[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie powinnam iść z nim do łóżka, pomyślała wciągając ubranie. Mężczyzni
tracą rozum, kiedy są z kobietą. Wydaje im się, że mogą mówić, co im ślina na
język przyniesie, i że ujdzie im to bezkarnie. No, na pewno nie tym razem.
 Lindy, przepraszam  odezwał się zza drzwi stłumiony głos.  Zrozum, że nie
chciałem.
 Nie będę tego słuchać. Wiesz, Thad, może po prostu nie masz poczucia
humoru. Jeśli człowiek ryzykuje, to często znajduje się w idiotycznych 
sytuacjach. Jeśli nie potrafisz sprostać ewentualnym nieprzyjemnym
konsekwencjom i śmiać się z nich, to lepiej, żebyś wrócił do swego miłego
bezpiecznego życia. Znajdz sobie jakąś potulną córkę farmera i ożeń się z nią. 
Mówiąc ostatnie zdanie poczuła, że coś ściska ją za gardło. Jej oczy napełniły się
łzami.
 Lindy, proszę  nalegał Thad idąc za nią do salonu.  Nie chciałem tego
powiedzieć...
 Nie chciałeś powiedzieć tego głośno  poprawiła go Lindy przetrząsając
torebkę w poszukiwaniu kluczyków od samochodu.  Dobranoc, Thad i do
widzenia.
Thad bezradnie patrzył, jak odchodzi. Wiedział, że teraz nie była skłonna go
wysłuchać.
Przygnębiony opadł na sofę i zawołał Freddy. Wyglądało jednak na to, że jest
równie nieprzejednana jak Lindy. Położyła się na dywanie i patrzyła na Thada
oskarżycielsko.
Thad odchylił się i wpatrzył w sufit.
 Co ja, u diabła, zrobiłem?  powiedział głośno.
Lindy przejechała prawie całą drogę, zanim zatrzymała się na poboczu i
wybuchnęła płaczem. Nic dotąd nie zraniło jej tak głęboko. Nawet po śmierci ojca
nie czuła się tak opuszczona.
Po chwili uspokoiła się na tyle, żeby móc prowadzić, ale kiedy zajechała przed
dom, nie przestawała szlochać. Poszła w kierunku swego pokoju. Dostrzegła
jednak, że w sypialni Mariannę pali się światło. Zawróciła i ruszyła w stronę
wejścia. Musiała porozmawiać z matką.
 Co się, na litość boską, dzieje? O co chodzi?  zapytała Mariannę widząc
Lindy stojącą w progu.
 O wszystko.
 Chodz, opowiesz mi, co się stało.
Lindy pragnęła ukryć się w ramionach matki, jak to czyniła będąc dzieckiem.
Macierzyńskie ciepło, miłość i bezpieczeństwo, nic nie brzmiało bardziej
zachęcająco. Lindy potrzebowała jednak czegoś więcej niż uczucia.
 Chodzi o Thada, prawda?  zapytała Mariannę.
Lindy skinęła głową.
 Dowiedziałam się dzisiaj, że nie ma dla mnie odrobiny szacunku. Uważa, że
moja reputacja jest tak zła, że już nic nie może jej zaszkodzić.
Mariannę wyprostowała się z oburzeniem.
 Czy naprawdę tak powiedział?  zapytała.
 Prawie słowo w słowo. Mamo, musisz powiedzieć mi prawdę. Czy wszyscy
mają o mnie taką opinię?
 Lindy, oczywiście, że nie! Boże drogi, dziecko, jesteś wyjątkowa. Wszyscy
cię uwielbiali, odkąd się urodziłaś. Byłaś takim pięknym słodkim dzieckiem. Nie
musiałaś nigdy...
 Nie musiałam nigdy o nic się starać  dokończyła Lindy.  Wystarczał sam
mój wygląd. Ale nikt mnie nie szanuje.
 Lindy, kochanie, wszyscy cię... kochają.
