[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ryknął:
 Kogo jedziesz szukać? Bo nie dosłyszałem. Jedziesz szukać Kurzejki? Nie znam
żadnego Kurzejki!
 Stazyjki, nie Kurzejki!
 Aha, Stazyjki! Czy tej, która tu przychodzi, żeby szukać pcheł na moim grzbiecie?
 ryczał brzydal.
 Nie wiem, panie smoku, czy Stazyjka, której szukam, wybiera pchły z twojego
grzbietu. Wiem tylko tyle, że to najpiękniejsza dziewica na całym świecie, że mieszka pod
lasem w mizernej chałupinie, że ma siostrę...
 Placydę!  podrzucił mu smok i kłapnął kilka razy paszczęką.  Nie wspominaj mi
jej imienia, bo gdy je słyszę, mam ochotę cię pożreć! Mów mi raczej o Stazyjce! A już, bo jak
nie, to cię zjem!
 Hola, mości smoku!  krzyknął Janek smokowi do ucha. -- Prędzej diabła byś zjadł
aniżeli mnie! Jestem porządnym człowiekiem, nikogo nie zaczepiam, pustelnik powiedział, że
mam dobre serce, lecz jeżeli chcesz, to mogę zrobić ci dziurę w brzuchu tą oto kopią!
 Panie rycerzu!  zagrzmiał wystraszony smok.  Widzę, nie znasz się na żartach!
Ja tylko żartowałem! Gdzież ja bym cię zjadł! Mnie wystarczą na śniadanie trzy muchy, na
obiad piętnaście trzmieli, a na wieczerzę dwa komary! Ja nie jestem znowu taki, jak te inne
smoki! Nie rób mi więc dziury w brzuchu, a mów raczej o Stazyjce! Czy to ta, która ma
niebieskie oczy i która wybiera pchły z mego grzbietu?
 Nie wiem, mości smoku  trąbił mu Janek do ucha  czy to ta sama Stazyjka, lecz
wiem, że ma istotnie niebieskie oczy, że jest podobna do najbielszej lilii, do najpiękniejszej
tęczy i do wiosennej zorzy, że gdy się uśmiechnie, to niebo się otwiera, a gdy roześmieje się
głośno...
 To jest ta sama Stazyjka!  ryknął uradowany smok.  To ona wybiera pchły z
mojego grzbietu, a jej siostra, Placyda, żeby diabła zjadła, tłucze mnie kijem po głowie i
wymyśla mi od zielonych małp! A ja nie jestem wcale zieloną małpą, lecz bardzo porządnym
smokiem, jakiego jeszcze świat nie widział! Ale o czym ja to chciałem mówić?
 Nie wiem, mości smoku, o czym chciałeś mówić!
Smok podrapał się przednią kaczą łapą po łbie, podrapał się tylną kaczą łapą po ogonie i
wrzasnął:
 Już wiem! Ty chcesz się ożenić ze Stazyjką! To idz, a żeń się z nią. No, idz już, idz,
królewiczu, bo jestem strasznie głodny i lękam się, że mogę cię pożreć! A pozdrów mi
pięknie Stazyjkę, a jej siostrze, Placydzie, powiedz, że ją pozdrawiam przez kupę kamieni i
żeby ją wszyscy diabli wzięli. A strzeż się Placydy i zdrady!...
To rzekłszy, przewrócił się na grzbiet i zaczął wygrzewać się w słońcu, a Janek wsiadł
na rumaka i pojechał w świat szukać Stazyjki.
Jechał prosto za nosem, aż przyjechał do ogromnego lasu. Pomyślał, że w tym lesie z
pewnością czatują zbójnicy. I ledwie to pomyślał, a tu z krzaków wyskakuje dwunastu zbójni-
ków. Zaczęli wrzeszczeć, wywijać pałkami, zgrzytać zębami, brzydcy, kostropaci na gębach,
kudłaci, z pijackimi nochalami, zezowaci, szczerbaci, podobni do czupiradeł.
 Pieniędzy!  wrzeszczeli wszyscy i wielką kupą biegli do Janka.
Janek trochę zdziwił się, bo aczkolwiek z gąb byli podobni do cudaków, jednakże mary-
narki i spodnie mieli pięknie połatane, nie brakowało przy nich ani jednego guzika, koszule
były białe i wyprasowane, a najstarszy zbójnik miał nawet zawiązany krawat pod szyją i
mankiety u rękawów koszuli.
Zbójnik z krawatem już przyskoczył i już wzniósł pałkę, lecz Janek przyłożył mu kopię
do brzucha i rzekł spokojnie:
 Zrobię ci dziurę w brzuchu!
Ta zapowiedz umitygowała zbójnika w krawacie. A ponieważ był to herszt, zawołał na
swoich kudłatych kamratów:
 Halt, kamraci! Bo nie chcę mieć dziurawego brzucha!
Przestali przeto wrzeszczeć o pieniądzach i przestali wywijać pałkami, bo byli ciekawi,
czy ten rycerz zrobi hersztowi dziurę w brzuchu, czy nie zrobi.
 Przepraszam, panie rycerzu, żeśmy cię nastraszyli!  zaczął teraz herszt przypo-
chlebnym głosem.  Lecz myśmy myśleli, że to Placyda jedzie na koniu w rycerskiej zbroi!
 Jaka Placyda?  zapytał Janek, lecz dla pewności wciąż mierzył kopią w jego
brzuch.
 Siostra Stazyjki, z piekła rodem! Diablica, nie dziewczyna! %7łeby regiment diabłów
zjadła! %7łeby ją kaczki poszczypały! %7łeby ją gęś kopła tylną nogą! %7łeby... ja już nie wiem co!
Pomóżcie mi wymyślać, kamraci  zwrócił się do zbójników.
Zaczęli przeto pomagać swemu hersztowi i wymyślać bardzo szpetnie Placydzie.
%7łyczyli jej, by się udławiła ciepłym ziemniakiem podczas obiadu, żeby się napiła wody z
głowaczami i by potem w jej brzuchu rechotały żaby, żeby jej język skołowaciał, żeby powie-
działa hop!  zanim rów przeskoczy, i by nogę złamała... Na wołowej skórze człek by nie
spisał tych zbójnickich życzeń i wymyślań.
Ubawiło to wielce królewicza Janka, lecz nie odsuwał kopii od brzucha herszta w
krawacie i mankietach. Diabeł bowiem nie śpi! Odsunie kopię, a wtedy herszt gotów zdzielić
go pałką po złotym hełmie!
 Przepraszamy, wielmożny rycerzu, bardzo przepraszamy, a dokąd jedziesz, jeżeli
wolno zapytać?  podjął teraz herszt dwornie i poprawił przekrzywiony krawat pod brodą.
Janek dostrzegł wtedy wyhaftowane na nim złotą nitką imię. Nachylił się przeto i przeczytał
zdumiony:  Stazyjka .
 Od kogo masz ten krawat?  zapytał.
 Od Stazyjki, panie rycerzu!  rzekł herszt. I gdy tylko wypowiedział to imię, gęby
zbójników w tym oka mgnieniu rozanieliły się, wszyscy zaczęli cmokać, przewracać oczami z
zachwytu, pałki wypadły im z dłoni, a herszt zaczął wzdychać i pociągać nosem ze wzrusze-
nia, łzy zaś ciurkiem puściły mu się z oczu.
 Czy się Stazyjka w tobie kocha?  zapytał znowu Janek herszta.
 Nie, wielmożny panie rycerzu! To my wszyscy kochamy się w niej, a najbardziej ja
się w niej kocham!
 To wy ją znacie?  dziwił się Janek coraz bardziej.
 Kto by jej nie znał?  wrzasnął zachwycony herszt, a jego kamraci jęli przytakiwać
i szczerzyć zęby w anielskim uśmiechu.  Kto by jej nie znał?  powtórzył z uniesieniem.
 Wszyscy ją znamy! To najpiękniejsza dziewica z całego świata! Jej oczy to kawałki nieba. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl