[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jej siostrą w stanie permanentnej wojny. Audzi się, że jej
uniknie. A ja nie lubię zbyt łatwego zwycięstwa dodał
po chwili. Poza tym nowa sytuacja dostarczy mi moc
wrażeń. Idz więc! rozkazał.
Pewność siebie przebijająca w głosie Branna
irytowała Millera do głębi, niezależnie od lęku, który
budził w nim grozny przeciwnik o nieznanych
możliwościach. Spróbował unieść się w górę jak
poprzednio, lecz jakaś ogromna siła rzuciła go z powrotem
na ziemię. Rozległo się dzikie wycie wiatru. Brann
roześmiał się złowieszczo i znikł.
Miller podniósł się z wysiłkiem. Nauczony przykrym
doświadczeniem nie próbował już teleportacji. Ruszył w
drogę, kierując się w stronę zamku Orelle.
Brann uważa się już za zwycięzcę, pomyślał ze
złością. No dobrze, może uda mi się po-krzyżować mu
szyki. Zauważył, że przemierza odległość z niebywałą
szybkością. Wszystko tu jest inne, stwierdził,
przypominając sobie baśń o siedmiomilowych butach. Z
daleka budo-wla wyglądała jak ze szkła lub lodu. Przyjrzał
się dokładnie tej dziwnej konstrukcji. No cóż, pomyślał,
cały ten świat nie powinien istnieć, a jednak jest! Jak
ograniczona jest jednak nasza wiedza! Zaś granica między
możliwym a niemożliwym płynna i zmienna. W
naszych rozważaniach opieramy się na pewnikach, które w
określonych sytuacjach przestają być pewnikami.
Najlepszym przykładem jest w końcu transmutacja,
zmieniająca samą stru-kturę cząsteczek; poza tym nie
jestem pierwszym człowiekiem, któremu dane jest przekro-
czyć granicę realności. Przede mną byli i inni. A raj,
pomyślał, jest niczym innym jak wizją świata, takiego jak
98
ten.
Przeszedł bez trudu przez szklaną ścianę zamku, jak
przedtem przez kryształową kopułę pałacu Branna.
Znajdował się w wąskim, wysokim pomieszczeniu o
ścianach pokrytych gęstą siecią soczewek. Przez chwilę
poczuł na sobie zwielokrotniony przez nie wzrok,
obserwujący go wnikliwie.
Przychodzisz od Branna usłyszał nagle
rozbrzmiewający w jego świadomości kobiecy głos.
Miller rozejrzał się dookoła, lecz nie dostrzegł
nikogo.
Nie! odpowiedział głośno.
Nie kłam rzekł chłodno głos. Widzę na tobie
pył, pochodzący z tamtych tere-nów. Czy jesteś szpiegiem?
usłyszał pytanie, którego obawiał się najbardziej.
Przysyła mnie Tsi odpowiedział pośpiesznie
zaprowadz mnie do Orelle.
Ja jestem Orelle usłyszał odpowiedz. Tsi jest
wprawdzie moją siostrą, lecz jak wszyscy ludzie Branna
nie budzi mojego zaufania. Czego chcesz? zapytała.
Miller zawahał się, czując ciągle badawczy wzrok
rozmówczyni. Władzy, chciał odpo-wiedzieć. Daj mi
zródło władzy, a odejdę. Jednak pamiętając o ostrzeżeniach
Tsi, milczał uparcie. Wiedział, że Orelle nie może czytać w
jego myślach, czuł się więc bezpiecznie.
Pochodzę z zewnątrz odpowiedział, udając lęk i
zażenowanie. Zanim zacznę działać, pomyślał, muszę
dowiedzieć się czegoś więcej o tym miejscu. Tsi
powiedziała, że pomożesz mi. Znajduję się w trudnym
położeniu, tylko co uciekłem od Branna.
Nastała długa chwila ciszy, która wydała mu się
99
wiecznością.
Dobrze padła w końcu odpowiedz lecz
wpierw musisz udowodnić, że nie masz złych zamiarów.
Będę zmuszona cię przeszukać.
Miller przypomniał sobie o zegarku, który otrzymał
od Tsi. Miał nadzieję, że pastelowa dziewczyna wiedziała,
co robi i zabezpieczyła go przed ewentualnym
zdemaskowaniem.
Czyń swoją powinność odpowiedział, siląc się
na pewność siebie.
Zapadła ciemność. Miller poczuł, jak otacza go nagły
wir powietrza, zamyka w sobie, porywa z nieoczekiwaną
siłą w głąb nicości. Czas przestał dla niego istnieć...
Ciemność ustąpiła zimnemu, niebieskiemu światłu,
które badało go dokładnie, przeni-kając do najskrytszych
tajników jego jestestwa. Gdy spojrzał na swe ciało,
zauważył, że staje się ono niemal przezroczyste, bez trudu
dostrzegał krew przepływającą w żyłach, zarys kości i
mięśni. Zadrżał w spazmie dreszczy czując, że dzieje się z
nim coś strasznego, że pod wpły-wem wszystko
przenikającego światła zmienia się, przestaje być dawnym
sobą!
Po chwili to przerażające wrażenie ustąpiło, powrócił
do swej zwykłej formy, transmu-tacja przestała działać.
Odetchnął z ulgą. Do tej pory nie zastanawiał się nad
zmianami, które mogły zachodzić w nim pod wpływem
nowych warunków, zastanych tutaj. Czasami wydało mu
się, że nabierając zadziwiających w końcu umiejętności
telepatii, teleportacji i wielu in-nych, zatracał coś, co było
w nim najcenniejszego człowieczeństwo. Czuł, jak
gdyby nosił w sobie zalążek śmierci, rozwijający się
nieuchronnie w żywych jeszcze trzewiach. Spuścił głowę i
100
zamknął oczy.
Obudził się w ogrodzie pełnym kwiatów. Leżał na
ziemi, która mieniła się tysiącem kolorów. Orelle
znajdowała się tuż przy nim. Była bardzo piękna, jak
wszystko wokoło.
Dostrzegł w niej wyrazne podobieństwo z Tsi, jednak
obca była jej ekstrawagancja siostry. Długa, jedwabista
szata okrywała szczelnie jej zgrabne ciało, opadając
delikatnie na płożące się u stóp kwiaty.
Witam cię powiedziała uśmiechając się. Nie
znalezliśmy przy tobie żadnej broni, lecz mimo to wciąż ci
nie ufam. Nie zapominaj o tym jej ton był na pół
ostrzega-wczy, na pół żartobliwy.
Nie zamierzam zawieść twego zaufania, ani też
nadużyć twej gościnności rzekł po chwili namysłu.
Zresztą cóż mogę uczynić, wiesz dobrze, że jestem
bezbronny. Korzystając z okazji zadał jej nurtujące go
pytania: Czy wszyscy z was posiadają taką siłę jak ty i
Tsi? Jak wielu jest was tutaj?
Orelle obruszyła się, zniecierpliwiona.
Nie przywykliśmy do pośpiechu powiedziała.
Mamy zbyt dużo czasu, by się śpieszyć. W
przeciwieństwie do Was. Nawet przebywając tutaj jesteście
tak... przelotni powiedziała akcentując ostatnie słowo.
Rozumiem twoją ciekawość i postaram się wkrótce ją
zaspokoić. Każdy z nas posiada jakieś niezwykłe w
waszym pojęciu umiejętności. Oczywi-ście są silniejsi i
słabsi. Jest wiele czynników wpływających na to, na
przykład faktor telepa-tyczny.
Zwiadczący o przynależności do waszego gatunku
dokończył za nią. Ale co ze mną? Jestem tu obcy!
101
Niemniej jednak byli tu kiedyś twoi przodkowie.
Potem odeszli, z własnej winy. Minęło wiele tysięcy lat
zanim osiągnęli szczyt rozwoju, tworząc wspaniałe światy
Atlantydy i Mu. Teraz znów trzeba wielu, wielu lat, aby
nadrobili to, co utracili. Tylko tu, w sercu Arktyki,
przechowujemy sekrety dawnych cywilizacji.
Dlaczego? zapytał Miller.
Jak zawsze odpowiedziała ze smutkiem Orelle,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]