[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w dół. Nie tak jak dotąd. Nie było czasu, żeby ruszyć maszyny bez platformy
i kogoś do pomocy. A kiedy już stąd odejdzie, to pewnie nie wróci. Fabryka nigdy
już nie wyda mu się taka sama.
Cherry miała cztery litry przefiltrowanej wody, siatkę birmańskich fistaszków
i pięć zapieczętowanych porcji sproszkowanej zupy Big Ginza wszystko, co
znalazła w kuchni. Zlizg wziął dwa śpiwory, latarkę i młotek.
Było cicho; słyszeli tylko szum wiatru na falistych blachach i zgrzyt własnych
butów na betonie.
220
Nie był pewien, gdzie mogliby uciekać. Pomyślał, że zabierze Cherry do Ma-
rviego i tam ją zostawi. Potem może wróci sprawdzić, co się dzieje z Gentrym.
Za dzień czy dwa Cherry złapie może jakąś okazję do któregoś z okolicznych
miasteczek. Ona o tym nie wiedziała; myślała teraz tylko o ucieczce. Chyba nie
mniej niż tych ludzi z zewnątrz bała się patrzeć, jak Graf Bobby umiera na swoich
noszach. Ale Zlizg widział, że Bobby nie przejmuje się śmiercią. Może uważał,
że zostanie tam na stałe jak 3Jane. A może zwyczajnie mu zwisało. Ludzie
czasem doprowadzają się do takiego stanu.
Jeśli zamierza odejść na dobre, pomyślał, wolną ręką prowadząc Cherry, to
powinien teraz po raz ostatni spojrzeć na Sędziego, Wiedzmę, Trupożercę i dwóch
Zledczych. Ale w takim razie musi wyprowadzić stąd Cherry i wrócić. . . Wiedział
jednak, że to bez sensu, nie ma na to czasu, że i tak musi ją stąd zabrać. . .
Tutaj gdzieś jest dziura. . . nisko nad podłogą powiedział. Przeciśnie-
my się jakoś. Mam nadzieję, że nikt nie zauważy.
Zcisnęła jego dłoń.
Znalazł dziurę na dotyk, wypchnął śpiwory, wcisnął młotek za pas, położył się
na plecach i przeciągał, aż głowa i piersi znalazły się na zewnątrz. Niebo wisiało
nisko, odrobinę tylko jaśniejsze niż ciemność Fabryki.
Miał wrażenie, że słyszy słaby warkot silników, który zaraz ucichł.
Przeczołgał się do końca na piętach, biodrach i ramionach, potem odtoczył się
po śniegu.
Coś dotknęło jego lewej stopy: to Cherry wysunęła pojemnik z wodą. Sięgnął
po niego i na grzbiecie dłoni zobaczył czerwoną plamkę. Cofnął rękę i przetoczył
się znowu, a pocisk jak ciężki młot uderzył w ścianę Fabryki.
Biała flara dryfowała w powietrzu nad Samotnią, słabo widoczna przez ni-
skie chmury. Spłynęła z wypukłej, szarej burty transportowego sterowca dy-
wersyjnego manewru Bobby ego. Trzydzieści metrów od Zlizga oświetliła drugi
poduszkowiec i zakapturzoną sylwetkę z karabinem. . .
Pierwszy kontener z hukiem uderzył o ziemię tuż przed pojazdem i rozpadł się,
wyrzucając chmurę styropianowych kulek opakowania. Drugi, z dwoma lodówka-
mi, zaliczył bezpośrednie trafienie i zgniótł kabinę. Porwany sterowiec Borg-Ward
nadal zrzucał kontenery, a flara gasnąc, powoli opadała ku ziemi.
Zlizg przeczołgał się z powrotem przez otwór w ścianie, zostawiając na ze-
wnątrz wodę i śpiwory.
* * *
Biegł szybko w ciemności.
221
Zgubił gdzieś Cherry. Zgubił młotek. Na pewno wróciła do Fabryki, kiedy ten
facet wystrzelił po raz pierwszy. I ostatni, jeśli znalazł się pod spadającą skrzy-
nią. . .
Stopy odnalazły rampę do pomieszczenia, gdzie czekały jego maszyny.
Cherry?
Zapalił latarkę.
Promień trafił jednorękiego Sędziego. Tuż przed nim stała jakaś postać z lu-
strami zamiast oczu. Odbijały światło.
Chcesz umrzeć? Kobiecy głos.
Nie. . .
Zwiatło. Zgaś.
Ciemność. Uciekać. . .
Widzę po ciemku. Właśnie wsadziłeś latarkę do kieszeni kurtki. Nadal wy-
glądasz, jakbyś miał ochotę uciekać. Mam cię na celowniku.
Uciekać?
Nawet o tym nie myśl. Widziałeś kiedy strzałkę Fujiwara HE? Trafia w coś
twardego i wybucha. Trafia w coś miękkiego, jak większa część ciebie, koleś, to
wchodzi do środka i dopiero wtedy wybucha. Po dziesięciu sekundach.
Dlaczego?
%7łebyś miał czas o tym pomyśleć.
Jesteś z tymi facetami na zewnątrz?
Nie. To wy zrzuciliście na nich te kuchenki i cały złom?
Nie.
Newmark. Bobby Newmark. Dzisiaj dobiłam targu. Doprowadzę kogoś do
Bobby ego Newmarka, a moje akta zostaną wyczyszczone. A ty mi pokażesz,
gdzie on jest.
Rozdział 39
ZBYT WIELE
Co to właściwie za miejsce?
Sprawy potoczyły się tak, że Mony nie mogło już pocieszyć wyobrażanie so-
bie rad Lanette. Gdyby Lanette znalazła się w takiej sytuacji, myślała Mona, to po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]