[ Pobierz całość w formacie PDF ]
samotna.
- Lord Wilcox-Rice co chwila pyta o ciebie - powiedziała Cassandra - chociaż
wyraznie dałam mu do zrozumienia, że musisz odpocząć.
- Dziękuję.
- Nathaniel wezwał lekarza do pana Clairmonta. Oprócz rany na policzku, którą
trzeba było zszyć, ma tylko złamany paznokieć. Czuje się dobrze i też pyta o twoje
zdrowie.
- Naprawdę? - spytała, przyjemnie zaskoczona Lillian.
- Tak. Czuje się w pewien sposób odpowiedzialny za twoje omdlenie.
- Bałam się, że konie go stratują.
- Nathaniel twierdzi, że Lucas doskonale potrafi o siebie zadbać.
- Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.
- Z tą blizną na policzku wygląda jeszcze bardziej zawadiacko niż dotychczas.
- Skaleczenie na pewno nie zagraża jego zdrowiu? spytała Lillian, nie potrafiąc
opanować drżenia w głosie.
Miała nadzieję, że przyjaciółka niczego się nie domyśla.
- Wątpię, czy doktorowi udałoby się nakłonić Lucasa do położenia się do łóżka,
nawet gdyby rana była poważniejsza.
R
L
T
- Podobno pan Clairmont zamierza wyjechać do Ameryki pod koniec grudnia. Czy
już wykupił miejsce na statku? - chciała wiedzieć Lillian, mimo że obiecała sobie nie
dopytywać się o Lucasa.
Cassandra nie odpowiedziała. Wstała i spojrzała na zegar przy łóżku.
- Nie mogę cię męczyć. Lekarz zalecił odpoczynek. Myślę, że powinnaś się
zdrzemnąć. - Z tymi słowy wyszła z pokoju.
Lillian zastanawiała się, czemu przyjaciółka nagle ją opuściła. Najwyrazniej nie
miała ochoty odpowiadać na pytania dotyczące Lucasa Clairmonta. Jaki jednak mógł być
tego powód? Czyżby St Auburnowie uknuli spisek. Od kilku godzin symulowała
migrenę, a teraz głowa zaczęła boleć ją naprawdę.
Caroline Shelby znalazła Lucasa w salonie. %7łałowała, że po kolacji nie wyszedł z
pokoju wraz z innymi mężczyznami. Panna Shelby sprawiała wrażenie podekscytowanej,
jej policzki były zarumienione.
- Jeszcze raz chciałabym panu podziękować za pomoc, panie Clairmont.
Ponieważ dziękowała mu już wiele razy, uzbroił się w cierpliwość i czekał.
- Chciałabym również zadać panu pewne pytanie. Rozejrzała się dookoła, chcąc się
przekonać, czy nikt nie podsłuchuje. Uspokojona, kontynuowała nieco ciszej: - Czy
mogłabym zapytać o charakter pańskiej znajomości z Lillian Davenport?
- Z panną Davenport?
Lucas poczuł mocniejsze uderzenia serca.
Caroline musiała usłyszeć słowa Lilly i sprawy przybrały niepomyślny obrót.
Zawrzał w nim gniew, lecz szybko się opanował. Musiał zachować rozsądek.
- Uratowałem ją przed osunięciem się na ziemię. Postąpiłbym tak samo w
przypadku każdej innej kobiety.
- Każdej innej? - Lady Shelby poczuła wyrazną ulgę. - Zatem nie łączy państwa nic
szczególnego?
- Nie. Ledwie się znamy.
- W takim razie, czy mogłabym pana prosić, żeby towarzyszył mi pan jutro w
drodze powrotnej do domu? Muszę wracać do Londynu i potrzebuję eskorty.
- Oczywiście. Zrobię to z przyjemnością.
R
L
T
Gdy wyszła, nalał sobie szklankę zimnej wody.
Czterdzieści minut pózniej Nathaniel zastał go wpatrzonego w okno.
- Nie idziesz spać?
- Jutro rano wyjeżdżam z Caroline Shelby.
- Zmiana planów?
- Przyszła tutaj i sugerowała, że darzę szczególnymi względami Lilly Davenport.
Lilly?
- A to nieprawda.
- Oczywiście, że nie.
- Zrujnowałbym jej reputację.
- Na litość boską, Lucas! Czasami myślę, że jesteś dla siebie zbyt surowy, a
Wirginia znajduje się daleko stąd.
- Tam jest mój prawdziwy dom, jedyny, jaki znam.
- Tylko dlatego, że nie chciałeś wrócić do Anglii.
- Nie chciałem - powtórzył ze złością. - Nic nie rozumiesz!
- Bardzo chciałbym cię zrozumieć, ale mi na to nie pozwalasz. Wiem, że coś
przede mną ukrywasz, a jeśli jest na świecie ktoś, kto jest ci winien przysługę, to właśnie
ja. Po tym, co wydarzyło się w Eton...
- To nie była twoja wina.
- To ja ukradłem zegarek, a ty wziąłeś winę na siebie. - To wyznanie zostało
wypowiedziane tak ponurym tonem, że Lucas się roześmiał.
- Nathanielu, przecież to był twój zegarek i dyrektor nie miał prawa ci go zabrać.
- Mimo wszystko wstydzę się tego, że w najważniejszym momencie zabrakło mi
odwagi.
- Po prostu chciałeś odzyskać własność, a z kolei ja - stamtąd uciec. Obaj
osiągnęliśmy cel. Dobrze o tym wiesz.
- Gdybyś został w Anglii, mógłbym ci pomóc.
- Wyrzucenie z Eton mnie uratowało. Matki i ojca nie było wtedy w kraju. Mogłem
uciec i zyskać samodzielność.
- Miałeś zaledwie czternaście lat.
R
L
T
- To już prawie tak jak dwadzieścia. - Lucas wypił łyk wody. - A ty i Hawk byli-
ście moimi jedynymi przyjaciółmi w Anglii.
- Obawiam się, że nie spisałem się najlepiej w roli twojego przyjaciela. To przeze
mnie Paget ośmiela się wypominać ci przeszłość.
- Paget nie zdążył dorosnąć.
- I na tym właśnie polega problem. Ludzie mają dobrą pamięć, ale nie potrafią
przebaczać. Ponieważ nie stoi za tobą wpływowa rodzina, jesteś łatwym celem. Mógłby u
nas zamieszkać...
- Wolę utrzymywać bezpieczny dystans.
- Dlatego, że byłeś w wywiadzie? Powiedziałeś mi, że z tym skończyłeś i nie
pracujesz już dla wojska.
- To prawda, ale są też inne zaszłości.
Księżyc niespodziewanie wyłonił się zza chmur i zajrzał do salonu przez
niezasłonięte okna. Lucas dotknął niedawno zszytej rany na policzku, wstał i dopił wodę.
- Masz rodzinę, Nathaniel. Jesteś mężem, a niedługo zostaniesz ojcem. Radzę ci się
skupić na tych właśnie rolach.
Na skąpany w srebrzystym blasku trawnik spadła nagle sowa, chwytając w szpony
polną myszkę i unosząc ją w niebo. Biedne szamoczące się stworzonko najwyrazniej
znalazło się w nieodpowiednim miejscu o niewłaściwej porze. Podobnie jak ja za młodu,
pomyślał Lucas, zaciągając ciężkie aksamitne zasłony w kolorze burgunda.
R
L
T
Rozdział dziesiąty
- Diabeł nie próżnuje, Lillian - stwierdził Ernest Davenport, przystrajając
świąteczną girlandą obramowanie kominka w niebieskim salonie. - Dziś rano lord Paget
został znaleziony martwy w swoim domu.
Lillian skończyła mocować sosnową gałąz i dopiero po chwili, nieco ochłonąwszy,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]