 Dziękuję za szczerość. To właśnie chciałam usłyszeć  powiedziała Lindy i
ruszyła do drzwi. Zatrzymał ją głos matki.
 Czy zostaniesz przynajmniej do swoich urodzin? Zaprosiłam już wszystkich
na barbecue.
 Dlaczego myślisz, że wyjeżdżam?  odparła Lindy i wyszła z pokoju.
Rozdział 8
 Matka jest rzeczywiście stuknięta  powiedział Kevin do Lindy obserwując
tłum gości na dziedzińcu.
Było to pierwsze od lat przyjęcie urodzinowe, jakie Mariannę wyprawiła dla
Lindy i zostali zaproszeni wszyscy, nawet dalecy krewni.
Lindy niczego tak nie uwielbiała, jak przyjęć urodzinowych w starym stylu.
Jednak tego wieczora uroczysta atmosfera nieznośnie kontrastowała z jej smętnym
nastrojem. W ciągu ostatnich dwóch tygodni bezustannie myślała o Thadzie.
Dawniej, kiedy zrywała z kimś, traciła humor na parę dni; nękało ją poczucie winy,
bo nie zdarzało jej się rozpaczać. Tym razem jednak było inaczej.
Usiadła przy stole z papierowym talerzem pełnym żeberek, kapusty, groszku i
sałatki z ziemniaków. Spojrzała na jedzenie i zrobiło jej się mdło. W pewnej chwili
cień przesłonił jej talerz. Podniosła oczy i zobaczyła Twylę. Jej duże ciemne oczy
patrzyły figlarnie.
 Cześć, Lindy  powiedziała przerzucając długie włosy przez jedno ramię. 
Ty i Thad to już historia, prawda?
 Mhm.
 Słyszałam, że twoja matka zaprosiła go na przyjęcie.
 Wysłała zaproszenie, zanim Thad i ja rozstaliśmy się. Ale obawiam się, że nie
ośmieli się tu pokazać.
 Nie byłabym tego taka pewna. Jest tu wiele ładnych kobiet, które mogłyby go
pocieszyć.
 Na przykład ty?  spytała Lindy.
 Nie miałabyś chyba nic przeciwko temu? Powiedziałaś przecież, że...
 Posłuchaj mnie, Twylo Jessup  syknęła Lindy z wściekłością.  Trzymaj
ręce z daleka od Thada Halseya. Wiesz, myślałam, że rzeczywiście zmieniłaś się
od czasów szkolnych. A co z Kevinem? Sądziłam, że wy dwoje jesteście w dobrej
komitywie... Mam rację, prawda?
Twyla wybuchnęła śmiechem. Obeszła stolik i uścisnęła Lindy.
 Chciałam tylko zbadać sytuację. Byłam pewna, że jeszcze ci na nim zależy. A
propos, on jest tutaj.
 On jest tutaj?  powtórzyła Lindy, ale Twyla odeszła, jakby niczego nie
słyszała.
Ktoś usiadł obok niej. Już pierwsze spojrzenie zaparło jej dech w piersi.
Spodnie koloru khaki podkreślały szczupłość ud Thada, a światło lampionu
wzmacniało blask jego brązowych oczu.
 Aadna koszula  powiedziała patrząc na złoto-brązową bawełnę.  Chociaż
wzór trochę niezwykły.
 Och, my kochający zabawę i ryzyko faceci, nosimy wszystko, co nam
wpadnie w rękę.
 Dlaczego przyszedłeś?
 Ponieważ nie mogłem dłużej bez ciebie wytrzymać.
 A więc nadal jestem dla ciebie pociągająca fizycznie  zakpiła.  Powinieneś
nad tym zapanować.
 To coś więcej i ty o tym wiesz  przerwał usiłując stłumić odruch złości. 
Posłuchaj, Lindy, gdybym myślał, że przeprosiny coś tu pomogą, przeprosiłbym
cię choćby stając na głowie. Mógłbym nawet ogłosić to publicznie. Mógłbym... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl