[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiedy Belinda przekonała się, że jest akceptowana w złym i w dobrym, przestała być
skrępowana i niezdarna, jej wrodzona łagodność uwydatniła się jeszcze bardziej i Vinga
naprawdę nie mogła mieć lepszej pokojówki.
Rodzice Belindy wyjechali z mocnym postanowieniem, że wygrają walkę o małą Lovisę,
choć na razie pojęcia nie mieli, jak to zrobią.
W południe zjawił się w Grastensholm lensman z informacją, że odnaleziono w Christianii
człowieka, którego żona zdradziła z Herbertem Abrahamsenem. Człowiek ów bez żadnych
oporów przyznał się, że krytycznego dnia był w Elistrand i że to on zabił Herberta
pogrzebaczem. Od dawna szukał tego drania, który zniszczył mu życie. Rozwiódł się z żoną
i od tamtej pory miał tylko jedno pragnienie: Zemścić się na Abrahamsenie. Teraz właśnie
tego dokonał i bardzo ubolewał, że ktoś niewinny cierpiał zamiast niego.
125
Viljar został definitywnie uwolniony od podejrzeń.
Wieczorem Vinga poprosiła wnuka do swojej sypialni. Chciała z nim porozmawiać w cztery
oczy.
- Viljarze, ty mój niemożliwy, uparty chłopcze, czy stara babcia może mieć do ciebie kilka
próśb?
- Wcale nie jesteś stara, babciu, ale jeśli chodzi o prośby, to słucham.
- No wiesz, różnie z tą starością bywa... - powiedziała. - Nigdy człowiek nie wie, kiedy trzeba
będzie się zbierać, a ja nie czuję się szczególnie silna, to muszę przyznać. Ale chcę ci
powiedzieć, że miałam wyjątkowo piękne życie u boku tego najwspanialszego człowieka na
ziemi. Wcale nie przesadzam, Viljarze!
- Ja wiem. Dziadek Heike naprawdę nie ma sobie równych. Chyba że babcię Vingę... -
uśmiechnął się.
- Dziękuję ci. Chciałabym oczywiście pożyć jeszcze parę lat razem z nim, ale on, jak wiesz,
też jest stary i pod koniec życia bywa tak, że ludzie chodzą koło siebie i popatrują na siebie
przestraszeni, czy to drugie nie jest przypadkiem chore albo co.
- Rozumiem.
- Jakkolwiek ze mną będzie, nie zamierzam się poddać tak łatwo, niech ci się nie wydaje...
ale między nami mówiąc, mam parę drobnych zmartwień.
- I ja mógłbym ci pomóc? Bardzo chętnie!
- No, no, nie spiesz się tak z obietnicami! Pierwsza prośba: ożeń się!
Viljar skrzywił się. - No, nie mówiłam? - zawołała Vinga triumfująco. - Nie jest łatwo spełniać
moje życzenia. Ale, Viljarze, ty musisz założyć rodzinę! W przeciwnym razie nasze dwory
upadną, a przecież wiesz, co się kryje tutaj na strychu. To musi czekać, aż pojawi się
odpowiedni człowiek.
- Znam coś innego, co także ukrywa się na strychu - wtrącił Viljar z przekąsem.
- Szary ludek? Nim się nie przejmuj, to tytko dopóki Heike żyje.
- Ja po prostu nigdy nie miałem czasu na zajmowanie się dziewczynami.
- Dziewczynami? Ty masz przecież dwadzieścia osiem lat. Mówmy raczej o kobietach.
- Dobrze, babciu. Obiecuję, że będę miał oczy otwarte. I traktuję to z całą powagą.
126
- Dziękuję ci. Wiesz, sytuacja jest bardzo niedobra. Christer ma córeczkę, Malin, która
skończyła sześć lat. Przynajmniej w tym przypadku mamy pewność. Ale ty powinieneś jak
najszybciej mieć dziecko. Bo trzecia w waszym pokoleniu jest Saga, teraz zaledwie
dwunastoletnia. Nikt nie wie, czy i kiedy ona będzie miała potomstwo. Więc sam widzisz,
Viljarze! Rodzina wymiera!
- Dobrze, naprawdę zrobię, co będę mógł. Następne życzenie?
- Bardzo bym chciała - westchnęła Vinga - żebyś został czymś w rodzaju opiekuna Belindy.
Ona, biedaczka, jest taka samotna i taka spragniona więzi z ludzmi. Czy zechcesz czuwać
nad nią w przyszłości? Dopóki nie dobije do jakiejś bezpiecznej przystani. Jej naprawdę nie
jest lekko. Chłonie ludzką życzliwość niczym gąbka.
- Ja wiem. I już sam się nad tym zastanawiałem. To jakoś tak jest, że kiedy się człowiek
zainteresuje kimś innym, podejmie się za niego odpowiedzialności, to potem już nie może
go tak po prostu zostawić, jakby porzucał jakąś rzecz. Zrobię, co będę mógł, żeby urządzić
Belindę jak najlepiej w życiu. Czy coś jeszcze?
- Nie, właściwie to już chyba nie. Ja wiem, że zawsze pomożesz Heikemu, gdybyście mieli
zostać sami, więc nawet ale potrzebuję cię o to prosić. A twoi rodzice są ze sobą szczęśliwi,
więc o nich się nie martwię.
- Ja też nie. Im ani Lipowej Alei nic nie grozi. Gorzej jest z Grastensholm.
- Masz rację. Mimo nieustannych reperacji i przebudowywania zrobiła się z tego kompletna
ruina.
- Ale bardzo kochana ruina, to musisz przyznać! Nawet mimo obecności tych szarych
stworów.
Tej nocy w pobliskich lasach wilki wyły złowrogo.
Z nadejściem świtu Vinga zamknęła oczy na zawsze.
A kiedy Heike, nieprzytomny z żalu i rozpaczy, wyszedł z domu na skąpany w czystym i
zimnym jesiennym powietrzu dziedziniec, czekał go kolejny szok. U bram dworu stała Tula.
Zrozpaczona, w potarganym ubraniu, z płonącymi oczyma, Tula, jakaś jakby na wpół dzika.
Heike nie musiał spoglądać na nią dwa razy, żeby wiedzieć: teraz, po śmierci Tomasa,
wszystkie straszne siły w jej duszy odezwały się.
Nigdy nie odczuwał większego pokrewieństwa z nią jak teraz! Nigdy się lepiej nawzajem nie
rozumieli!
127
ROZDZIAA XI
- Wejdz! - powiedział Heike krótko. - Vinga umarła.
- Wiem - odparła Tula. - Słyszałam wilki. Wtedy zrozumiałam, że spadła na ciebie żałoba.
- Tak. Wejdz!
Tula popatrzyła na dom.
- Jeszcze nie teraz. Najpierw chciałabym odprowadzić Vingę do grobu. Tymczasem
mogłabym zatrzymać się w Lipowej Alei, jak myślisz?
Heike dobrze rozumiał jej tajemnicze słowa.
- Naturalnie! A jak się powodzi Christerowi i jego małej rodzinie?
- Bardzo dobrze! Przez jakiś czas będzie im pewnie mnie brakować, ale życie musi toczyć
się swoim torem. Zrozumieją. Oni są wspaniali, cała trójka.
Heike skinął głową.
- Chodz, odprowadzę cię do Lipowej Alei. I tak muszę tam iść z żałobną nowiną.
Poszli wolno starą ścieżką, łączącą oba dwory. Tula prowadziła konia.
- Wiele lat minęło, odkąd byłaś tu po raz ostatni - powiedział Heike.
- Tak.
- Ale ty się nie zestarzałaś.
- Och, oczywiście, że się zestarzałam - uśmiechnęła się. - Ale masz rację, wyglądam chyba
naprawdę dość młodo. Nawet jak na kogoś dotkniętego dziedzictwem.
- Jesteś tu oczekiwana.
- Skąd wiesz?
- Dziś w nocy było bardzo niespokojnie w Grastensholm. Myślałem, że to z powodu Vingi,
ale teraz wiem.
One przeczuwały, że przyjdziesz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]