[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chwycił ją za rękę, którą przytulił do serca.
 Helena przyleciała, żeby opiekować się Gregiem. Co do tego nigdy nie było
wątpliwości  uprzedził protesty Leksi.  Wiem to od niej samej. Zresztą nie tylko to.
Przywiozła mi pozew rozwodowy.
Leksi jęknęła. Chciała się od niego odsunąć, ale Richard jej nie puścił.
 %7łądałaś bardzo wysokiego odszkodowania. Dałbym ci więcej, gdybyś przed moim
wyjazdem poprosiła o pieniądze, a nawet o zwolnienie z przysięgi małżeńskiej.
 Rozwiodłam się z tobą?
 Nie. Odeszłaś. Wzięłaś z naszego wspólnego konta więcej, niż żądałaś w pozwie.
Leksi wzdrygnęła się na myśl o tym stworzeniu bez serca, o którym Richard jej
opowiedział. Którym podobno była! Nie mogła uwierzyć, że była zdolna do takiej podłości.
Czuła, że to nie tak, że coś tu nie pasuje. Nie wiedziała tylko, co.
 W każdym razie ja tak myślałem  wyjaśnił.  Do dzisiaj.
A więc on już zna prawdę! Wie, że nie jestem aż taka podła.
 Co takiego się dzisiaj stało?  zapytała.
 Dziś wreszcie udało mi się pokonać rozpacz. Przypomniałem sobie kobietę, którą
poślubiłem.
Bogu niech będą dzięki, pomyślała z ulgą.
 A jednak przyjechałeś po mnie  powiedziała..  Mimo tego, co o mnie myślałeś,
jednak po mnie przyjechałeś.
 Za pózno.  Poczuła, jak mięśnie jego rąk się napinają. Puścił ją.  O wiele za pózno.
Położyła dłoń na jego piersi. Poczuła bicie serca.
Siła i delikatność. Sprzeczność. A to właśnie jest Richard. Tyle pytań. Tyle odpowiedzi, z
których wynika jedynie, że jeszcze dużo, bardzo dużo muszę się o sobie dowiedzieć.
 Czy to znaczy...
 O nic więcej mnie nie pytaj, Leksi. Nie dzisiaj.
 A kiedy? Jeszcze tylu rzeczy nie wiem. Gdzie ja byłam? Co się ze mną działo?
Uważasz, że nie opuściłabym cię, ale przecież to zrobiłam. Dlaczego? Dokąd poszłam?
Dlaczego chciałam się z tobą rozwieść? To wszystko nie ma sensu. Dlaczego nic nie
pamiętam? Czego nie pamiętam?
 Nie pamiętasz tego, że nigdy mnie nie kochałaś. Zacisnęła dłoń na swetrze Richarda.
 %7łe wyszłaś za mnie za mąż z wdzięczności, ponieważ wtedy nie miałaś innego wyjścia.
A raczej ja ci go nie dałem. Ale nigdy nie byłaś okrutna. Nigdy nie byłaś nieuczciwa. Przez
chwilę wydawało mi się, że byłaś ze mną szczęśliwa.
Albo przynajmniej tak szczęśliwa, jak mogliśmy być szczęśliwi w przymusowym
odosobnieniu tego domu.
 A czy ty mnie kochałeś?  Mówiła z trudem. Ledwo też oddychała. Nie chciała, nie
mogła uwierzyć w jego słowa. Ale po co miałby kłamać?  A może ty też nie miałeś innego
wyjścia? Czy byłeś ze mną szczęśliwy?
 Więcej nie mogę ci teraz powiedzieć, Leksi.
 Richardzie...
 Już pózno. To był męczący dzień, a jutro będzie jeszcze gorszy. Chodzmy do...
Chodzmy do naszych pokoi.
Mało brakowało, a powiedziałby  do łóżka . Zobaczyła to w jego oczach, odgadła z
rytmu jego serca. Przedtem tak właśnie by powiedział. Leksi wiedziała to z pewnością, jakiej
dotąd nigdy nie czuła.
Tak. Sypiałam z nim i kochałam go. Wiem to na pewno, chociaż on twierdzi, że nie
darzyłam go uczuciem. Ale dlaczego jest o tym przekonany? Czyżby nigdy nie usłyszał ode
mnie miłosnych wyznań? Tyle pytań... Za dużo!
Nie chciała wracać na górę, lecz teraz nawet w oranżerii nie czuła się dobrze.
Czy już nie ma dla mnie bezpiecznego schronienia? Niemożliwe. Musi gdzieś być! Na
pewno jest. Tylko że Richard nie chce mi go dać. Z wyjątkiem tych krótkich chwil w nocy,
kiedy traktuje mnie jak nieszczęsną inwalidkę. A ja nie jestem inwalidką! Już nie. Tylko
pamięć mnie zawodzi. Reszta jest w porządku. Ta reszta, która myśli, czuje i kocha. Muszę
przekonać Richarda do tego, co sam mi dziś rano powiedział. Pragnę go przekonać, że nawet
pozbawiona pamięci, pozbawiona wiedzy, mimo wszystko jestem jego żoną.
Leksi znów miała sen. Nie ten o schodach i nieczynnych telefonach, z którego budziła się
zlana potem, tylko ten drugi, ten, który dopiero od niedawna ją nawiedzał. Richard! Jej czarny
anioł. Z brodą. Stał bez koszuli przy oknie w ciemnym pokoju. Leksi obudziła się, gdy w
swoim, śnie przytulała się do pleców Richarda.
Nigdy go nie kochała? Bzdura! To wiedziała na pewno. I nie miała wątpliwości, że byli
kochankami. Nie tylko we śnie.  Uwierzysz, jeśli ci powiem, że kochałaś mnie ponad
wszystko na świecie i że byliśmy najszczęśliwszymi ludzmi na ziemi? Leksi przypomniała
sobie, co jej powiedział tamtego wieczoru, gdy wrócili do domu. Tak bardzo chciała, żeby to
była prawda.
 Czy uwierzysz, jeśli ci powiem, że się mnie bałaś, że nienawidziłaś tego domu i
skorzystałaś z pierwszej okazji, żeby stąd uciec? Czy taka była prawda Richarda?
Wiatr uderzył w okno. Leksi obawiała się, że to tylko przygrywka do kolejnego ataku
wichury. Ten dom był taki zimny. Mimo bogactwa, mimo wielkiego bojlera w piwnicy, mimo
mnogości kominków, w których zawsze płonął ogień.
Richard wychował się w tym właśnie domu. W domu bez pokoju dziecinnego, bez
miejsca do zabawy, bez przestrzeni, w której mógłby poczuć się swobodnie. Jakże zimno
musiało mu być w tym domu, przy matce, która kochała tylko budynek, a nie tych, których
powinien chronić. Czy to możliwe, że Richard chciał stąd uciec? A może ta ucieczka, której,
jego zdaniem, pragnęła Leksi, miała być ucieczką ich obojga?
Wróciła myślami do swego snu.
Richard stoi przy oknie. Samotny, tak jak teraz, jak zawsze. Nawet wtedy, kiedy mnie
przytula, gdy nawiedzają mnie senne mary. Czy ktoś kiedyś przytulił jego? Czy w realnym
życiu ktoś kiedyś do niego przyszedł w nocy? Czy ktoś darzył go miłością?
Skąd mam tę pewność, że nikt go nigdy nie kochał, skoro nie pamiętam niczego ze
swojego życia? Niczego, aż do tamtego dnia, kiedy padał śnieg. A tego jestem pewna.
Leży teraz sam, zaledwie kilka metrów ode mnie. Tylko dlatego, że nie chce mi się
narzucać. A przecież to jest jego pokój, jego łóżko, a ja jestem jego żoną.
Wstała. Zanim zdała sobie sprawę z tego, co robi, znalazła się przy drzwiach. Były
otwarte. Jak co noc, odkąd przywiózł ją do tego domu.
W jej śnie skóra Richarda była gładka, sprężysta i gorąca, a jego pragnienie było takie
samo, nie, było większe niż pragnienie Leksi.
Stała przy drzwiach. Patrzyła na łóżko oświetlone słabym blaskiem nocnej lampki.
Richard spał. Mimo przejmującego zimna spał bez koszuli. Zrzucił z siebie kołdrę. Leżał
na brzuchu, obejmując i tuląc do siebie poduszkę. Po raz pierwszy zobaczyła ogrom
zniszczeń, jakie pozostały na jego ciele po wypadku. Blizna na policzku była tylko
niewielkim śladem tego, co ukrywał pod swetrami.
Przypomniała sobie, jak opowiadał o wypadku. Wspomniał o tym, że wybuchł pożar.
Powiedział to tak obojętnie, jakby pożar przeżyli całkiem obcy ludzie.
 Och, Richardzie  szepnęła.
Zauważyła, że się poruszył. Obudziła go. Jeszcze mogła wyjść. Gdyby wróciła do swego
pokoju i nie ruszała się, pewnie nigdy by się nie dowiedział, co go obudziło. Ale to by było
tchórzostwo. Leksi obawiała się, że zbyt często zachowywała się jak tchórz.
 Leksi?  zapytał, siadając na łóżku.
Oczywiście, że ją widział. Wprawdzie ogień na kominku dogasał, ale Richard miał sokoli
wzrok.
 Tak  potwierdziła. Nie miała zamiaru się ukrywać.
 Co się stało?
Myślał, że przyszła dlatego, bo czegoś od niego potrzebowała.
Mogłaby skłamać. Wtedy na pewno by ją przytulił, uspokajał. Tym razem Leksi nie
potrzebowała pociechy. To ona chciała pocieszyć Richarda.
 Nic się nie stało.  Weszła do pokoju.  Albo może stało się wszystko.
Sięgnął po bluzę wiszącą na poręczy łóżka. Leksi przypomniała sobie dotknięcie miękkiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl