[ Pobierz całość w formacie PDF ]
porządnego człowieka.
Zgoda ta i współczucie nie trwały jednak długo. Po pogrzebie
żonę zmarłego, Domicelę Aysą z domu Jaworską Bas , spotkało wiele
przykrości ze strony ukraińskich nacjonalistów. Mieli jej za złe,
że do udziału w pogrzebie zaprosiła ks. Szczepankiewicza.
Była to ostatnia wspólna uroczystość Polaków i Ukraińców w
Ihrowicy świadcząca o tym, że obie społeczności mogą żyć obok
siebie w zgodzie i przyjazni, tak jak żyły tu przez dziesiątki, a
nawet setki lat.
Pogrzeb Iwasia Zahaluka i Mykoły Widłowkoho
W 1943 r. w Tarnopolu Niemcy zorganizowali tzw. bandiest,
czyli kompanie robocze składające się z Polaków i Ukraińców.
Powołano do nich roczniki 1921 1923. Kompanie te pracowały przy
dworcu kolejowym, na torach oraz przy budowie dróg na potrzeby
transportu wojennego.
Pracujący w bandieście chłopcy byli skoszarowani i podlegali
dyscyplinie wojskowej. Co pewien czas dostawali jednak przepustki,
by mogli odwiedzić swoje rodziny. Korzystając z takiej przepustki
z Tarnopola do Ihrowicy przyjechał Iwaś Zahaluk i Mykolcia
Widłowski. Obaj postanowili już nie wracać do bandiestu. Pewnego
dnia wybrali się pieszo do pobliskiej kolonii Chomy. Gdy minęli
ostatnie domy we wsi, zauważyli za sobą samochód wojskowy jadący w
ich kierunku. Myśląc, że to Niemcy jadą po nich, zaczęli uciekać w
kierunku Głębokiej Doliny. Niemcy otworzyli ogień z broni
automatycznej. Strzały były celne - Iwaś Zahaluk i Mykolcia
Widłowski ponieśli śmierć.
Ukraińcy, a szczególnie ukraińscy nacjonaliści, nie mogli
pogodzić się z przypadkową śmiercią swoich kolegów. Jak się
pózniej okazało, Niemcy nie jechali tego dnia akurat po nich.
Jednak Ukraińcy obarczyli winą za śmierć swoich bliskich Polaków,
a to dlatego, że jeden z Niemców umiał trochę mówić po polsku.
Pogrzeb Zahaluka i Widłowkoho odbył się w niecodziennej,
wieczornej scenerii. Po modłach w cerkwi kondukt żałobny
oświetlony zniczami i dziesiątkami świec, z chorągwiami,
sztandarami, w asyście czot (czyli plutonów) przeszedł na
cmentarz. Obok mogiły ustawiono podium, z którego przemawiali
nacjonaliści. Nie były to zwykłe mowy pogrzebowe. Nacjonaliści
43
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
zapewniali zmarłych i ich najbliższych, że śmierć Ukraińców będzie
pomszczona, a odwieczni wrogowie, Lachy, poniosą karę.
Byłem wtedy na cmentarzu i słuchałem tych grózb, od których
włosy jeżyły mi się na głowie. Ogarnął mnie strach. Ostrożnie
wycofałem się z cmentarza i pobiegłem do domu, gdzie zdałem
relację o tym, co widziałem i co usłyszałem32.
Ukraińska wdzięczność
Wczesną wiosną 1943 r. zaczęły docierać do Ihrowicy pierwsze
wieści o mordach wołyńskich. W wysiłkach uchronienia swoich
parafian przed zbliżająca się fala zbrodni nie ustawał
niekwestionowany przywódca duchowy Polaków w Ihrowicy, ks.
proboszcz Stanisław Szczepankiewicz. Wydawało się, że ma duże
szanse na obronę Polaków od ukraińskiej nienawiści. Ważną rolę
odgrywały tu jego osobiste zasługi. Ks. Szczepankiewicz od lat
bezinteresownie leczył zarówno Polaków, jak i Ukraińców. Niektórzy
z nich zawdzięczali mu życie i zdrowie, a nawet jak się okazało
- dożyli póznej starości. Z groznej choroby wyleczył np. Omeliana
Widłowskiego, którego ojciec Stefan był aktywnym banderowcem. Nie
bacząc na to, ks. Szczepankowski chodził do niego rano i
wieczorem. Podobnie troszczył się i wyleczył Ihora Nakoniecznego
chorującego na dyzenterię. Mykoła Kuć, za okupacji niemieckiej
wójt Ihrowicy, chorował na niedowład kończyn dolnych. Nie mógł już
chodzić, lecz ksiądz wyleczył go ziołami i zdobytymi gdzieś
lekarstwami. Podobnie było z Anną Sapun Dumą . Wobec
długotrwałego opuchnięcia kolana sprawiającego wielki ból lekarze
w Tarnopolu zadecydowali o amputacji nogi. Anna nie zgodziła się.
Udała się do księdza, który wyleczył ją ziołami. O swojej
wdzięczności Anna Sapun pamiętała również po napadzie na Ihrowicę
i zamordowaniu księdza. Gdy inni Ukraińcy bali się głośno mówić o
wigilijnym mordzie, ona nazywała tę zbrodnię po imieniu.
Pamięć o ksiedzu-lekarzu żyła wśród Ukraińców długo po
ekspatriacji Polaków. Nawet ihrowiccy banderowcy, którzy kryli się
w ziemiankach w chłodzie, głodzie i smrodzie żałowali ponoć, że
nie wydobyli od księdza przed zabiciem receptury ma maść przeciw
świerzbowi. Ta bowiem, którą im za życia sporządzał, doskonale
leczyła tę przypadłość.
Trzej misjonarze
Narastającemu zagrożeniu Polaków ze strony Ukraińców wiosną
1944 r. miały przeciwdziałać wspólne rekolekcje wielkopostne.
Poprowadzili je w cerkwi trzej misjonarze grekokatoliccy. Ks.
Szczepankiewicz wielokrotnie zachęcał Polaków do uczestnictwa w
rekolekcjach i wieńczącej je uroczystości.
32
Pogrzeb ten tak wspomina Stanisław Drzewiecki: Ten nocny pogrzeb z wielką
patriotyczną manifestacją i grozbami pod adresem Polaków napędził nam strachu.
Zdawało się, że bezpośrednio wracając z cmentarza nacjonaliści rozpoczną rzez
Polaków .
44
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
Polacy dość licznie wzięli udział w procesji, która
poprzedzała uroczystości zakończenia rekolekcji. Każdy był
zaniepokojony wieściami dochodzącymi z Wołynia i chciał usłyszeć,
co powiedzą misjonarze uniccy.
W procesji grekokatolicy wspólnie z łacinnikami nieśli na
ramionach masywny, dębowy krzyż. Było dosyć ciepło, wiał lekki,
południowy wiatr. Procesja zdążała ku najwyższej w okolicy górze
zwanej Dyblanką, by tam na pamiątkę kończących się rekolekcji
ustawić przyniesiony symbol wiary.
Na szczycie wzgórza rozpoczęła się ceremonia poświęcenia
miejsca, na którym miał stanąć krzyż. Ku zaskoczeniu Polaków
uroczystość religijna zamieniła się w mityng polityczny
przepełniony wrogością wobec wszystkiego, co nie ukraińskie.
Szokująco brzmiały słowa padające z ust osób duchownych
zachęcające do likwidacji innych narodowości mieszkających na tej
ziemi. Jeden z kaznodziejów posłużył się słowami przypowieści o
kąkolu, który należy wyplenić z naszej ukraińskiej pszenicy".
Brzmiało to jak oficjalne błogosławieństwo cerkwi
greckokatolickiej dla nacjonalistycznych haseł unicestwienia
Polaków na Kresach, a zarazem usankcjonowanie zbrodniczej
działalności banderowskich bojówek OUN UPA.
Słuchając tych kazań odniosłem wrażenie, że Polacy i Ukraińcy
modlą się do dwóch różnych Bogów. Taką opinię podzielała większość
Polaków obecnych na rekolekcjach. Wyraznie nie spełniły się
nadzieje ks. Szczepankiewicza, aby wspólne dzwiganie krzyża -
symbolu wiary w jednego Boga - tak jak wspólne znoszenie cierpień
ze strony hitlerowskiego okupanta - zjednoczyły lokalną
społeczność. Stało się coś wręcz przeciwnego.
W tłumie składającym się głównie z Ukraińców, słowa unickich
misjonarzy przyjęto z aprobatą. Szczególne manifestowała ją
ukraińska młodzież ubrana w narodowe stroje. Jednak ludzie starsi,
także niektórzy Ukraińcy, okazywali zdziwienie i zakłopotanie
zaistniałą sytuacją. Stwierdzenia, że Podole to ziemia ukraińska
przeznaczona tylko dla Ukraińców, że należy ją oczyścić z obcych
narodowości, a błogosławić ma temu krzyż widoczny z Ihrowicy i
okolic - wzbudzały najwyższe zaniepokojenie. Wyraznie nie chodziło
tu tylko o wyzwolenie tej ziemi spod okupacji hitlerowskiej ...
Po usłyszeniu pełnych grozy słów Polacy zaczęli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]