[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziecko, którego nawet nie znasz?
- Linia sukcesji pozostaje bez zmian - stwierdził chłodno Nicolas. - To ty byłeś
niepotrzebną zmianą.
Oczywiście, że tak. Był synem młodszego brata, co ustawiało go na bardzo niewy-
godnej pozycji.
- Wiem, jak rozwścieczyło cię to, że nagle stałem się pierwszy w kolejce do tronu.
Czy to duma powstrzymała cię przed tym, by błagać Andersa o zmianę decyzji? Może z
czasem zaakceptowałbyś jego żonę, a wówczas to twój syn zostałby królem.
Nicolas zmrużył oczy z nienawiścią i pogardą.
- Teraz za to królem zostanie mój wnuk - odparł lodowatym głosem.
- O ile parlament wyrazi zgodę na to, by pośmiertnie przywrócić Andersowi status
następcy tronu.
- Zrobią to - stwierdził Nicolas z żelazną pewnością i Leo wiedział, że jego wiara
ma mocne podstawy. Parlament zwykle naginał się do woli króla.
A więc on sam nie zostanie władcą. Przez sześć lat był następcą tronu, służąc ko-
ronie i Nicolasowi, i starał się ze wszystkich sił dowieść, że na niego zasługuje. Koszto-
wało go sporo wysiłku, by prasa i obywatele zaczęli w nim widzieć króla. Udało mu się
zdobyć ich szacunek i zaufanie.
A teraz jego plany legną w gruzach, a życie Christiana zmieni się o sto osiemdzie-
siąt stopni przez kaprys schorowanego, złośliwego starca! Znów ogarnęło go poczucie
winy. Przywiózł Phoebe prosto do gniazda żmij. Jeśli Christian zostanie ogłoszony na-
stępcą tronu, jego powrót do Nowego Jorku będzie wykluczony, a Nicolas zrobi wszyst-
ko, by usunąć Phoebe z życia dziecka.
Leo myślał, że służy krajowi i monarchii, a spełniał jedynie niskie zachcianki
zgryzliwego i zaślepionego pychą starca.
- Skoro się uparłeś, żeby posadzić tego chłopca na tronie, niech ci będzie - powie-
dział chłodno. - Przypuszczam, że prędzej pozwoliłbyś na obalenie monarchii, niż pogo-
R
L
T
dził się z tym, że to ja miałbym zostać królem. Ostrzegam cię jednak. Może ci się nie po-
dobać obecność Phoebe, ale nie uda ci się jej zastraszyć ani przekupić.
- To się jeszcze okaże...
- Jest Amerykanką - wszedł mu w słowo Leo. - A ten chłopiec jest dla niej całym
światem. Nie wie, co to poczucie obowiązku względem monarchii i nie pozwoli się rów-
nie łatwo zastraszyć.
Znowu ogarnęły go znajome złość i poczucie winy. Jak mógł pozwolić, by Phoebe
znalazła się w tej samej sytuacji co niegdyś jego matka? Dlaczego nie przejrzał na wylot
planów króla?
- Znajdę jakiś sposób - mruknął Nicolas.
- Nie - przerwał mu Leo. - Nie znajdziesz. I jeśli chcesz, by Christian tu pozostał,
musisz się zgodzić na bardziej subtelną metodę. Od tej pory robimy to po mojemu.
Phoebe szybkim krokiem przemierzała salon, starając się zwalczyć narastającą pa-
nikę i ogarniającą ją histerię. Wiedziała doskonale, że drzwi są zamknięte. Próbowała już
kilka razy je otworzyć, szarpiąc bezsilnie za klamkę. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę
trzymali ją pod kluczem jak więznia, bez słowa wyjaśnienia. Nie wiedziała nawet, co się
dzieje z jej synem.
Nie dawała jej spokoju świadomość, że przyjechała tu dobrowolnie. Zaufała Leo i
oto efekt. Jest zamknięta jak jakiś przestępca, a Christian...
Przycisnęła zaciśniętą pięść do ust, żeby powstrzymać płacz. Musi zachować spo-
kój, musi zachować zdolność racjonalnego myślenia...
Nie mogli przecież tak po prostu odebrać jej dziecka, to przecież nie te czasy. A z
drugiej strony, wiedziała przecież, jakimi wpływami i koneksjami dysponowała królew-
ska rodzina.
Mój Boże, gdzie on się podziewa? To już prawie pół godziny, niekończące się
trzydzieści minut. Z trudem się powstrzymała, by nie zacząć walić pięściami w drzwi i
nie krzyczeć na całe gardło. Wiedziała jednak, że takie zachowanie osłabiłoby jedynie jej
pozycję. Musiała za wszelką cenę zachować spokój.
R
L
T
Na dzwięk otwieranych drzwi całe jej wymuszone opanowanie ulotniło się jednak
jak kamfora. Na progu stanął Leo i spoglądał na nią z wyrazem niezmąconego spokoju
na twarzy.
- Okłamałeś mnie! - Głos Phoebe mimowolnie przeszedł w krzyk. - Zabrali go i
zamknęli mnie tutaj... - urwała w pół zdania, tłumiąc szloch.
Leo wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Jest mi bardzo przykro z powodu tego, co się stało - powiedział ostrożnie. - Za-
pewniam cię, że nie miałem z tym nic wspólnego.
- Czyżby? - warknęła Phoebe. - Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, byś nie wiedział
dokładnie, co król...
- Phoebe, daję ci słowo, że nic nie wiedziałem o jego planach!
%7łarliwość tego zapewnienia uciszyła jej wymówki. Uwierzyła mu. Być może jed-
nak nie popełniła błędu, decydując się mu zaufać.
- O co w takim razie tutaj chodzi? - zapytała podejrzliwie. - Król po prostu miał ta-
kie widzimisię?
- W zasadzie tak. - Leo wcisnął rękę do kieszeni, podszedł do okna i wyjrzał na za-
snute niskimi chmurami niebo.
Phoebe czuła złość, która wibrowała w jego głosie, choć na pozór doskonale pa-
nował nad emocjami.
- Myślałem, że król chce jedynie poznać swojego wnuka - powiedział. - Dlatego
was tu przywiozłem.
Phoebe zmarszczyła brwi. Wyczuwała jego złość i to napawało ją lękiem.
- Czy coś się zmieniło? - spytała niepewnie. - Czego on od nas chce, Leo? Dlacze-
go nas rozdzielił?
- Bo zależy mu na Christianie, a nie na tobie - odparł Leo beznamiętnym tonem.
- Wiem o tym - powiedziała. - Nie spodziewałam się przecież niczego innego, ale...
Słowa nagle zamarły jej w gardle, a niewypowiedziane obawy opadły ją ze zdwo-
joną siłą. Czy król miał zamiar pozbawić ją praw rodzicielskich? Czy chciał ją usunąć z
życia Christiana na zawsze? Jej matka miała rację, nie powinna była przyjeżdżać tu bez
adwokata...
R
L
T
- Phoebe... - Leo nagle znalazł się tuż przy niej i położył ręce na jej ramionach, pa-
trząc jej przy tym poważnie prosto w oczy. - Nie pozwolę, żeby wydarzyło się coś złego,
obiecuję. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl