[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zawżdy nieszczęście się stało, wielkie
nieszczęście!...
Zda mi się, że wszystkie kosteczki całe ma-
cie.
Mnie nie zrobiło się nic, jeno... widzicie, jaki
obszarpaniec ze mnie. Wżdy nawet w zwierciadle
tak przed sobą nie stoję a tu...
Zaczęła chlipać.
Uspokój się, aspanna, wżdy pan Kasza za
złe ci tego nie wezmie.
Dziewczyna przytuliła się do starego.
72/105
Domarasiu!. szepnęła błagalnie nie
mówcie o tem nic w domu, ani pani matce, ani
panu ojcu, gdy powróci, ani nikomu. Niech już ten
krzyż Pański w milczeniu a niczyjej niewiadomości
znoszę, i niech to już pomiędzy nami jeno na wieki
wieków ostanie.
Dictum factum! odpowiedział pan Józe-
fat.
Jako się zrobiło, że nikt w zamku o onym
wypadku panny Ewy się nie dowiedział, to już
Domaradzkiego rzecz była, który zaniepokojony,
że stolnikówna za długo z wycieczki nie wraca,
na spotkanie wyszedł i sam tylko poznał srogą
dziewczęcia tajemnicę. Wracając z nią do zamku,
dowiedział się, jako pan Onufry wzrok swój w sub-
ordynacyi trzymał, chwalił modestyę pana Kaszy,
choć koniaby z rzędem nie postawił, czy uczciwie
powieki przymknięte miał. Spodobała się zresztą
rycerskość pana Onufrego, którego nie znał
jeszcze, a o którym już głośno w zaścianku było.
Dziewczyna uspokoiła się i całą noc śniła o
srebrnej topieli, a gdy jej na myśl ślepota rycerza
przychodziła: "Baj baj!" odzywało się w jej
duszy, w której przemienienie jakieś nastąpiło.
Gdy pan stolnik z podróży wrócił, mimowoli
pan Kasza wyrwał się z ustek Ewki i gdyby wt-
73/105
edy wzrok rodzicieli na Ewie lub panu Józefacie
spoczął, zrozumieliby łatwo, że jakieś między nimi
porozumienie było.
Pan Onufry nie wiedział, kto była ona panna
prześliczna, nie zadawał sobie pytania nawet w
tej materyi, bo ratując, blizniego ratował, nie za-
stanawiając się wcale: godna li była fatygi a ży-
wota jego? a kiedy w adoracyę wpadł, widział
jeno przed sobą dziewkę o fizyonomii anielskiej,
której piękność mniejsza czy do Tenczyńskiej,
czy do panny Kostręczanki należała kazała mu
o świecie Bożym zapomnieć, a zdrowe rozumienie
rzeczy zamąciła. Nawet, gdy do dom wracał, miał
oczy tak temi ślicznościami przepełnione, i w ser-
cu przepełnienie czuł takie, że nie mógł myślom
swoim pytania rzucić:
Ciekaw jestem, jak ono panieństwo się
wabi?
Lęk czuł, że czar się rozwieje, że z niebiosów
przeczystych strącony zostanie na padół ziemski;
nigdy przed oczyma jego takie alabastry nie
śnieżyły, nie tuliły mu się do ramion piękności
takie, a gdy w zapamiętaniu a trwodze, do powiek
sennej, omdlałej czy umarłej, usta swoje przycis-
nął: szczere niebo całował, błękity gwiazdziste
wchłaniał i czuł, jak dech żywota przenikał jej
członeczki wszystkie, jako drżeć zaczęła pod
74/105
pocałunkami tymi, jako ją ze snu budził, z omdle-
nia ratował, śmierci wydzierał. Zanurzał się tak w
marzeń błogości, coraz piękniejsze nici z niej wys-
nuwając, a oddalając się coraz bardziej od prawdy
i zanim do chałupy swojej doszedł, myśli jego
straciły fundament, na tęczach się zakołysały,
wpłynęły w niewidziany dotąd świat dziwów. Za-
majaczyły przed nim rusałki śliczne, boginki
przedziwne, które w rzekach a lasach mają być, za
miłowaniem tęskniące, jako że w żywocie swoim
serca nikomu nie dały, choć je zabierały u ludzi
różnych, nie bacząc: chłop li to był, czy rycerz,
wolny czy sakramentem małżeństwa związany,
koniucha czy pan możny? A jako bez miłowania
nie można żyć, ni zbawienia całkowitego dostąpić,
tułają się, nieszczęśnice, po śmierci, wołając z
borów ciemnych, z fal błękitnych:
Daj serce, daj!...
Pan Onufry westchnął, tak mu coś w dołku za-
mgliło, taka nagła ogarnęła go rzewność.
Zalibym pożałował tobie serca, dziew-
czyno! szepnął z rozrzewnieniem... Jeno, jeżeli
marą jesteś, jako że się wziąć do ciebie?
I sam nie wiedział, marę-li widział, czy
dziewkę rzetelną?...
75/105
Po kilku dopiero dniach, gdy nieco imaginacya
umitygowała się, a zdrowe rozumienie rzeczy
przyszło, pytania różne do głowy zaczęły mu się
nasuwać, zagadki plątać, których nijak rozwikłać
nie umiał. Wiedział już jeno, że nie rusałka to
była; przypominał, jako ręce skrzyżowane na pier-
si miała, nie chcąc piersią dziewiczą błysnąć przed
oczyma męża, a wżdy inaczej czynią kusicielki
wodne: nęcą, wabią, przyciągają, a ratunku prze-
ciw nim nie masz! Przypominał sobie, jako jej
powiedział był, że się Onufrym Kaszą nazywa, a
wżdy boginkom i wodnicom nie potrzebna prezen-
tacya taka. Są ci pochutnice niezbożne, takiej
wstydliwości nie mające.
Noc napędzała mary niestworne dzień
rozproszył.
Teraz zadał sobie pytanie:
Kto ci jest ona dziewka udatna?
Jako przybysz nowy, okrom Poniewickiego za-
ścianka, okolic dalszych nieznający, odpowiedzi
stosownej nie umiał dać. Może, gdyby temu lub
owemu panu bratu o przygodzie swojej opowiedzi-
ał a opisał panny postać wdzięczną, łatwoby po
nitce do kłębka doszedł. Kto kogo tu nie zna, kto
kim się nie zajmuje, jeno ucha do pierwszej z brze-
ga ściany przyłożyć, a wszystkie arkana wiadome
76/105
ci będą. Zali nie mówiono mu już, jak książę Do-
minik do alkowy pewnej gładyszki się zakradał
a pies mu w opozycyi stanął i księciu panu but
safianowy rozpruł? abo jak Popowski z dodatkiem
chciał jejmość Popowską bez dodatku dodatkiem
obdarzyć? abo jako Szymon Kabalewicz nocką do
chlewu Mordasa wlazł i wieprzaka mu zarzezał, ale
pani Mordasina w sam raz nadeszła i jak wzięła
pana Szymona w obroty, to ci miesiąc z okładem
pod pierzyną poleżeć musiał?... Złe i dobre zboże
mielą języki ludzkie na otręby, zawżdy z miewa
onego można czasami i garść mąki niezgorszej
nasypać.
Ale pan Onufry, pamiętający na zasromanie
się dziewczyny, przeczuwał, że nie rada byłaby z
rozpowszechnienia się historyi tego wypadku; że
choćby nie mówił nic, jak ją budził z omdlenia a do
życia przywoływał ten i ów na nieforemny żart
jakiś mógłby się zdobyć, a toby go do ostatniej
pasyi doprowadziło i mógłby panu bratu krzyżową
sztuką po łbie zajechać. Więc między nią a nim
tylko ostać musi tajemnica ona; nie wychyna się
jej poza próg jego domostwa, bo takie larum po
zaściankuby poszło, iżby wnet o tem wszyscy
święci w niebie wiedzieli.
O cóżby zresztą mógł pytać?
77/105
Kto jest ta, którą z ciężkiej wydobyłem
opresyi?
Nie chcąc, pochwaliłby siebie, jako ryzykował
żywot swój, rzucając się w wir fal spienionych, a
próżność taka nie byłaby godna rycerza prawego,
a tuby go zarzucono pytaniami niekształtnemi, bo
ludziska zawzdy szerokie gęby mają.
I jako dzwięk dzwonu, który niewiadomo, z
jakich okolic płynie, wieść o przygodzie tej,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]