[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wade przełknął ślinę. To nie jest temat, jaki chciałby rozwijać. Wręcz
przeciwnie.
- Wracając do tych uniformów...
Na szczęście szycie również było jej pasją.
- W ciemnych spodniach i koszulach, które teraz noszą, twoi pracownicy
zupełnie nie różnią się od gości. Ale gdyby pozostać przy jednym konkretnym
- 39 -
S
R
kolorze, na przykład ciemnej zieleni czy burgundzie, do tego charakterystyczny
emblemat na koszuli, już by było inaczej. - Nabrała powietrza, pochłonięta
rysującą się przed nią wizją.
Nigdy nie przejmował się sprawą ubioru swoich pracowników, ale gdy
poprosiła, by zarekomendował jej usługi swoim klientom, to było pierwsze, co
przyszło mu na myśl. On coś dla niej, ona dla niego... Nie, nie ma sensu upajać
się wyobrażeniem czegoś, co nigdy się nie zdarzy. Nigdy. Co go podkusiło, by
odwoływać się do jej wdzięczności i domagać rewanżu? Nawet nie przychodziło
mu do głowy, o co mógłby ją prosić. Może o coś dla Seana... chyba że zapragnie
czegoś dla siebie.
- Do tego beret - ciągnęła swój wywód Geneva. - I masz kompletny strój.
W oddali przejechał wózek golfowy, kierowca pomachał im ręką. Geneva
pozdrowiła Seana i znowu odwróciła się do Wade'a. Uśmiechnęła się
promiennie. Ten uśmiech prowokował go, kusił, by zanurzyć dłoń w jej
włosach, poczuć puls na jej szyi, zapomnieć o bożym świecie, upajając się jej
zapachem przywołującym na myśl aromat świeżo pieczonych ciasteczek.
Geneva mówiła coś, lecz jej słowa ledwie do niego docierały. Wstał,
zaczął przechadzać się po werandzie.
- Czy nie powinnaś już jechać po Jacoba?
- Jeszcze mam czas - zaoponowała, nie chwytając ukrytej aluzji. - Zajęcia
w kościele potrwają do południa.
Kątem oka spostrzegł, że ktoś podnosi się spod ocienionego parasolem
stolika na tarasie. Cherise, skrzywił się w duchu. Patrzył, jak dziewczyna kieruje
się w ich stronę. Delikatny powiew zapowiadający popołudniowy deszcz
niebezpiecznie poruszał szerokim rondem jej kapelusza.
- Wade, spodziewałam się, że do mnie zadzwonisz - odezwała się,
podchodząc do ławeczki. Taksującym wzrokiem omiotła Genevę, wyraznie
zaskoczona jej obecnością. Potrząsnęła platynowymi lokami, ignorując
nieznajomą. - Czyżbyś mnie unikał?
- 40 -
S
R
Geneva podniosła się. Jedynie zaciśnięte dłonie świadczyły, że poczuła
się dotknięta nieprzyjaznym powitaniem.
- Myślę, że na tym możemy skończyć. - Przesunęła wzrokiem po Cherise.
- Przygotuję projekty i za parę dni ci je przedstawię.
Wade uśmiechnął się. Oficjalny ton, wyprostowana postać. Jednoznacznie
daje do zrozumienia, że łączą ich jedynie sprawy zawodowe. Ale wysoko
uniesiona głowa i wyraz oczu świadczyły, że zachowanie Cherise sprawiło jej
przykrość. Nie może jej tak puścić. Otoczył ją ramieniem.
- Cherise, chciałbym przedstawić ci moją sąsiadkę, Genevę Jensen.
Cherise z cichym prychnięciem poprawiła pasek torebki.
- Miło mi - powiedziała chłodno, krzyżując ramiona. Odwróciła się do
Wade'a, położyła dłoń na jego ramieniu. Tym razem jej głos zabrzmiał
pieszczotliwie. - Odrzuciłam już dwa zaproszenia na bal, bo mam nadzieję, że
pójdziemy razem.
Jej karminowe wargi wygięły się w zmysłowym uśmiechu. Wade
wzdrygnął się, czując dotyk jej dłoni. To prawda, zamierzał ją zaprosić,
powinien zresztą to zrobić. Z wielu względów. Jednak perspektywa spędzenia z
nią całego wieczoru wydawała mu się odpychająca. Ale nie może myśleć tylko
o sobie. Zmusił się do uśmiechu.
- To wyjątkowo kusząca propozycja... Geneva chrząknęła.
- Miło mi było cię poznać - rzekła, próbując uwolnić się z uścisku Wade'a.
Lecz ten ani myślał jej puścić.
- ... jednak pani Jensen cię ubiegła i już mnie poprosiła, bym zechciał jej
towarzyszyć na balu.
Geneva gwałtownie nabrała powietrza.
- Wcale nie zamierzam...
- Przyjąć odmowy? - Uśmiechnął się znacząco i przygarnął ją do siebie
mocniej. Spojrzał na zdezorientowaną Cherise i dodał konspiracyjnie: - Jak
sama widzisz, potrafi dopiąć swego.
- 41 -
S
R
Geneva szarpnęła się. Powinna się domyślić, że ta jego grzeczność
jeszcze jej wyjdzie bokiem. Niewiele trzeba, by zaraz rozeszły się plotki. Musi
jak najszybciej wyprowadzić Cherise z błędnych podejrzeń. Już otwierała usta,
gdy Cherise, obrzuciwszy ją potępiającym spojrzeniem, zwróciła się do Wade'a.
- Przecież ona nie jest w twoim typie.
Geneva miała wrażenie, że Wade z trudem powstrzymał śmiech.
- Ale jest zupełnie niezwykła - oświadczył.
Cherise raptownie odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Po kilku
krokach zatrzymała się, by rzucić w stronę Genevy:
- Ostrzegam cię, złotko, że jemu chodzi tylko o jedno. A szczerze
mówiąc, nie wyglądasz mi na taką, która potrafi go zadowolić.
ROZDZIAA CZWARTY
- Zwietnie! Bardzo ci dziękuję - wycedziła Geneva, gdy Cherise już znikła
z pola widzenia. Nawet się nie starała ukryć złości. - Niech tylko się rozejdzie,
że idziemy razem na bal - zresztą od razu wybij to sobie z głowy - a mogę
zapomnieć o poznaniu jakiegoś porządnego chłopaka!
Za pózno ugryzła się w język. Miał prawo poczuć się urażony, choć nie
chciała, by to tak zabrzmiało. Ale przynajmniej teraz zachował się przyzwoicie i
nie skomentował tej zjadliwości. W sumie to najrozsądniejsze wyjście, uznała.
Ja także powinnam puścić mimo uszu kąśliwą wypowiedz Cherise. Lesa też
zawiodłam, tak przynajmniej tłumaczył znikanie z domu i szeroki gest w
stosunku do swojej pocieszycielki. Wspólne podróże, kosztowne prezenty. Tyle
że dla innej. Usta zadrżały jej niebezpiecznie. Wściekłość przemieszała się z
żalem i pretensją do siebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl