży. Domyśla się, że
to jego dziecko, i chce się dowiedzieć, co się naprawdę stało. Ta sprawa go
77
S
R
bardzo dręczy. Czuje się odpowiedzialny i chce zaofiarować pomoc, zwłaszcza
jeśli Penny ma jakieś problemy.
Rafe słuchał w milczeniu, kiwając tylko głową.
- Dobrze - powiedział w końcu - teraz, gdy znam już konkrety, może uda
mi się lepiej pomóc. Powiedz, kim jest ten mężczyzna?
Dlaczego musiał o to spytać? Shelley potrząsnęła tylko głową.
- Nie mogę tego zrobić.
- No, dobrze - odparł, krzywiąc się. - Ale kiedy to wyjdzie na jaw - a
wiesz, że prędzej czy pózniej tak się stanie - nie będzie ci głupio wobec mnie?
Shelley już miała na ustach odpowiedz, lecz nagle się powstrzymała.
- O, nie! Chcesz mnie nabrać. Zmuszasz mnie do rozmowy po to, żeby
poskładać sobie fakty i domyślić się, o kogo chodzi, prawda? - Ze złości
odwróciła głowę w bok. - Nie. Nie powiem już na ten temat ani słowa.
- Shelley, Shelley, nie bądz taka podejrzliwa. Chcę ci po prostu pomóc.
Z uporem wpatrywała się w mrok.
- Jaki masz teraz plan, żeby znalezć Quinna? - spytał.
- Wierzę - odparła, wzdychając ciężko - że skusi go perspektywa
otrzymania pieniędzy. To był świetny pomysł.
- Mam dużo świetnych pomysłów.
- Na pewno.
Uśmiechnął się, i ona także.
- Bardzo pragnę cię pocałować - powiedział, kładąc ręce na jej ramionach
i zaglądając w oczy.
Oddech uwiązł jej w krtani, ale starała się zachować spokój. Jednym
ruchem odrzuciła do tyłu włosy.
- Już to zrobiłeś.
78
S
R
- Pocałunek to nie jest coś, co robi się tylko raz - odparł nieco speszony. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]