[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żaden szaleniec. Ale inni powiadają, że tacy ludzie mają coś przerażającego w oczach.
Jeffreys, ówczesny sierżant policji zawsze powtarzał, że ma pewien pomysł, ale nic
nie da się zrobić dodał pan Copleigh.
I nikogo ostatecznie nie złapali?
Nie. Trwało to pół roku, może więcej. A potem cała sprawa ucichła. I odtąd nie
zdarzył się już żaden wypadek. Ja tam myślę, że facet się stąd wyniósł. Dlatego ludzie
uważają, że policja może wiedzieć, kim on jest.
Na podstawie tego, kto stąd wyjechał?
Oczywiście, dlatego jest tyle gadania.
Tuppence zawahała się nieco przed następnym pytaniem, ale w końcu uznała, że
przy gadatliwości pani Copleigh nie ma to znaczenia.
A pani kogo podejrzewała?
Cóż, to już tak dawno temu, że wolałabym nie mówić. Ale owszem, wymieniano
pewne nazwiska i przyglądano się niektórym osobom. Wspominano, na przykład, o pa-
nu Boscowanie.
Naprawdę?
Tak, że niby artysta i w ogóle, a artyści to dziwacy. Ale ja tak nie myślę.
Bardziej podejrzewano Amosa Perry ego dodał pan Copleigh.
Męża pani Perry?
Tak. On rzeczywiście jest trochę nie tego& Taki prostoduszny. On rzeczywiście
mógł to robić.
72
A oni tu wtedy mieszkali?
Tak, ale nie w domu Nad Aąką. Mieli domek około pięciu mil stąd. Policja miała
na niego oko, jestem pewien.
Ale nie mogła się do niczego przyczepić zauważyła pani Copleigh. %7łona
zawsze za nim świadczyła: mąż wieczory spędza z nią w domu. Zawsze. Czasem tylko
w sobotę zajrzy do pubu, ale żadne z tych morderstw nie wydarzyło się w sobotę, więc
nic z tego. Poza tym Alice Perry należy do kobiet, którym się wierzy, kiedy składają ze-
znania. Nigdy nie zmięknie ani się nie wycofa. Nie pozwoli się też zastraszyć. No w każ-
dym razie to nie jest Amos Perry i ja tam nigdy go nie posądzałam. Mam takie dziwne
wrażenie& Już gdybym miała kogo wskazać palcem, to prędzej sir Filipa.
Sir Filip? Tuppence znów zawirowało w głowie. Jeszcze jedna osoba! A kim
on jest?
Sir Filip Starke mieszka w Warrender House. Dawniej, za czasów Warrenderów,
nazywano tę posiadłość Starym Opactwem, ale to jeszcze przed pożarem. Może pani
zobaczyć ich groby na cmentarzu, w kościele także jest tablica. Warrenderowie byli tu
zawsze, właściwie od króla Jakuba.
A sir Filip jest ich krewnym?
Nie. Zrobił pieniądze w wielkim stylu, on albo jego ojciec. Konstrukcje stalo-
we czy coś w tym rodzaju. To dziwny człowiek, ten sir Filip. Fabryki ma na północy,
a mieszka tutaj, i to sam, jak jakiś& no&
Pustelnik podpowiedziała jej Tuppence.
Właśnie, pustelnik. Blady taki, chudy, kościsty& I uwielbia kwiaty, jest botani-
kiem. Zbiera te wszystkie głupie chwasty, niewarte nawet spojrzenia. Chyba napisał
o nich książkę. O tak, to mądrala, wielki mądrala. Jego żona była miła i bardzo przystoj-
na, tylko smutna&
Pan Copleigh wydał jeden ze swych pomruków.
Głupia jesteś, jak możesz tak myśleć? Sir Filip przepadał za dziećmi. Ciągle wyda-
wał dla nich przyjęcia.
Tak, wiem. Urządzał festyny, rozdawał piękne nagrody, wyścigi z jajkiem na łyżce,
truskawki ze śmietaną i tak dalej. Bo wie pani, on nie miał własnych dzieci. Często za-
czepiał dzieciaki na ulicy, dawał im słodycze albo sześciopensówki, żeby coś sobie kupi-
ły. No, ale sama nie wiem, trochę za bardzo się z tym afiszował. Dziwak, ot co. Pomyśla-
łam sobie, że coś z nim nie w porządku, jak żona go nagle opuściła.
Kiedy to się stało?
Mniej więcej pół roku po tym, jak zaczęły się te wszystkie kłopoty. Zamordowa-
no wtedy troje dzieci. Lady Starke wyjechała nagle na południe Francji i nigdy już nie
wróciła. Taka spokojna, szanowana osoba& Nie wyglądało, by zostawiła go dla jakie-
goś mężczyzny, to nie ten typ kobiety. Więc dlaczego? Zawsze mówiłam, że coś musia-
73
ła wiedzieć albo wykryć.
A on tu nadal mieszka?
Nie przez cały czas. Przyjeżdża dwa razy do roku, a przez resztę czasu dom pozo-
staje zamknięty i pilnuje go stróż. Panna Bligh dogląda jego spraw, była kiedyś jego se-
kretarką.
A co z żoną?
Umarła, biedactwo. Niedługo po wyjezdzie. W kościele jest tablica poświęcona jej
pamięci. To musiało być dla niej straszne. Może z początku nie była pewna, dopiero po-
tem nabrała podejrzeń, i w końcu zdobyła dowody. Nie mogła tego znieść i wyjechała.
Czego to baby nie wymyślą burknął pan Copleigh.
Ja tylko mówię, że coś z sir Filipem było nie w porządku. Za bardzo kochał dzie-
ci, to nie mogło być naturalne.
Babskie fantazje.
Pani Copleigh wstała i zaczęła sprzątać ze stołu.
W samą porę skomentował to jej mąż. Ta pani będzie miała przez ciebie złe
sny. Mielesz jęzorem o dawnych sprawach, z którymi nikt tu nie ma nic wspólnego.
Ciekawie było posłuchać. Tuppence wzięła gospodynię w obronę. Ale je-
stem już bardzo śpiąca i chyba pójdę się położyć.
O, my także kładziemy się wcześnie powiedziała pani Copleigh. A pani rze-
czywiście miała męczący dzień.
Właśnie. Tuppence ziewnęła potężnie. No to dobranoc i bardzo dziękuję.
%7łyczy sobie pani rano filiżankę herbaty? O ósmej nie będzie za wcześnie?
Nie, w sam raz. Ale proszę nie robić sobie kłopotu.
Ależ to żaden kłopot zapewniła ją pani Copleigh.
Tuppence powlokła się na górę. Otworzyła torbę, wyjęła kilka rzeczy, rozebrała się,
umyła i padła na łóżko. Prawdę powiedziała pani Copleigh: była śmiertelnie zmęczo-
na. Zasłyszane wiadomości przesuwały się jej przez głowę niczym w kalejdoskopie, ra-
zem z ruchomymi figurami osób i koszmarnymi wizjami. Martwe dzieci& za dużo tych
martwych dzieci. Tuppence potrzebowała tylko jednego tego zza kominka. Kominek
ma coś wspólnego z Waterside. Lalka& Jakieś dziecko, zabite przez obłąkaną dziewczy-
nę, wypchnięte z jej słabego umysłu przez fakt, że kochanek ją opuścił& Mój Boże, co
za melodramatyczny język myślała Tuppence. Istny mętlik& poplątana chronolo-
gia& Nie wiadomo, co tak naprawdę i kiedy się wydarzyło.
Zasnęła. Przyśniła się jej dama w rodzaju Pani z Shalott*, wyglądająca z okna domu
nad kanałem. Z komina dobiegało jakieś skrobanie, a zza arkusza blachy walenie jakby
młotem. Aup łup łup& Tuppence się obudziła; okazało się, że to pani Copleigh puka do
*Bohaterka poematu Tennysona
74
drzwi. Weszła energicznym krokiem, postawiła przy łóżku filiżankę herbaty, ściągnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]