[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cią pomoże jej odzyskać równowagę po dawnych
niepowodzeniach. Tak, to naprawdÄ™ przeznaczenie,
myślała, szykując się do wyjścia i zastanawiając, co
będzie dzisiaj w przesyłce od Derka.
LATO " 155
Tego dnia godziny w pracy wlokły się niemrawo.
Nawet pan Gleason wydawał się zdziwiony, że już
dziesiąta, a nie widać posłańca. Summer i Connie
czuły się zawiedzione. Tak liczyły na nową przesyłkę
i liścik.
- On mnie doprowadzi do furii - mruknęła Sum­
mer. - Wie dobrze, że czekam, więc się ze mną drażni.
O jedenastej Connie podeszła do jej biurka.
- Jak myślisz, co ten potwór zamyśla? - spytała.
- Nie mam pojęcia - odparła Summer szczerze.
- Wkrótce siÄ™ pewnie dowiemy - westchnęła Con­
nie. - A przy okazji, Joel zabiera mnie na lunch
i chciałby, żebyś się do nas przyłączyła. Masz ochotę?
- Oczywiście, z przyjemnością. Chyba że wolisz,
abym uprzejmie odmówiła - zażartowała Summer.
- Nie. Chcę, żebyś lepiej poznała Joela. A on ciebie.
- A więc jesteśmy umówione.
Lunch minął w bardzo miłym nastroju. Joel był
uroczy. Trzydziestopięcioletni kawaler, poważny, ale
bez przesady i caÅ‚kiem przystojny, o czarnych wÅ‚o­
sach i wąsikach oraz śmiejących się niebieskich
oczach - byÅ‚ wyraznie zachwycony peÅ‚nÄ… życia Con­
nie. Nie przerażał go najwyrazniej styl życia, raczej
podziwiał brak pruderii i szczerość w postępowaniu.
Joel wydawał się niezwykle ubawiony opowieścią
Connie o oryginalnej metodzie zalotów Derka. W pe­
wnej chwili jego rozbawienie zastanowiło Summer.
Przyszło jej na myśl, że obaj znali się dłużej i lepiej, niż
to wynikało z ich słów. Zaczęła obserwować Joela
i doszła do wniosku, że jego sposób bycia jakoś
przypomina Derka. Postanowiła nie mówić o tym
Connie i zajęta swoim spostrzeżeniem, zapomniała
o przesyłce.
Punktualnie o trzeciej przyniesiono do biura dwa
pakieciki. Summer wymieniÅ‚a z Connie porozumie­
wawcze spojrzenia. Derek ich nie zawiódł, lecz po-
156 " LATO
trzymał dłużej w niepewności. Nawet pan Gleason nie
udawał, że jest zły. Przyglądał się z ciekawością nie
mniejszÄ… niż reszta personelu, jak Summer rozpako­
wuje przesyłkę.
Na większym pakieciku był napis: Otworzyć jako
pierwszy!
Summer posłusznie otworzyła tę paczkę i znalazła
pudeÅ‚ko z napisem: Weekendowy Ekwipunek Ratun­
kowy. Wewnątrz był mały budzik ze stłuczoną tarczą
i podarty na strzępy kalendarzyk.
Summer i Connie od razu zrozumiały wymowę tych
przedmiotów, choć reszta widzów patrzyła po sobie
zdezorientowana. Derek wyznawał jej w ten sposób,
że ofiarowuje jej wszystkie swoje weekendy, rezyg­
nując z innych planów.
Mniejsze pudełeczko zawierało elegancki łańcuszek
ze zÅ‚ota i wisiorek w ksztaÅ‚cie serca z napisem: Ko­
cham ciÄ™.
- Zaraz siÄ™ rozbeczÄ™ - zapowiedziaÅ‚a Connie, po­
chlipujÄ…c.
- Ja też - odparła Summer i poszła w jej ślady, a za
nią połowa działu.
Pan Gleason wstał i ostentacyjnie wyszedł z pokoju.
ROZDZIAA
11
Spektakl w Halloran House, przygotowany pod
kierunkiem Summer przez wychowanków, przebiegał
lepiej, niż się spodziewała. Stała w korytarzu, obok
dawnej sali balowej, skąd miała dobry widok na scenę.
Kulisy odgradzaÅ‚ od sceny rzÄ…d wiszÄ…cych prze­
ścieradeł. Za nimi oczekiwali młodzi adepci sztuki
dramatycznej, aby w odpowiednim momencie pojawić
się przed publicznością.
Ku wielkiemu zadowoleniu Summer i uldze dyrek­
tora zakładu młodzież w ciągu wieczora zachowywała
się nadzwyczaj poprawnie, jeśli pominąć jedną bójkę
za scenÄ….
Summer starała się ze wszystkich sił skoncentrować
na przedstawieniu, czujÄ…c siÄ™ odpowiedzialna za jego
przebieg. BÅ‚Ä™kitnymi oczami wpatrywaÅ‚a siÄ™ w wyko­
nawców, jakby tego dnia nic nie istniało dla niej poza
ich występem. Było to jednak dalekie od prawdy. Od
ostatniej przesyłki od Derka nie mogła skupić się na
niczym innym. Co chwila dotykała złotego wisiorka na
piersi. PrzegraÅ‚am, myÅ›laÅ‚a. Derek wygraÅ‚. Teraz zro­
biłaby wszystko, co by jej kazał, nawet skoczyłaby
z mostu do zatoki. Gotowa była żyć według takiego
programu, jaki dla niej ułoży, aby tylko zatrzymać go
przy sobie. Kochała go.
158 " LATO
- Udane przedstawienie, prawda? - szepnÄ…Å‚ Clay
za jej plecami.
- Bardzo - odparÅ‚a, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ do przystoj­
nego blondyna. - Musisz być dumny ze swoich dzie­
ciaków.
- Jasne - pokazał w uśmiechu piękne, równe zęby
jak z reklamy pasty do zębów.
Clay był w stroju, który według niego nadawał
się na ten uroczysty premierowy wieczór. Miał na
sobie koszulkÄ™ z wydrukowanymi klapami od fraka,
czarne aksamitne dżinsy i czerwone wysokie buty
z pomarańczowymi sznurowadłami.
Summer ubraÅ‚a siÄ™ z wiÄ™kszÄ… starannoÅ›ciÄ…. ZaÅ‚o­
żyÅ‚a różowÄ… jedwabnÄ… bluzkÄ™ z wysokim koÅ‚nierzy­
kiem i szare spodnie. Zależało jej, aby wykonawcy
widzieli, że traktuje ich spektakl z szacunkiem.
- Widziałaś, kto jest na widowni? - spytał Clay.
- Tylko zerknęłam. Czy przyszła matka Thelmy?
- Tak, dzięki Bogu.
- Och, bardzo siÄ™ cieszÄ™. Thelma byÅ‚aby zroz­
paczona, gdyby jej nie było. Włożyła tyle pracy w swój
występ.
- To po części moja zasługa. Ostrzegłem panią
Sawyer, że jeśli opuści dzisiejsze przedstawienie, straci
wszelkie szanse na naprawienie stosunków z córką.
- Dobrze zrobiłeś.
Skecz na scenie dobiegał końca, więc Summer dała
znak czternastoletniej Dodie, która naśladowała Cyn-
di Lauper, aby przygotowała się do wyjścia na scenę.
- Mam nadzieję, że po spektaklu kapnie trochę
pieniędzy dla zakładu - zwróciła się znowu do Claya.
- Coś chyba dostaniemy - odparł optymistycznie
Clay. - Udało nam się ściągnąć na przedstawienie
kilku bogatych przedsiębiorców. Connie przyprowa-
LATO " 159
dziła swego brata. Może on ofiaruje coś na szlachetny
cel.
- Derek tu jest? Connie miała przyjść z Joelem
- powiedziała Summer zaskoczona.
- Widziałem, że wchodziła z bratem - upierał się
Clay.
Summer zabiło mocniej serce. Derek jest tutaj, parę
metrów od niej. Długi tydzień nareszcie się skończył.
Derek złamał w niej resztki oporu.
- Summer, pytałem, czy już czas na moje wyjście
- dopytywał się jeden z wykonawców.
Summer oprzytomniała i skupiła się na występach,
udając, że nie widzi rozbawionego spojrzenia Claya.
Spektakl zakoÅ„czyÅ‚a inscenizacja piosenki  SÅ‚a­
wa". Odniosła wielki sukces i została nagrodzona
gromkimi brawami.
NastÄ™pnie dyrektor wygÅ‚osiÅ‚ z estrady krótkÄ… poga­
dankę o działalności Halloran House i zakończył ją
tradycyjnÄ… proÅ›bÄ… o dotacje. ZaprosiÅ‚ goÅ›ci na przyjÄ™­
cie, złożone z zimnych napojów i ciasteczek.
Za kulisami Summer nie szczędziła wykonawcom
słów pochwały.
- ByliÅ›cie po prostu znakomici - zapewniaÅ‚a, roz­
radowana ich sukcesem, bo wiedziała jak ważne jest
dla nich poczucie własnej wartości. - Jestem z was
wszystkich dumna, naprawdÄ™.
- Tyle dla nas zrobiłaś, Summer - powiedziała
nieśmiało Thelma Sawyer, występując do przodu
z kolorową paczuszką w ręku. - To dla ciebie od nas.
Podziękowanie.
- Jak to miło z waszej strony.
Otoczona kręgiem młodych przyjaciół rozerwała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl