X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do najbardziej znanych kurortów świata. Co za dysproporcja.
Czyżby karała Michaela za małżeństwo wbrew jej woli?
- Matka często bywała po drugiej stronie Atlantyku, ale
nigdy nie brała z sobą Colina. Nieustannie toczyliśmy o to
wojnę. Za każdym razem nie omieszkała mi przypomnieć, ile
jej zawdzięczam. - Twarz mu stężała. - Bądz co bądz, wy�
świadczyła mi przysługę. To ja okazałem się samolubiiy i nie�
wdzięczny, jak twierdziła.
- Dlaczego? Dlatego, że chciałeś widywać syna?
- Według Sybil wybierałem złe momenty - wyjaśnił
drwiąco. - Powodów nie brakowało. Albo zle znosił podróże,
albo ząbkował, albo miał ważne zajęcia w przedszkolu...
- To straszne, co ona robiła.
- Przeciwnie. Dzięki temu, że zajęła się Colinem, wyciąg�
nęła mnie z trudnej sytuacji. - Zacisnął usta.
Sabrina wiedziała, że nie powiedział jej wszystkiego, ale
oczy wiście nie musiał.
- Więc z tego się to wzięło? Potem Colin już przez cały
czas mieszkał z babką?
- Praktycznie tak. Z czasem, oczywiście, zacząłem zara�
biać więcej. Coraz częściej podróżowałem, no i częściej by�
wałem w Kanadzie. Widywałem Colina regularnie, ale on
zawsze trzymał się babki, a ode mnie stronił. Nie wiem, kiedy
ani dlaczego zaczął odnosić się do mnie z dużą niechęcią.
Znów ogarnęło ją współczucie.
- Och,Michael,..
- Gdy skończył dwanaście lat, uznałem, że jest już duży
i powinien przeprowadzić się do Anglii. Czułem, że przyszedł
czas, żebyśmy naprawdę zaczęli być dla siebie ojcem i synem.
Pozą tym Golin potrzebował męskiej ręki.
To rozumiała dobrze.
- I co się stało?
- Mieszkał w Anglii około ośmiu miesięcy. Gdy wyrzuco�
no go z trzeciej szkoły, pojąłem, że jestem bez szans. Chłopak
po prostu nie chciał być ze mną.
- A teraz?
- Teraz jest za pózno. Nie mogę zmienić uczuć Colina do
mnie, chociaż wiem, że potrzebuje mnie jeszcze bardziej niż
przedtem. Najgorsze, że nie jestem pewien, czy postępuję
właściwie.
Po raz pierwszy Michael się przed nią odsłonił. Nie był już
pewnym swych racji, wszystkowiedzącym człowiekiem.
- Musisz pamiętać, że kochasz Colina i że chcesz dla nie�
go jak najlepiej. -Te słowa wydały jej się przerażająco banal�
ne,: ale nie potrafiła wymyślić nic bardziej przekonującego.
Podniósł głowę i zobaczyła, że ma wilgotne oczy. Zrobiło
jej się przerazliwie smutno. Milczenie, które nagle zapadło,
przygnębiło ją jeszcze bardziej.
Michael raptownie podniósł się z kolan.
- Odniosę to. - Wziął miseczkę i pudełko i znikł zą prze�
suwanymi drzwiami.
Sabrina również wstała, wytrącona z równowagi. Została
w tym domu o wiele za długo.
Gdy Michael wrócił do pokoju, ich spojrzenia natychmiast
się spotkały. ,
- Już pózno. - Zerknęła na zegarek, a potem znowu na
niego. - Trochę snu na pewno wyjdzie ci na zdrowie. Do
zobaczenia w poniedziałek.
- Proszę, nie odchodz.
Serce zabiło jej jak szalone. Pierwszy raz zdała sobie spra�
wę z siły miłości. Bo to była najprawdziwsza miłość Nie
chwilowe zauroczenie, lecz szczera potrzeba dzielenia z ko�
chanym człowiekiem wszystkiego: radości i smutku.
- Muszę iść.
W ciszy jej szept zabrzmiał nadspodziewanie głośno. Mi�
chael zajrzał jej w oczy i Sabrinę ogarnął lęk, że wyjawi mu za
dużo, zdradzi się ze swoją miłością.
- Muszę iść - powtórzyła.
Nie była jednak w stanie podejść do drzwi. Gdy stanął tuż
obok niej, poczuła, że nie uczyni nawet kroku.
- Sabrino - szepnął chrapliwie. - Proszę, zostań.
- Och, Michael, popełniamy wielki błąd - powiedziała
bez tchu. Wolno położyła mu dłoń na policzku. Michael od�
chylił głowę i dotknął wargami wnętrza jej dłoni.
Tylko jeden pocałunek, pomyślała. Na to chyba mogła
sobie pozwolić. 2 cichym jękiem posmakowała gorących
warg Michaela. Natychmiast je rozchylił. Objęła go mocno,
nie mogąc nasycić się bliskością ich ciał. Chciała mieć go
jeszcze bliżej... -
Mocne ramiona Michaela uniosły ją w powietrze i przy�
tuliły. Oplotła go nogami i poczuła, jak bardzo jej pragnie.
To, co się z nią działo, było wstrząsające, przeraziło ją swą
siłą.
- Puść mnie.
- Możesz wyjść w każdej chwili. Czy tego właśnie
chcesz? - szepnął przy jej ustach.
Jak miała tego dokonać, skoro zawładnął jej wargami?
Całował ją namiętnie, a zarazem czule, nie wypuszczając
z objęć.
Wreszcie Michael odrobinę cofnął głowę.
- Miałaś szansę uciec. Teraz już za pózno.
- Masz rację, teraz już nie mogłabym odejść, nawet gdy�
bym chciała.
- To dobrze, bo nie byłbym w stanie na to pozwolić.
Postawił ją na ziemi, nie wypuszczając z objęć, po czym
złożył na jej ustach gorący pocałunek.
- Nie moglibyśmy znalezć lepszego miejsca?
- Nie wystarczy ci dywan? Nie chcę dłużej czekać.
Zciągnęli pośpiesznie ubrania i położyli się na dywanie.
Michael zagarnął ją ramionami.
- No to jesteś - powiedział, rozkoszując się dreszczem,
który go przeniknął.
Roześmiała się chrapliwie.
- Gdzie?
- Tam, skąd nie ma odwrotu. - Uśmiechnął się szeroko
i zobaczyła na jego policzku ten przeklęty dołeczek.
Przyjrzała się nagiemu ciału Michaela. Był przystojny
i męski i patrzył na nią gorejącymi oczami. Wiedziała, że jej
oczy płoną tym samym ogniem.
Musnął jej wargi raz, drugi. Potem jego usta rozpoczęły
wędrówkę po jej ciele, docierając do najbardziej skrytych
miejsc i każde obdarzając pieszczotą.
- Przykro mi. kochanie, ale nie wytrzymam ani chwi�
li dłużej - westchnął i wziął ją jednym mocnym ruchem.
- Och, Michael...-jęknęła.
- Pst. - Odgarnął jej z twarzy kosmyk i zaczął okrywać
policzki drobnymi, czułymi pocałunkami. - Nie bój się. Nie
chcę cię skrzywdzić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl