[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ojciec.
Nie ze mną takie numery, pomyślała od razu. Nie żeby zakładała
z góry, że Elliott jest takim samym typem jak sędzia, znała jednak
doskonale sposób myślenia dziadka. Miała dwadzieścia pięć lat. Z
prawnego punktu widzenia nie miał żadnych możliwości narzucania
jej czegokolwiek, ale gdyby wyszła za kogoś takiego jak Elliott, stary
despota - przynajmniej tak sobie roił - miałby ją w garści. Trzymałby
ją na krótkiej smyczy podobnie jak własną żonę i jak próbował
trzymać swoją synową.
Zerknąwszy na zegarek, weszła na stary drewniany pomost i
pognała do restauracji, która znajdowała się na jego odległym końcu.
Za dwanaście minut powinna zacząć pracę.
- Jeff, zupa jest gotowa? Mam w domu gościa, który naprawdę
potrzebuje czegoś, co go postawi na nogi. Ma grypę czy coś.
- Ty też nie wyglądasz za dobrze. - Wysoki restaurator
uśmiechnął się, a potem skrzywił. - Masz mi niczego nie złapać,
rozumiesz? - Wręczył jej słoik zapakowany w szarą torbę. -
Chciałbym, żebyś od przyszłego tygodnia wzięła przedpołudniową
zmianę. Mamy coraz więcej klientów.
44
RS
Kit i Bambi wymieniały się regularnie zmianami, dzięki czemu
Kit mogła szkicować przed południem, a wieczorami pisać i
kolorować swoje ilustracje akwarelami, Napiwki u Jeffa były niczym
w porównaniu z tym, co zarabiała na wybrzeżu, ale życie było tańsze,
lubiła to miejsce, lubiła tutejszych łudzi i odpowiadał jej elastyczny
grafik pracy.
- Wracam za kilka minut, wtedy ci zapłacę - zawołała przez
ramię.
Biegnąc przez pomost, pozdrowiła kilku rybaków myjących
swoje łodzie i przygotowujących sprzęt na następny dzień.
- Masz jakieś kłopoty z samochodem? - spytał jeden z nich.
- Nie. Chciałam przyprowadzić Biedronkę pod dom, ale
zapomniałam kluczyków.
Młody rybak pokręcił z uśmiechem głową, jakby chciał
powiedzieć:  Jak to baba", a Kit pognała do domu. Zupa prawie
parzyła jej ręce. Wiedziała z góry, że Jeff nie zechce za nią żadnych
pieniędzy. Miała przeczucie, że przy odrobinie zachęty próbowałby
przenieść ich znajomość na inny poziom, ale to nie miało szansy się
zdarzyć. Był jednym z najmilszych mężczyzn, jakich znała, ale ona
nie zamierzała wplątać się w coś, co choćby tylko pachniało
romansem.
Kiedy wchodziła na ganek, póznopopołudniowe słońce zdążyło
zmienić jej okna w kolorowe witraże. Mimo że martwiła się
samochodem, postanowiła pozwolić swojemu gościowi spać tak
długo, jak zechce, zostawiając mu kartkę z wiadomością, gdzie
45
RS
znajdzie zupę i garnek do jej odgrzania. Gdyby zniknął, zanim ona
wróci z pracy, tym lepiej.
Na wypadek gdyby wciąż tu był, pomyślała smętnie,
przebierając się w kelnerski uniform, powinnam się przygotować do
odpowiedzi na kilka pytań.
Zbierając się do wyjścia, zerknęła na swojego tajemniczego
intruza. Litości, facet robił wrażenie. Mogłaby przysiąc, że jest
całkowicie odporna na męski czar, ale ten typ miał w sobie coś
takiego, co sprawiało, że dorosłej kobiecie miękły kolana. .
Spokojnie, miała dość przygód jak na jeden dzień. W ogóle nie
potrzebowała żadnych przygód. %7łycie bez przygód bardzo jej
odpowiadało.
46
RS
ROZDZIAA CZWARTY
Było zupełnie ciemno, kiedy Carson się obudził. Pierwszą jego
myślą było to, że ma połamane kości. Drugą - że musi zlokalizować
toaletę. Dopiero gdy rozejrzał się dookoła, wróciła mu pamięć.
Wylądował w jakiejś rybackiej dziurze, w pościgu za kobietą o
wyraznych morderczych skłonnościach. Kobietą, która prowadziła
pomarańczowy samochód w kropki i mówiła jakimś szyfrem
zrozumiałym tylko dla wtajemniczonych. Kobietę o twarzy anioła,
której pod szopą rudych kręconych włosów musiało brakować kilku
klepek.
Usiadł i korzystając z nikłego światła sygnalizacyjnego przy
nabrzeżu, które odbijało się w oknie, wypatrzył lampę, włączył ją, a
potem prostując uszkodzone kolano, wstał i wykonał kilka próbnych
kroków.
Nie najgorzej. Powlókł się ostrożnie na koniec korytarza,
spodziewając się, że zza którychś z zamkniętych drzwi wyskoczy jego
gospodyni. Czy nie mówiła przypadkiem, że wybiera się do pracy?
Dopiero kiedy umył w łazience ręce i twarz pachnącym mydłem,
poczuł się jak człowiek. Potem zerknął w lustro i skrzywił się z
niesmakiem. Nic dziwnego, że była przerażona.
Trudno, wyglądał, jak wyglądał. Był tylko gliniarzem.
Chwilowo nie był nawet tym, był facetem, który miał do
załatwienia osobistą sprawę, działającym jako emisariusz przeszłych
pokoleń Beckettów. Zdecydowanym spełnić swoją misję i
47
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl