[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zastanowić - powiedział, parskając śmiechem.
Pokręciła głową.
85
S
R
- Ja też nie mam pewności, jak chciałabym je nazwać.
To stało się tak szybko... Bałam się, wiesz?
- Wiem tylko, że nigdy w życiu nie byłem tak przera-
żony, jak dzisiaj rano.
- One są takie maleńkie, Craig...
- Ale zdrowe. Chcesz, żebym zawiadomił kogoś w
twoim biurze? - zapytał po chwili.
- Nie. Zadzwonię stąd. Chcę sama usłyszeć te okrzyki
zdumienia.
- Nie przemęczaj się. Przeszłaś operację. Nie wstaniesz
tak szybko jak po naturalnym porodzie.
- Nie szkodzi. Mam przecież męża, który będzie się
nami opiekował.
- Cud za cudem. Czy to ma oznaczać, że samosia Tess
Cassidy ostatecznie pozbyła się uprzedzeń i oto zrzeka się
swojej niezależności? Co ja takiego zrobiłem, że stało się to
faktem?
- Zrobiłeś wielką rzecz, Craig - odparła poważnie. -
Przekonałeś mnie, że będziesz ojcem, jakiego sama nigdy
nie miałam. Moje dziewczynki mają wielkie szczęście, że
ich tatą jest Craig Jamison.
- Zgadzasz się więc, żebym uczył je fotografować i wę-
drować po świecie w poszukiwaniu najwspanialszych
ujęć?
- Pod warunkiem, że będę jezdziła z wami.
- Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej.
86
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]